Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Szajba na peronie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Szajba na peronie. Pokaż wszystkie posty

piątek, października 17, 2014

Pozytywnie szajbnięta historia ("Szajba na peronie 5" M. Obuch"

 "Czy kobiecie może coś bardziej zorać czaszkę niż facet w podkolanówkach?" Czy tak może zaczynać się poważna historia? Od pierwszego zdania wiedziałam, ze nie raz będę mogła się uśmiechnąć. Miałam rację - zdarzało mi się nawet śmiać w głos. Książka "Szajba na peronie 5" Marty Obuch to humorystyczna powieść kryminalna z wątkiem romansowym. Bohaterkami są dwie siostry. Pani doktor literatury współczesnej - Zofia Haba. Kobieta po czterdziestce  z  objawami dysmorfofobii, czyli panicznego lęku przed brzydotą. Przygnieciona ciężarem życia,  skrycie marząca o tym, by w jej życiu coś się zmieniło, coś zaczęło się dziać, by było nieco lżej... I Danuta Haba - pani kustosz, kleptomanka, a także wróżka i zielarka. Jest jeszcze asystent Zofii - Mirosław Mędrzycki, właściciel yorka Goliata, podkochujący się w swojej przełożonej. Między panią doktor i jej asystentem wyczuwalna jest jakaś dziwna ponadczasowa chemia. Jednak w myśl zasady, że kto się lubi, ten się czubi  -  ciągle sobie dokuczają i  docinają. 

Czemu "Szajba na peronie 5"?
Na Kurpiach  mówiło się, że jeśli  szajba komuś odbiła, to znaczy, że ktoś zwariował, coś go opętało, zbzikował. Mówiąc inaczej - ktoś stracił równowagę psychiczną. Trójka głównych bohaterów sprawia wrażenie zmęczonych codziennością, problemami z byłymi partnerami, pracą. A przez to zmęczenie - nieco zwariowanych.
To właśnie na piątym peronie w Katowicach tych  troje ludzi piastujących poważne stanowiska spędza wieczór. Wracając  z eleganckiego rautu, to nieco postrzelone towarzystwo  postanawia napić się tam wina i porozmawiać o tym, o czym  marzą.  Przyłapani na gorącym uczynku, uciekają i zatrzymują się ... w 1929 roku.


Świadomie wykorzystuję internetowego mema,  bo z podobną magią mamy do czynienia w tej książce - magiczny peron, podróż w czasie, spełniające się marzenia, zaginione złoto, zaginiony tunel czasoprzestrzenny... Niesamowita historia.

Dzięki lekkiej fabule "złapałam ducha czasu" - przeniosłam się razem z bohaterami w  czasy analogowe  - bez internetu i facebooka, ale za to z laptopem i komórką.  Oczyma wyobraźni podziwiałam przedwojenne Katowice. Czytałam o świecie, którego już ma. W pozornie lekką tematykę została wpleciona troska o traktowanie zabytków; żal za tym, czego nie da się odzyskać... Sentyment do klimatów retro.
Smaczku historii dodawała opowieść o praprapradziadku -  burmistrzu, acz  niezłym cwaniaku.

źródło

Jak pokazuje katowicka tablica informacyjna z dworca na piąty peron wcale nie jest łatwo się dostać. Tak samo trudno Zosi i Danusi było rozwikłać rodzinną zagadkę. Jednak historia została opowiedziana sprawnie i lekko. Autorce udało się wpleść sporo śląskiej gwary -  doznawałam "rozkoszy lingwistycznych". Doceniam każdą próbę wprowadzania gwary do literatury. 
 Język powieści był momentami  zbyt potoczny, wręcz prostacki, jednakże myślę, że miał stwarzać pozory pozbawionego ogłady.  Błędów interpunkcyjnych czy literówek czepiać się nie będę, bo czytałam tekst przed ostateczną korektą. 
Mam tylko jedno pytanie - "miłość bliżnia, bliżniania" - co to? 

Największym atutem książki jest humor sytuacyjny,  językowy - świetna gra słów.
 Gagi niczym w starych komediach z Flipem i Flapem. "Groteska goni groteskę".
 Czemu stary Ślązak nosi tampony w nosie ?
Czym pachnie nadzieja wiosną?
Czemu pani doktor wychodzi słoma z pantofelka?
Jak się podkłada świnię byłej teściowej?
Co robi cegła w majtkach?
Jakie dźwięki rwą pończochy?
Zapewniam, będziecie bardzo zdziwieni odpowiedziami na te pytania - "Szyk i kwik w pegeerze!"

 Na koniec - kilka minusów - jak dla mnie nieco zbyt chaotycznie:  Zosia ma syna - jednak dziwne dla mnie jest to, że przeniesiona w lata dwudzieste nie wspomniała o nim ani słowa.
Jeden z bohaterów, zwany Beczkowozem, znajduje trupa; z muzeum  znika portier - i nic.
 Dopiero na końcu w jednym zdaniu wyjaśnia się ta zagadka.
Czemu oprócz naszej trójki w czasie przemieszczają się też inni?
To drobiazgi, które jednak nie zaburzyły odbioru, nie zepsuły wrażenia.

W przypadku tej książki - dostać obuchem -  to czysta przyjemność.
Czytać Martę Obuch - gwarantowane wybuchy śmiechu.

Już wiem, czemu autorka była nominowana przez czytelniczki Festiwalu Literatury Kobiecej w Siedlcach w kategorii literatura z pazurem. To moje pierwsze spotkanie z twórczością tej pisarki i pierwsze wnioski - kobieta ma charakter. Pisze z pazurem, odważnie, lekko - zapewnia odprężenie i  poprawienie humoru.

Marta Obuch

To moja pierwsza przedpremierowa recenzja - przeczytać książkę, której nie ma jeszcze w księgarniach - dla mnie to niesamowite wyróżnienie i zaszczyt.
Dziękuję wydawnictwu Replika za zaufanie:)


Znam pewne małżenstwo Mirka i Edyty - swoje:) - miałam bardzo ciekawe skojarzenia związane z przypadkową zbieżnością imion 
W mojej ocenie 5/6

     Premiera "Szajby na peronie 5" - 5 listopada - polecam na jesienną chandrę!

Stałam się ostatnio gorliwym adwokatem literatury dla kobiet - tej prostej, łatwej i  przyjemnej. Kochani - gdy sięga się po książkę w momencie, gdy dzieci akurat oglądają bajkę  lub po całym dniu zajęć rozmaitych, to czasami naprawdę nie chce się czytać niczego smutnego ani poważnego, a tym bardziej trudnego. Od czasu do czasu świadomie wyszukuję  coś, co epatuje radością, spokojem optymizmem i nieskomlikowaną fabułą, a  nie jest ckliwym harleqinem, gdzie wszystko zmierza tylko w jednym kierunku - stricte horyzontalnym...
Mam przy tym szczęście, że trafiam na bardzo dobre, nieskomplikowane babskie czytadła!