Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ebook. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ebook. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, grudnia 19, 2016

Aż się proszą na prezent - "Pracownia dobrych myśli" i "Biuro przesyłek niedoręczonych"

Jeśli jeszcze nie zrobiliście świątecznych prezentów, mam dla Was dwie  propozycje. Jak wiadomo najlepszym upominkiem jest książka, więc szybko wymieniam tytuły, które wywołają uśmiech na twarzy obdarowanych, a ich lektura sprawi wiele przyjemności.

Zdecydowanie nie lubię kłopotów, lubię naleweczki dla zdrowotności, kocham kwiaty i pozytywnie zakręconych ludzi, wiec muszę, absolutnie muszę, napisać o "Pracowni dobrych myśli"  niezawodnej Magdy.

czwartek, września 29, 2016

Zaklęty i opowiedziany. Czas wg Ałbeny Grabowskiej - "Alicja w krainie czasów"

O Alicji w Krainie Czarów słyszał chyba każdy. Może nie wszyscy znają ją z powieści Lewisa Carrolla, a bardziej z którejś z adaptacji, ale na pewno jest to postać niezapomniana i kultowa. Jej magiczna podróż do fantastycznej krainy odkąd pamiętam wzbudzała we mnie wiele emocji. Alicja stała się dla mnie na tyle ważna, że jej imię dałam córce. Moja Alicja też ma swój świat, do którego nie zawsze mam dostęp.
Ale dziś chciałam o innej Alicji. Księgopolskiej. Bohaterce powieści Ałbeny Grabowskiej. Jej Alicja skrywa się w krainie czasów. Jest owocem romansu hrabiego Jana Księgopolskiego oraz służącej Natalii. Jej pojawienie się na świecie było związane z wypowiedzeniem wielu zaklęć, wiarą w moc ziół, księżyca, z wielkim pożądaniem, ale i ze złymi urokami. Alicja to niezwykłe dziecko, które niestety nie zaznało miłości. Samotna dziewczynka ma swój świat - bacznie obserwuje, co się wokół niej dzieje, czyta, pyta, sama dla siebie zakłada kluby  - opowiadaczy, poszukiwaczy, odkrywców, wyjątków. Jest ich prezesem i jedynym członkiem, ale ich istnieje pozwala jej porządkować myśli. Koniec XIX wieku to nie był dobry czas dla dziewczynki tak inteligentnej jak Alicja. Tylko dzięki jej uporowi, mądrej ciotce i guwernantce nauki nie skończyła na kursie haftowania. Uczyła się między innymi matematyki i chemii. Pomimo wielu przeczytanych książek i mądrych nauczycieli nie potrafiła zrozumieć, czemu otacza ją wrogość i pogarda; dlaczego rodzice jej nie kochają; czemu nie może uzyskać odpowiedzi na wiele pytań. Gdy w końcu dowiaduje się kim jest, wcale nie jest łatwiej. Wprost przeciwnie...

piątek, lipca 29, 2016

Wsiąść na rower... - "Sekretne życie Roberty" Małgorzaty Hayles

Wsiąść na rower, nie dbać o bagaż, nie dbać o bilet... Jechać wolno przed siebie, nie oglądać się wstecz.. Uciec od wszystkiego. Chciałoby się tak czasami, prawda? Każdy chyba czasami ma wrażenie, iż za moment wyjdzie z siebie. Dobrze byłoby wtedy wyjść na chwilę, nabrać dystansu i spokojnie wrócić.
Tym wstępem chcę Was naprowadzić na ślad książki, której tytuł czy okładka może sugerować jakieś słodkie, ckliwe romansidło. Jednak kobieta na rowerze, to po prostu kobieta na rowerze. Odważna, z każdym kolejnym kilometrem nabierająca pewności siebie kobieta, która działając pod wpływem chwili, postanowiła trochę się przejechać. Potem zadzwoniła do domu, że dziś nie wróci na noc. Jutro pewnie też nie, a potem znów zadzwoni. A wszystko przez to, iż znalazła kartkę pocztową z tajemniczą informacją, z datą i miejscem spotkania.  Gdy wsiadała na rower nie wiedziała, że pojedzie tak daleko. Gdy wychodziła z domu nie miała pojęcia, iż właśnie zmienia się jej życie.

