Są dni, że chciałabym uciec, zniknąć, zostawić wszystko za sobą. Nie martwić sie o kolejny dzień. Są takie chwile, że nie mam ochoty z nikim rozmawiać, a nawet na nikogo patrzeć. Chyba każdy czasem tak ma... Nigdzie się nie wybieram - dobrze mi na moim zielonym wzgórzu, ale pobyt w fikcyjnym świecie stworzonym przez Grażynę Jeromin-Gałuszkę bardzo dobrze mi zrobił. Niedawno pisałam o "Magnolii", pamiętacie? Znów spędziłam czas w tym bieszczadzkim pensjonacie. To miejsce idealne, dla tych którzy chcą się schować. Spokój i cisza nie są gwarantowane, atrakcje turystyczne też raczej nie. Z najbardziej kulturalną obsługą też nie będziecie mieć do czynienia, jednak to miejsce ma w sobie jakąś magię przyciągającą przede wszystkim ludzi z problemami.
Warto sięgnąć po "Długie lato w Magnolii". Będę zachęcać! Zachwalać kuchnię właścicielki, bo choć ona sama bywa gderliwa i nieuprzejma, to gotuje pysznie - tak mówią wszyscy jej goście. Będę namawiać do zajęcia miejsca w głównej sali i wsłuchania się w rozmowy kobiet, o których tu juz opowiadałam. Pamiętacie Czesię, Doris, Marlenę?
Tylko czekać aż zakwitną magnolie i inne kwiaty. Pomimo porannych przymrozków w powietrzu już czuć wiosnę. Uwielbiam ten czas w roku. Co prawda w Irlandii cały rok jest zielono, cały rok coś kwitnie, ale właśnie teraz, lada chwila, cała tutejsza roślinność ponownie będzie mnie oczarowywać... Nie znudzi mi się to nigdy.
Podobnie jak książki. Wciąż mnie zadziwiają. Sięgam po kolejne, oczekując oczywiście ciekawej opowieści, nowych postaci, emocji i okazuje się, że wciąż mnie zaskakują. Ogromną zaletą książek jest to, że każdemu pokazują coś innego, każdy odnajdzie w nich coś dla siebie, każdy może w nich skrytykować coś innego... Dla mnie to magia! Wziąć w ręce zbiór zadrukowanych kartek - gdyby nie okładki rozróżniające, to przecież tak do siebie podobnych. Wejść w historię stworzoną przez kogoś całkiem obcego i odkryć tyle dla siebie i o sobie... Oczyma wyobraźni przenieść się w zupełnie inne miejsce. Pomimo, że przeczytałam setki książek one naprawdę wciąż mnie zaskakują... I jak nie czytać?!
Czasem trafiam na takie, które rozkładają mnie na łopatki. Dobry Boże! Jak to dobrze, że są książki. Że są taakie książki. Takie zwyczajne, a tak poruszające. Nie dziwię się, że "Magnolia" została nagrodzona na ubiegłorocznym Festiwalu Literatury Kobiecej w Siedlcach. Grażyna Jeromin-Gałuszka zdobyła nagrodę pióra. Była też nominowana przez jurorki polonijne. Licząc na podobne wzruszenia i zaskoczenia, tym bardziej się cieszę, że będę mogła czytać książki zgłoszone do tegorocznego konkursu. Jestem zaszczycona tym wyróznieniem:)
Głównym bohaterem jest Filip - pilot. Właśnie traci pracę, chwilę później odchodzi od niego żona. Na dodatek okazuję się, że ma problemy z sercem. Zostawia wszystko za sobą. Wyjeżdza. bez planu, bez celu. Zatrzymuje się gdzieś w Bieszczadach, zdawałoby się na końcu swiata, na starej stacji, spotyka mężczyznę, który chce sprzedać pensjonat - Filip bez namysłu go kupuje... Banalnie? Ckliwie? Tylko do tego momentu.
