Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Kindle. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Kindle. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, sierpnia 25, 2014

Przeczytane w wakacje - ujęcie pierwsze ("Złodzieje koni")


Z wakacji wróciłam już kilkanaście dni temu, ale powrót do irlandzkiej rzeczywistości nie był najłatwiejszy. Po pierwsze pogoda - w  Polsce upały, w Irlandii wilgotne powietrze; po drugie czas  - tylko godzina różnicy, jednakże zauważalna przez organizm, a zwłaszcza przez potrzebę snu. Trzecia sprawa to rozstanie z rodziną. To ta najtrudniejsza część wyjazdów. Między moimi najmłodszymi dziećmi a ich pradziadkami wytworzyla się w ciągu trzech tygodni pobytu niesamowita więź. Bardzo do siebie lgnęli ci najstarsi i najmłodsi w rodzinie. I ja musiałam to przerwać; patrzeć na łzy dziadków - bolało... Nic nie pisałam, bo musiałam się na nowo odnaleźć, uporządkować myśli, wylizać rany...




W Irlandii już jesień, czuć ją w powietrzu, widać pierwsze żółte liście. Za chwilę rozpocznie się kolejny rok szkolny. Natalia za chwilę będzie obchodzić szesnaste urodziny, myśli o zbliżającej się maturze, zastanawia się nad kierunkiem studiów - ma bardzo ambitne plany. Alicja idzie do gimnazjum - nowi ludzie, nowe doświadczenia, więcej nauki - łatwo nie będzie (ona jest taka wrażliwa...). Przed Gabrysią też niełatwe zadanie - pierwszy rok w irlandzkiej podstawówce. Obawiam się bariery językowej -  w domu mówimy przecież tylko po polsku, ale wiem, że trudny będzie tylko początek. Już skompletowałyśmy cały mundurek - starsze córki przypominają sobie swoje początki w tutejszej szkole. Wszyscy jesteśmy bardzo podekscytowani!
Porządkuję swoje zdjęcia, spisuję zaznaczone cytaty, porządkuję notatki z wrażeniami - czas na podsumowanie.
W wakacje przeczytałam prawie 2000 stron - dużo -  niedużo... Planowałam spędzić wakacje z książką, chciałam w czasie pobytu w Polsce podrzucić dzieci dziadkom, zaszyć się gdzieś w ogrodzie i czytać, ale plany sobie, życie sobie. Patrząc na rodziców i teściów stwierdziłam, ze nie mogę im tego zrobić. Czekali na nas, chcieli spędzić z nami porozmawiać. Ponadto, musieliśmy jakoś zorganizować rozrywki dzieciom, a jednocześnie rodzinnie spędzić czas, a więc był basen, kino, plac zabaw, plaża nad rzeką, wycieczka do lasu, znów basen...

                                       


















 I czas, który miałam poświęcić książkom jakoś uciekał, ale nie żałuję. Potrzebowałam takiego wypoczynku. Gdy chciałam odpocząć od rodziny, jechałam do przyjaciółki - jedynej w Polsce. Rozmawiałyśmy, wspólnie milczałyśmy, patrzyłyśmy na nasze pociechy. Nasz wyjazd do Irlandii bardzo zweryfikował nasze znajomości. Została Ania - bardzo Ci dziękuję kochana, że jesteś!



Czytałam wieczorami lub raczej nocą. Nawet około pólnocy było ciepło i duszno. Wychodziłam na taras i cieszyłam się tym, że mój Paperwhite ma podświetlony ekran. Niesamowity wynalazek!!!