czwartek, maja 12, 2016

Wysyłamy za granicę - kilka informacji o księgarniach internetowych

Cork jest drugim co do wielkości miastem w Irlandii. Mieszka tu kilkanaście tysięcy Polaków, może nawet więcej -  po trwającym właśnie spisie ludności będzie dokładnie wiadomo. Mamy tu polskie sklepy, zakłady usługowe. Mamy polskie szkoły, są msze w języku polskim, ale nie ma księgarni. Nie ma nawet biblioteki. Doprecyzuję - polską prasę można kupić w sklepach ogólnospożywczych. Ostatnio pojawiły się w nich nawet jakieś książki, ale nie ma w Cork miejsca zajmującego się tylko sprzedażą książek. W miejskiej bibliotece jest dział z polską literaturą, ale jest tam zaledwie jeden regał. W polskiej szkole w Cork jest biblioteka, ale wypożycza głównie lektury swoim uczniom. Raz w miesiącu przyjeżdża do szkoły pan z księgarni Renatka i ... to jest chyba wszystko.
Wielokrotnie słyszałam pytanie - skąd ja biorę książki? Bo mam ich w swoim irlandzkim domu kilkaset. Kupuję! Sporo czasu spędzam na tym, by wyszukać najlepsze oferty. Problemem jest to, że wiele polskich księgarni, a tym bardziej dyskontów książkowych, nie wysyła książek za granicę. Przeprowadziłam małe dochodzenie, wysłałam do różnych księgarni zapytanie o taką wysyłkę i sporo
już wiem.

sobota, maja 07, 2016

"Istniejemy dotąd, dokąd sięga pamięć tych, którzy nas wspominają." "Dziedzictwo" Krystyny Januszewskiej

Czasami mam wrażenie, że urodziłam się w nieswojej epoce. Od zawsze czułam, iż jestem rozdarta między nowoczesnością i tempem czasów, w których przyszło mi żyć, a moim dziedzictwem, pamięcią osób, których słuchałam, historią miejsc, w których się wychowałam. Często pytałam dziadków i rodziców o wspomnienia związane z jakimś miejscem czy osobą. Niestety  nie zawsze uzyskiwałam odpowiedź. Do do dziś czuję żal, że nigdy nie poznam historii rodzinnych wiosek, nie dowiem się, jak wyglądało dzieciństwo dziadków; nikt mi nie powie, jak się poznali, jak wyglądały ich lata młodości. On Mazur, ona Kurpianka - czemu zamieszkali w tym, a  nie innym miejscu?  Jak wyglądało ich życie na skraju Puszczy Kurpiowskiej?
"Przemijamy, zostaje tylko mgła naszych oddechów, trochę nawozu, garstka wspomnień, i one kiedyś odejdą. Jak po latach, gdy nie żyją już świadkowie zdarzeń, odtworzyć zapachy, uczucia i tamte czasy? Czy współcześnie,  nie przeinaczając faktów, nie przekłamując prawdy, dałoby się wszystko opisać?"

środa, maja 04, 2016

Festiwalowe propozycje - "Płaczący chłopiec" Agnieszki Bednarskiej i "Jutro zaświeci słońce" Joanny Sykat

W Polsce zaczęły się matury. Moja córka swoje egzaminy maturalne, tzw. leaving cert zaczyna dopiero za miesiąc. Jednak już odczuwam stres. Dziś na przykład zdawała egzamin z LCVP. Punkty dziś uzyskane będą na świadectwie maturalnym. I tak co chwilę. Jutro bowiem jedzie do Dublina na egzamin wstępny na studia. I jak tu zachować spokój?!
Dzięki czytaniu udaje mi się na chwilę uciec od codzienności. Nie zawsze są to proste ucieczki. Krótko napiszę o przeczytanych ostatnio książkach zgłoszonych do Festiwalu Literatury Kobiet.
Duże wrażenie zrobił na mnie "Płaczący chłopiec" Agnieszki Bednarskiej. Jest to historia pewnego obrazu, a raczej ciążącej podobno  na  nim klątwy. Jak to możliwe, że w domach, w których pojawia się portret Dominika po jakimś czasie wybucha pożar? Czemu ogień niszczy wszystko poza obrazem? Niewiarygodne, prawda? Co ciekawe, autorka nie wymyśliła tej historii od podstaw. Fabułę swojej powieści oparła o znaną i wielokrotnie w różnych mediach poruszaną sprawę tajemniczych pożarów. Można o nich przeczytać np. TU.