W Magnolii - bo tak nazywa się nowy nabytek, Filip poznaje kilka kobiet. I to one mnie zaskoczyły najbardziej. Czasem są irytujące, zrzędliwe. Cały czas gadają, przekomarzają się, dogryzają sobie, ale te ich trajkotanie, nadaje życiu Filipa sens.
Gdzieś nad Osławą w Bieszczadach (zdjęcie znalezione na edupedia.pl)
Jakże ja się odnalazlam w tej wrażliwości bieszczadzkiej! Wokół wzgórza niczym te moje irlandzkie. Zapatrzenia na to, co codzienne, powtarzalne, a przecież tak wartościowe, bo najbliższe.
Oysterhaven - ukochany zakatek Irlandii
Z przyjemnością przysłuchiwałam się rozmowom prowadzonym w pensjonacie. Wsłuchiwałam się w czasami gorzkie słowa Cześki, podziwiałam ją za ogarnianie całego pensjonatowego zamętu. Dumałam nad jej świadomością przemijalności. Czekałam na wielki sekret umierającej babki. Zastanawiałam się, jaki sekret skrywa Marlena, która uciekła od chaosu miasta i jego bezsensownej gonitwy. Odnajdywała swoj spokój w filiżance kawy wypitej wśród znajomych, w prasie -niekoniecznie bieżącej. Pragnąca wytchnienia kobieta dzielnie angażowała się, gdy ktoś potrzebował pomocy.
Któregoś dnia w pensjonacie zjawia się Doris i zapada w sen. Po kilku dniach wpada w trans tworzenia. Nie chce o sobie zbyt wiele mówić, a gdy w końcu zaczyna, wszystkich zaskakuje. Powiem tylko, że pieniądze nie są dla niej najważniejsze. Wszystkim się zachwyca, nawet wyliniałym kundlem, którego nazywa Absurdem.
Co pare dni w pensjonacie zjawia się Tuśka - pozornie beztroska nastolatka, która przychodząc po resztki dla psa, opowiada romantyczną historię sprzed lat. Ani słowem nie wspomina o rodzinnych problemach.
Jest jeszcze Olga przywożąca warzywa. Wiecznie uśmiechnięta, pomimo trudnej sytuacji, z jaką na co dzień musi się zmagać.
Gdzie w tym wszystkim jest Filip? Trudno jest mu się odnaleźć w tym miejscu. Nie potrafi się zaangażować. Nieco zbyt póżno zaczyna doceniać to miejsce i te kobiety... Ale oczywiście, nie mogę Wam napisać dlaczego:)
Dworzec kolejowy w Cork - pusta stacja to ważne miejsce w "Magnolii"
Wątki się mieszają, zaskakują, ale od tej opowieści bije przede wszystkim spokój i ciepło. Znalazłam humor, trochę wzruszeń, trochę groteski, garść życiowych mądrości umiejętnie wplecionych, sporo miłości, serdeczności i dobrej energii. Bardzo mi się podobał język - dowcipny i oryginalny. Naturalny, a jednocześnie wyróżniający tę książkę spośród wielu innych. Wykorzystam opinię jednej z blogerek polonijnych, Ani Kubicy - ta "książka ma fajnego twista". Aniu, Kasiu - dziękuję za rekomendację -"Magnolia" jest bardzo pozytywnie zakręcona.
Pokazuje, jak ważne jest, by czerpać radość z każdej drobnej chwili i doceniać jej wartość. Idealnie wpisuje się w mój sposób myślenia, bowiem każdego dnia staram się zauważyć jego pozytywy, szukam ich. Każdym dniem się cieszę. Tego chciałabym nauczyć moje dzieci.
"Magnolia" ta taka swojska apoteoza hasła carpe diem.
Zakończenia nie zdradzę. Nie odbiorę Wam tej przyjemności albo inaczej - tych wzruszeń, tego zaskoczenia. Ale powiem tylko, że pada tam zdanie: "zostają tylko złudzenia" ...
A ja przecież "jedyne co mam, to złudzenia..."
Pani Asiu - ta piosenka jest dla Pani:) Zawsze jest czas, by poszukać siebie!