 Jeszcze w Irlandii zaczęłam czytać książkę  Remigiusza Grzeli - "Złodzieje koni". Mądra, choć trudna. Ciekawa, choć niejednoznaczna. Prawdziwa, choć mroczna. Piekna, choć wulgarna. W jednej opowieści - trzy opowieści; trzy sposoby postrzegania świata, trzy perspektywy, trzech narratorów. Dziadek, ojciec i syn. Jednakże relacje między nimi trudno nazwać sielskimi. I ta potrójność wypowiedzi sprawia, że książka jest tak cenna!
Spojrzenie w przeszłość Stanisława - starszego  pana, takiego po osiemdziesiątce. Jego próba  rozliczenia się kontrowersyjnymi działaniami z lat młodości. To, kim był i jakie decyzje podejmował zaraz po wojnie, znacząco wpływa na to, jak wyglada jego starość. Okazuje się, że nie można uciec za ocean, by się oczyścić. Z jego wspomnień wyłania się portret człowieka żyjącego pozorami. Przykry to obraz.
Spojrzenie Jerzego -  człowieka w średnim wieku. Jego pretensje do siebie, a przede wszystkim do najbliższych. Chociaż, czy ojca może zaliczyć do  najbliższych? Raczej  nie... Czy syn jest bliską mu osobą - też nie - nawet nie potrafią rozmawiać... Żona - chyba tylko ona go rozumie. Niespełniony aktor, nawet nie chodzący na castingi. Nieszczęsliwy człowiek - trudny to portet.
Spojrzenie Kamila  -  młodego człowieka próbującego odnaleźć swoje miejsce. Miotającego się między tym, co powinien, a co by chciał. Gdy w pracy, na planie filmowym, poznaje bezdomnego, ten okazuje się być mu bliższy niż ojciec. To jego opowieści, a potem śmierć, pozwalają mu rozpoznać to, na czym mu zależy. Jego życie i decyzje pozwalają czytelnikowi mieć nadzieję, że zła passa mężczyzn z tej rodziny się skończy. Optymistyczny to sygnał.
Pomimo, że jest to męska proza o mężczyznach są tu też kobiety. I odgrywają znaczącą rolę. Pozwalają mężczyznom się określić. Stanisław miał  Łondę, Jerzy ma Ewę, Kamil spotyka się z Kingą, jednak postacią łączącą  jest Nika. A tak naprawdę tylko jej wspomnienia nagrane przed śmiercią na kasety. Stanisław od niej uciekł, zostawił ją z dzieckiem. Jerzy jej nie rozumiał. I Kamil, który jej dobrze nie poznał - nie zdążył...




We wstępie autor zaznacza, ze bohaterowie powieści to ludzie, których zna, z którymi rozmawiał i co ważne - którzy nie podali mu na tacy gotowych wniosków. Autor też ich nie szuka. Zostawia czytelnika z niepewnością, z pewnym bólem w duszy, ze świadomością tragizmu ludzkich losów. Jednakże nie można mieć do autora pretensji, bowiem na okładce jest informacja, że sięgamy po książkę "o niebezpieczeństwie odkrywania rodzinnych tajemnic, groźnym wpływie historii kreującej zastępy bohaterów niezdolnych do życia."

Pomimo tego bólu - warto po tę powieść sięgnąć! A nawet trzeba!


O kolejnych wakacyjnych lekturach - wkrótce...






wtorek, marca 04, 2014

"Zdrajca czy bohater? Po prostu żołnierz" ("Mój przyjaciel zdrajca" Maria Nurowska)

Maria Nurowska wczoraj skończyła 70 lat, obchodzimy razem  urodziny:) Akurat czytałam jej książkę:) W myślach przekazywałam jej urodzinowe życzenia.
3 marca obchodzony jest też Międzynarodowy Dzień Pisarza. Nie zapomniałam o tych przeze mnie uwielbianych i podziawianych - myślałamo nich  ciepło. Życzę im nieustającej weny:)

 

Dzielę się kwiatami, które dostałam od męża i brata:)


Moja Przyjaciółka wie, jak sprawić mi przyjemność - w prezencie książka Izy Kuny. Dziękuję Ci Aniu:)