piątek, kwietnia 01, 2016

Gdzie bohaterem jest księżyc i ocean - "Księżyc myśliwych" Katarzyny Krenz, Julity Bielak

"Księżyc myśliwych" to książka dwóch autorek, które poznały się w internecie - Katarzyny Krenz i Julity Bielak. Nie widziały się, nie wiedziały zbyt wiele o swoim życiu, ale spotkały się na kartach stworzonej przez siebie powieści. Obie  wyjątkowo wrażliwe,  nie śpieszące się, wpatrzone w księżyc, znaki, wsłuchane w głosy. Stworzyły niepokojącą opowieść z mnóstwem odwołań do książek, muzyki i filmów - zwłaszcza Bergmana,  gdzie rzeczywistość jest nierzeczywista.  Dużo można się dowiedzieć o autorkach i książce ze świetnego artykułu - wiele wyjaśnia, warto zajrzeć.

"Księżyc myśliwych" to przede wszystkim piękna proza, subtelna i klimatyczna, misterna i skomplikowana, niełatwa i wymagająca, ale wywołująca wiele emocji. To książka pełna niedopowiedzeń, a jednocześnie tak pełna znaczeń, że aż gęsta.

wtorek, lutego 23, 2016

Najdziwniejszy superbohater - "Mężczyzna imieniem Ove" Fredrika Backmana

Ta powieść sprawiła, że mąż musiał mnie długo uspokajać. Po raz pierwszy po lekturze książki przyszłam do niego zapłakana i po prostu się przytuliłam. Biedak nie wiedział, co tym razem wymyśliła jego żona. Często nie nadąża za moimi humorami i kaprysami, ale wiernie przy mnie trwa.
Gdy w końcu przestałam szlochać i nieskładnie zaczęłam opowiadać o facecie, który uznawał tylko saaby, tolerował volvo, pokłócił się z najlepszym przyjacielem tylko dlatego, że ten kupił BMW, mąż przytulił mnie jeszcze mocniej i  powiedział, że rozumie, bo beemkami jeżdżą tylko ... Nie napiszę, jakich słów użył, ale było to raczej bliskie stereotypowemu postrzeganiu właścicieli tych aut.
Jednakże uwaga mojego męża sprawiła, że znów się rozpłakałam. Rozryczałam się. Ze łzami w oczach i zasmarkanym nosem popatrzyłam na mojego mężczyznę i poważnie, acz retorycznie, spytałam go - czemu nie czyta książek? Ta by mu się spodobała.
Czemu o tych samochodach piszę? Autor powieści "Mężczyzna imieniem Ove" Fredrik Backman kilka razy w powieści przytacza zdanie:
"Na pewno istnieją ludzie, którzy nie wierzą, że można wytłumaczyć uczucia mężczyzny poprzez samochody, jakimi jeżdżą."
 Mój mąż zdecydowanie wierzy. Rzadko mu opowiadam o swoich lekturach; o tej bardzo chciałam porozmawiać i mogłam to zrobić tylko w ten sposób. Jestem pewna, że małżonek zrozumiał mój płacz, bo on kocha auta, a saaby uwielbia. Bo jak Ove wie, o co powinien walczyć.

środa, grudnia 30, 2015

Oby spełniło nam się więcej niż siedem życzeń

Za oknem szaleje Frank. Szósty w tym roku potężny huragan. Gdy mieszka się niemalże na wybrzeżu Atlantyku, należy się tym martwić. Podwórko musi być uprzątnięte, samochód ustawiony w bezpiecznym miejscu, zapas węgla do kominka poczyniony. Należy obserwować też oceaniczne pływy, bo gdy ulewa połączy się z przypływem, drogi będą nieprzejezdne. Ale najgorszy w tym wszystkim jest wiatr - gwałtowny, nieprzyjemny, głośny. Nie lubię takiego wiatru, boję się go - widziałam, co potrafi zrobić. A na pewno nie daje spać.
I mniej więcej tym tematem zaczynało się każde okołoświąteczne spotkanie ze znajomymi. Depresyjna irlandzka pogoda męczy już wszystkich. Za każdym razem wracamy do domu zmoknięci. Brakuje nam słońca. Brat, który zdecydował się spędzić święta ze mną i z moją rodziną miał tak straszny lot, że bał się, czy w ogóle wyląduje. Turbulencje potrafią przerazić. Podziwiam pilotów, którzy opanowują wielkie samoloty przy takiej pogodzie.


wtorek, grudnia 08, 2015

Wyimki z Ziomeckiego

Nie chcę, by te zdania mi uciekły. Chciałabym do nich wracać. Chciałabym, by zachęciły Was do sięgnięcia po rewelacyjną powieść Mariusza Ziomeckiego "Mr Pebble i Gruda"



"Co ja tu robię - daleko od nich? W obcym kraju, którego problemy nie są moimi problemami, a który wbrew obietnicom, nie chroni... Czuje przyplyw tęsknoty za szorstką wesołością mojego rodzeństwa, bezpiecznym gwarem rodziny. I za poczuciem ciepła, jakie daje bliskość znajomych kątów. Wreszcie za doliną tamtej rzeki, moim matecznikiem, prawdziwym punktem zero naszego wszechświata."

"Emigranci są nielogiczni. Opuszczają rodzinny kraj, bo nie potrafią w  nim dalej żyć, ale w nowym miejscu irytuje ich wszystko, co jest inne."

"U progu dorosłości, gdy uwalniamy się od rygorów rodzinnego domu, wolność uderza do głowy jak musujące wino. Bawimy się wtedy z energią, jakiej nie mamy nigdy potem, a przyjaźnie dają nam nowe poczucie bezpieczeństwa. To niewzruszona wiara, że na naszych przyjaciół możemy liczyć zawsze i że zrobią dla nas wszystko bez zadawania pytań i podzielą się z nami ostatnią kromką chleba, daje nam odwagę do ostatecznego opuszczenia świata dzieciństwa i rodziców."


Totalnie - "Mr Pebble i Gruda" Mariusza Ziomeckiego

Na długo zostanie ze mną ta historia. Długo będę myśleć o rodzinie Kamyków, w końcu poznawałam ich prawie miesiąc. W końcu odsłaniali swoje rodzinne tajemnice przez prawie tysiąc stron.  To nieprzeciętna rodzina. Nie da się ich zapomnieć. Słuchałam opowieści Jana Kamyka - głównego bohatera i narratora. Poznałam jego syna, chłopca z zespołem sawanta, rodzeństwo, rodziców, przyjaciół, a przede wszystkim żonę - Mariettę.  Pomimo tego, że na pierwszych stronach powieści dowiedziałam się, że nie żyje, to jest ona postacią zaborczą, obecną w pamięci nie tylko jej męża.
Ale po kolei - książka Mariusza Ziomeckiego "Mr Pebble  i Gruda" jest dobra jak scenariusz najlepszych hollywoodzkich produkcji - najpierw trzesięnie ziemi, a raczej skok kobiety z dachu, a potem jest tylko mocniej. Ciekawiej. Jak w dobrym wysokobudżetowym filmie bohaterów dużo - wszyscy charakterni, nieprzeciętni. Miejsc akcji też dużo - jest nawet międzykontynentalnie.
Jan Kamyk to poeta, który opuścił Polskę w 1985 roku  po tym, jak jego żona popełniła samobójstwo. Wyjechał z kraju, który go zawiódł. Był na tyle rozczarowany, że zmienił nazwisko, nie chciał  nawet utrzymywać kontaktów z rodziną. Nie chciał wracać. Ale przeszłość go odnajduje. I następuje wielki come back.


niedziela, października 04, 2015

Obowiązkowo, gdy się tęskni. "Kochana moja. Rozmowa przez ocean" Małgorzata Kalicińska i Barbara Grabowska