Skończyłam czytać książkę "Mój przyjaciel zdrajca". Ta książka to wywiad-rzeka. Dziwny wywiad, bo pytań autorki musimy się domyślać. Opowieść Ryszarda Kuklińskiego jest bardzo wiarygodna - mnie przekonuje. Co prawda nie znalazłam w niej szczegółów pracy pułkownika, wiele faktów historycznych jest pominiętych, ale ja w tej książce nie tego szukałam... Chciałam poznać Kuklińskiego jako człowieka. I poznałam - jego wersję wydarzeń; jego wspomnienia; jego błędy, wady, słabości, jak też ból i rozterki, z którymi musiał się zmagać.. Zastanawiałam się nad tytułem - czemu tak sugestywny i dwuznaczny jednocześnie. Znalazłam wywiad z Marią Nurowską, w którym tę kwestię wyjaśnia; mówi o swojej współpracy z pułkownikiem, o tym, jak się zaprzyjaźnili; o tym, że postawił tylko jeden warunek - książka ma zostać opublikowana po jego śmierci. Może moje dzieci będą się uczyć o nim na historii - oby.
Opowieść o trudnych czasach i etycznych dylematach czyta się nadzwyczaj łatwo. Pobudza wyobraźnię, prowokuje do przemyśleń. Warto przeczytać

W mojej skali 5/6.

poniedziałek, lutego 17, 2014



Książki, ebooki - co wybrać?



Zanim zdecydowałam się na pisanie o książkach często zaglądałam na inne blogi.

Mam kilka swoich ulubionych
http://miastoksiazek.blox.pl/html‎ - Padma tworzy ciekawy klimat; opowiada o książkach, które sama chętnie bym przeczytała

http://prowincjonalnenauczycielstwo.blogspot.ie/ - krótkie, trafne, ciekawe recenzje

http://www.kreatywa.net/ - zawsze aktualne informacje o tym, co w świecie wydawniczym i filmowym piszczy. Recenzje książek i filmów

http://krytycznymokiem.blogspot.ie/ - najbardziej profesjonalny literacki blog jaki znalazłam.

Często blogerzy chwalą się zdobytymi, zakupionymi, pożyczonymi książkami, czyli stosikami...


Ja też mam swoje stosiki.

Dziś znów mnie odwiedził kurier. Dostałam przesyłkę z Polski.




 Moje dzieci komentują to krótko: "Znów książki" i patrzą, jak układam je na półkach.

Swoje książki dzielę na przeczytane, oczekujące i ulubione.

***

U mnie w domu zawsze będą książki!


Marzę o własnym domu z dużym ogrodem.

Chciałabym móc przeznaczyć jeden z pokojów na swój gabinet - bibliotekę. Mieć tam wygodny fotel, duże biurko i mnóstwo półek na książki. Już dziś zastanawiam się, jaki system układania książek bym wybrała...

Raczej nie ortograficzny...

















***

Jak już pisałam, mieszkam w Irlandii. W dość dużym domu, który nie jest mój. Jest wynajęty.

Mąż zbudował mi regał na książki, ale już go zapełniłam. O kolejnych półkach nie mam co marzyć - nie ma gdzie ich ustawiać...

Martwię się tym, że kiedyś te wszystkie książki będę musiała spakować i przewieźć do innego domu, a kiedyś może do Polski. Przecież to ogromny ciężar... Nie pozwolę, by były transportowane bądź przechowywane w nieodpowiedni sposób...

Dlatego też od jakiegoś czasu coraz częściej sięgam po ebooki. Mam dwa czytniki ( Sony i Kindle Paperwhite) i wszystkim znajomym powtarzam, że to cudowne urządzenia.

Krótko o zaletach: lekkie, niewielkie urządzenie jest w stanie pomieścić kilkaset książek; zawsze mogę je mieć przy sobie. Książki w wersji elektronicznej są nieco tańsze, a dodatkowym atutem jest to, że księgarnie często proponują różne promocje na ebooki.
Dla mnie, jako wiecznie zajętej mamy, dużą zaletą jest to, że do obsługi readera potrzebuję tylko jednej ręki...

Może komuś kiedyś się uda wyprodukować czytnik, który by szeleścił, gdy zmienia się stronę; który będzie pachniał zapachem antykwiariatu, ale jestem pewna, że nawet najlepszy reader nigdy nie zastąpi książek - one mają dusze...