Podobno, żeby zrozumieć własny świat, najpierw trzeba zanurzyć się w obcym. Chyba coś w tym jest, bo z  niemalże maniakalnym uporem wchodzę w kolejne fikcyjne, literackie światy, by wracać do swojego. W każdej książce szukam czegoś dla siebie, o sobie. Świat przedstawiony daje tylko namiastkę takiego zanurzenia - jakże cenna to namiastka:)  Jednak czasem trafia się na książki, które powstają na podstawie prawdziwych doświadczeń i przeżyć. Pozwalają bardziej poznać świat czyichś emocji, a przez to uważniej przyjrzeć się swoim.
Ostatnio czytałam książkę Małgorzaty Kalicińskiej i Barbary Grabowskiej "Kochana moja. Rozmowa przez ocean". I od razu muszę zaznaczyć, że słowo rozmowa jest tu kluczowe. To nie jest powieść, tu nie ma fabuły, akcji. Są dwie narratorki - dwie rozmówczynie. Dziesiątki maili. Matka i córka. Dwie kobiety, którym przyszło żyć  z dala od siebie. Dzieli je tysiące kilometrów, ale ich myśli wciąż krążą wokół siebie. Gdy Małgorzata budzi się w swoim domu, gdzieś na mazowieckiej wsi, Basia w swoim mieszkaniu w Sydney szykuje się do snu. Jeszcze tylko wysyła mamie e-mail: „Wiesz, mamo, nauczyłaś mnie, że dom to jednak dom. Miejsce, gdzie nawet jeśli przyjadę w środku nocy, ty wyjdziesz w szlafroku i nalejesz mi talerz zupy. Wariatka jesteś, zmieniasz się jak kameleon, czasem trudno dotrzymać ci kroku. Ale tam, gdzie jesteś, jest dom. I zawsze będę za tym tęsknić”.

czwartek, września 17, 2015

Zacząć od nowa - "Jeszcze raz, Nataszo" Karoliny Wilczyńskiej


Można by powiedzieć,  że jest to historia jednego grilla. Znaczy jednego wieczoru przy ogniu rozpalonym na grillu. Przy oczyszczającym ogniu.
To historia pewnego związku.
Historia jak ze starego kina, gdzie za slajdem z tekstem szedł obraz. Tu punktem wyjścia jest zdjęcie, a potem są wspomnienia. Są też przemyślenia, bowiem Natasza - tytułowa bohaterka książki Karoliny Wilczyńskiej "Jeszcze raz, Nataszo", dochodzi do wniosku, że zdjęcia, które przedstawiają najważniejsze wydarzenia z jej życia  nie przedstawiają prawdy. Są odbiciami jej marzeń, złudzeń, naiwności i łatwowierności. To obraz iluzji, fikcji i pozorów. Długo trwało zanim się zorientowała, że wpadła w pułapkę.
"(...) zaspokajania czyichś oczekiwań. Albo nawet, żeby było bardziej skomplikowanie, moich wyobrażeń o czyichś oczekiwaniach. Dopiero dzisiaj zdałam sobie sprawę z błędnego koła, w które wpakowałam się z własnej woli."



wtorek, września 08, 2015

Obłędnie! "Lot nisko nad ziemią" Ałbeny Grabowskiej

Zakładając blog, postanowiłam sobie, że albo pisze po mojemu albo wcale. Miałam jedno ważne założenie - nie powielać tego, co już było, tego, czego wokół jest pełno.  Nie wbijać się w jakieś szablony (powiedziała ta, która korzysta z darmowego blogerra:P). Wyrażać własne zdanie. Nie chcę pisać krótkich streszczeń i pustych polecanek. Nie chcę u siebie pisać, że coś mi się podobało,  przeczytajcie koniecznie. Chciałabym, żeby każdy wpis  był zestawieniem mnie, mojej osobowości, tego, co mnie otacza i wrażeń po lekturze. Czemu o tym piszę? Bo czytam dużo recenzji. Czytam sporo książek i męczą mnie te podobne do sobie. W przypadku książki, o której chcę dziś napisać jest inaczej. Powieści Ałbeny Grabowskiej wyłamują się ze schematów. Ałbena pisze inaczej. Wyróżnia się stylem, sposobem obrazowania, portretowania. Wyróżnia ją wrażliwość, celność spostrzeżeń, psychologiczna głębia spojrzenia i piękny, plastyczny język.

Po mocnej "Lady M", zaskakującej historii "Coraz mniej olśnień" i fascynującej sadze o losach Winnych przyszła kolej na smutną opowieść o pewnej kobiecie.


piątek, sierpnia 28, 2015

Coś pozytywnego. "Mąż zastępczy" Joanny M. Chmielewskiej


 Jakiś czas temu pisałam o "Rosole z kury domowej", który smacznie podała Natasza Socha. Chwilę po lekturze tamtej książki w ręce wpadła mi powieść Joanny M. Chmielewskiej "Mąż zastępczy".  I znów było o rosole. Tylko tym razem z męskiej perspektywy. Bo głównego bohatera Piotra zostawiła żona. I musi sobie sam ten rosół ugotować. ale niekoniecznie wie jak. Żony nie może zapytać, więc dzwoni do mamusi. I po krótkich konsultacjach daje radę! Po tym, jak żona doprawiła mu rogi z jego szefem, rezygnuje z pracy i zakłada swoją firmę. Nazywa ją trochę kontrowersyjnie, co wspomnianą mamusię nieco martwi, ale on jest twardy. Reklamuje się, rozwiesza plakaty, podejmuje się kolejnych  zleceń. I okazuje się, że jako  mąż zastępczy sprawdza się wyśmienicie, taka ot złota rączka.
Opowiadam tylko zarys fabuły książki Joanny M. Chmielewskiej, bo ona nie jest najistotniejsza. Ta historia naprawdę poprawia humor. Poza tym, że jest zabawna, to przede wszystkim jest pozytywna. Takie określenie pojawiało się w mojej głowie za każdym razem, gdy Piotrowi udawało się komuś pomóc, rozwiązać jakiś problem, coś naprawić.


piątek, sierpnia 21, 2015

Błądziłam, czasem błądzę... "Zabłądziłam" Agnieszki Olejnik

Tyle planów, pomysłów, zaczętych postów, przeczytanych książek. Czasu też trochę, ale brakuje podstawowych elementów. Chęci. Energii. No może siły też trochę brak. I tak ten stan sobie trwa. Miesiąc prawie nie mogę się zmobilizować... Ale dość folgowania sobie!

Na ile to możliwe korzystam z wakacji.  Staram się wykorzystywać każdą chwilę, gdy świeci słońce - rzucam każdą pracę, gdy jest pogodnie. Wychodzę z domu. Tylko, że moje wakacje od roku szkolnego różnią się tym, iż teraz dzieci są  w domu non stop...  Że trzeba im organizować czas, zapewniać atrakcje, zawozić, przywozić, itp.
Ale nic to.  Według irlandzkiego kalendarza już jesień. Czuć ją. Za chwilę wrzesień. Obowiązków będzie więcej, ale inaczej się rozłożą. Wykroję dla siebie chwilę w ciągu dnia. Mam nadzieję...

Boleśnie odczuwam brak słońca. Oj, nie ma go w tym roku tyle, ile bym potrzebowała. Brakuje mi go. Wcale kości nie wygrzałam. Nie opaliłam się. Nie naładowałam akumulatorów. Gdy nie ma słońca w październiku czy listopadzie to jest to jakoś zrozumiałe. Ale żeby nie było w lipcu, sierpniu?! Granda! Tegoroczne lato w Irlandii jest fatalne. Pogodnych, ciepłych dni - jak na lekarstwo. Przekłada się to na mój nastrój. Ciągle czuję się zmęczona, przygnębiona. Tutejsi lekarze i farmaceuci zalecają spożywanie witaminy d. Problem ma rozwiązać słońce w kapsułce, ale mnie ono chyba nie pomaga.


piątek, lipca 10, 2015

Rysy, wady, niedoskonałości - "Skazy" Izabeli Żukowskiej

Muszę się przyznać, że  tę książkę brałam do ręki przez kilkanaście dni, ale nie dlatego, że była zła czy nudna. Nie. Wprost przeciwnie. "Skazy" Izabeli Żukowskiej to kawał dobrej polskiej literatury. Nie najłatwiejszej, ale dobrej.  Nie mogłam się zmobilizować, by usiąść i przeczytać. Łapałam po kilka stron. Myślałam, że do czytania i blogowania zmobilizują mnie wizualne zmiany na blogu, ale niestety ciągle brakuje mi energii. Potrzebuję urlopu. Potrzebuję odpoczynku od domu, dzieci, codziennej rutyny...
Znużenie - znużeniem, ale bez czytania przecież żyć się nie da. Gdy nie można uciec od rzeczywistości, dobrze, że choć na chwilę można zanurzyć się w fikcyjnym świecie. "Skazy" co prawda wymagały ode mnie zaangażowania i skupienia, ale było warto.
Fabuła sięga roku 1793. "Strach śmierdzi" - pierwsze zdanie wprowadza w mroczną atmosferę. Morderstwo - nad brzegiem Motławy, ginie kupiec Brandt. Ale nie ma dochodzenia. To nie kryminał. Na to, by dowiedzieć się, kim jest morderca, trzeba poczekać. Po chwili bowiem czytelnik  przenosi się do roku 2013, do Gdańska, gdzie na lotnisku spotyka kobietę, która przylatuje na pogrzeb matki.

środa, czerwca 03, 2015

W podróży z książką, readerem i audiobookiem - "Idealne życie" K. Kołczewskiej, "Fartowny pech" O. Rudnickiej i "Złodziejka marzeń" A. Sakowicz

Pomiędzy Irlandią a Polską, gdzieś nad Europą, zaczęłam czytać "Idealne  życie" Katarzyny Kołczewskiej. Oczywiście w formie ebooka, bo do torebki zmieścił się tylko czytnik. O tym,  by do Polski wieźć jakiekolwiek książki nie było mowy. Zresztą - ja lubię korzystać z mojego Kindla. Jest lekki, poręczny, a jednocześnie bardzo pojemny - mogę przy sobie mieć kilkaset książek... Dodatkową jego zaletą jest podświetlany ekran - sprawdza się każdej nocy, gdy nie chcę nikogo budzić, nie włączam żadnej lampki. Od razu muszę zapewnić wątpiących, że w ogóle nie męczy oczu. Mam dość poważną wadę wzroku, ale wieczorami łatwiej mi czytać  z czytnika niż  papierowej książki, na której światło nierówno się rozkłada.


piątek, maja 08, 2015

Na psa urok! - "Szeptucha" Iwony Menzel

Myślami jestem już w Polsce. Walizki spakowane, odprawa zrobiona, pomimo że do wylotu zostały jeszcze dwa dni. Jestem podekscytowana, przejęta, ale moje emocje  w porównaniu z tym, co odczuwają moje dzieci, są mizerne. Dla nich to przygoda i  niespodzianka, wakacje, spotkanie z rodziną. Gabrysia odlicza dni, rysuje obrazki dla dziadków, wypytuje o swoich kuzynów w Polsce.


Mnie zostało spisać emocje po przeczytaniu kolejnej dobrej książki i mogę lecieć. Plan wizyty w Polsce mam bardzo napięty, więc na pewno nie będzie czasu, by pisać, ale po powrocie na pewno zrelacjonuję, gdzie byłam, kogo widziałam, a że będę też po raz pierwszy na targach książki w Warszawie, relacja z pewnością będzie obszerna.
Ale zanim o wyprawie do Polski, trochę o "Szeptusze" Iwony Menzel.

piątek, maja 01, 2015

Człowiek nie może być sam! - "Harpia" Danuty Noszczyńskiej


"- Czyli ... nie ma na świecie porządnych facetów?
- To oczywiste. I udowodnione naukowo.
- Czyżby? A według  jakiego naukowca, jeśli można spytać?
- Mnie.
- No tak... A kobiety? Jakie są?
- Takie same. Tylko, że chłop to strona nacierająca, a baba - strona nacierana. Ale mechanizmy są identyczne.
- Czyli?
- (...) Wszystko to durna gra pozorów, jedna wielka ściema. I tyle. (...) Żadna nauka miłości nigdy nie widziała. Tak samo jak duszy. Dlatego figa z makiem. Próżny trud! Ale pęd do podtrzymania gatunku, owszem, da się namacać.
- Cyniczna jesteś.
- Nie. Już ci mówiłam, życie mi tego dowiodło. Empirycznie."

Adela Dobrochna Topor. Tak nie może nazywać się banalna bohaterka. Tak nazywa się kobieta, która nie wierzy w miłość. Ta kobieta to  harpia. Zimna, zdystansowana, wyrachowana, i choć temu zaprzecza - cyniczna.
Od kilku lat jest sama, bo jej układy z mężczyznami trudno nazwać związkami. Sama mówi o tym tak: "Panowałam nad wszystkim i o ile dość często bywałam sama, samotna nie byłam na pewno. Wszystko, co się w moim życiu działo, było wynikiem m o i c h wyborów". Ktoś, kto tak zamyka się na innych, musiał bardzo cierpieć... Ada nałożyła na siebie twardy pancerz, który ma ją chronić przed kolejnym zranieniem - ona na to nie pozwoli. Jest niezależna - nie potrzebuje niczyjej pomocy, lekceważy wszelkie objawy sympatii, odpycha wyciągnięte rece. Pewna siebie - z wszystkim radzi sobie sama. Pełna życiowej odwagi, panująca nad emocjami. Wiedzie bardzo ustabilizowane życie - jest ustawiona - ma mieszkanie, dochodowy sklep z antykami,  galerię staroci.