poniedziałek, grudnia 19, 2016

Aż się proszą na prezent - "Pracownia dobrych myśli" i "Biuro przesyłek niedoręczonych"

Jeśli jeszcze nie zrobiliście świątecznych prezentów, mam dla Was dwie  propozycje. Jak wiadomo najlepszym upominkiem jest książka, więc szybko wymieniam tytuły, które wywołają uśmiech na twarzy obdarowanych, a ich lektura sprawi wiele przyjemności.

Zdecydowanie nie lubię kłopotów, lubię naleweczki dla zdrowotności, kocham kwiaty i pozytywnie zakręconych ludzi, wiec muszę, absolutnie muszę, napisać o "Pracowni dobrych myśli"  niezawodnej Magdy.

Ja się wcale nie tłumaczę!

Tak, wiem - rzadko tu zaglądam, jeszcze rzadziej coś publikuję. Widzę, że blog żyje swoim życiem, całkowicie poza mną. Dziękuję, że zaglądacie, sprawdzacie, czekacie.  Docierają do mnie Wasze pytania - czy żyję, czy zarzuciłam czytanie, a może zabrali mi internet:) Kochani - tak naprawdę to nie wiem, czemu tak długo mnie tu nie było i czemu nie piszę, przecież to kocham. Brakuje mi pisania i mam przesyt jednocześnie - ma to jakiś sens?

czwartek, września 29, 2016

Zaklęty i opowiedziany. Czas wg Ałbeny Grabowskiej - "Alicja w krainie czasów"

O Alicji w Krainie Czarów słyszał chyba każdy. Może nie wszyscy znają ją z powieści Lewisa Carrolla, a bardziej z którejś z adaptacji, ale na pewno jest to postać niezapomniana i kultowa. Jej magiczna podróż do fantastycznej krainy odkąd pamiętam wzbudzała we mnie wiele emocji. Alicja stała się dla mnie na tyle ważna, że jej imię dałam córce. Moja Alicja też ma swój świat, do którego nie zawsze mam dostęp.
Ale dziś chciałam o innej Alicji. Księgopolskiej. Bohaterce powieści Ałbeny Grabowskiej. Jej Alicja skrywa się w krainie czasów. Jest owocem romansu hrabiego Jana Księgopolskiego oraz służącej Natalii. Jej pojawienie się na świecie było związane z wypowiedzeniem wielu zaklęć, wiarą w moc ziół, księżyca, z wielkim pożądaniem, ale i ze złymi urokami. Alicja to niezwykłe dziecko, które niestety nie zaznało miłości. Samotna dziewczynka ma swój świat - bacznie obserwuje, co się wokół niej dzieje, czyta, pyta, sama dla siebie zakłada kluby  - opowiadaczy, poszukiwaczy, odkrywców, wyjątków. Jest ich prezesem i jedynym członkiem, ale ich istnieje pozwala jej porządkować myśli. Koniec XIX wieku to nie był dobry czas dla dziewczynki tak inteligentnej jak Alicja. Tylko dzięki jej uporowi, mądrej ciotce i guwernantce nauki nie skończyła na kursie haftowania. Uczyła się między innymi matematyki i chemii. Pomimo wielu przeczytanych książek i mądrych nauczycieli nie potrafiła zrozumieć, czemu otacza ją wrogość i pogarda; dlaczego rodzice jej nie kochają; czemu nie może uzyskać odpowiedzi na wiele pytań. Gdy w końcu dowiaduje się kim jest, wcale nie jest łatwiej. Wprost przeciwnie...

środa, września 21, 2016

Ku pamięci - zapiski wrześniowe (prawie prywatne)

Doba powinna być dwa razy dłuższa.  Albo powinnam wieść dwa równoprawne, równolegle życia - moje intymne, książkowe, zapatrzone, zadumane oraz życie matki dzieciom, pani domu, nauczycielki...

piątek, sierpnia 26, 2016

"Przeszłość jest to dziś - tylko cokolwiek dalej" - "Pokolenia. Wiek deszczu, wiek słońca" Katarzyny Drogiej

Słowa Cypriana Kamila Norwida zacytowane w tytule pojawiały się w każdym numerze ostrołęckiego tygodnika. Na długo przed tym jak poszłam na studia i swoje życie związałam z polonistyką, widziałam te słowa, nie analizując ich głębszego sensu. Jako młoda dziewczyna nie zastanawiałam się, jak wyglądało życie moich dziadków. Jak żyli mieszkańcy wiosek, gdzie spędzałam wakacje. Nie pytałam, nie zapisywałam ich wspomnień, nie wsłuchiwałam się w nie. Potem coraz rzadziej bywałam u dziadków. Wiadomo - szkoła, studia, rodzina, dzieci. Coraz bardziej nurtowały mnie pytania o przeszłość. Coraz więcej czytałam, szukałam odpowiedzi. Gdy dojrzałam do tego, by rozmawiać - dziadkowie coraz mniej pamiętali... A potem nie miałam komu zadawać pytań.

czwartek, sierpnia 11, 2016

Baśniowo, mitycznie, sennie, pięknie - "Baj-o-dużenie" Patrycji Prochot-Sojki


Urzekła mnie ta powieść. Oczarowała.
Nierozgłoszona, nierozreklamowana, dostatecznie niezrecenzowana, chociaż nagradzana. W tym roku zakwalifikowana do Literackiej Nagrody Europy Środkowej "Angelus", a kompletnie nieznana czytelnikom. Czemu? Zgłoszona do Festiwalu Literatury Kobiet w Siedlcach, a my, recenzentki nie dostałyśmy nawet pliku. Nie wiem, czy mam nosa czy intuicję, a może przekorę, by zdobyć to czego nie mam, ale napisałam do wydawnictwa i udostępnili mi plik pdf. I przepadłam. Ta książka jest magiczna.

To powieść - nie-powieść. To zbiór opowiadań luźno ze sobą powiązanych. Elementem łączącym jest miasto. W pierwszej części zatytułowanej Przed nosi nazwę Ziegenhals, w drugiej Po są to już Głuchołazy. Wyszukałam sobie to miejsce na mapie - to miasto graniczne, jak podaje Wikipedia położone na styku Gór Opawskich (Sudety), Przedgórza Paczkowskiego (Przedgórze Sudeckie) i Płaskowyżu Głubczyckiego, nad rzeką Białą Głuchołaską i nad potokiem Starynka. Już brzmi ciekawie, prawda? Nie znam tamtych stron, ale miasto przedstawione w książce "Baj-o-dużenie" Patrycji Prochot-Sojki to miejsce absolutnie wyjątkowe.

wtorek, sierpnia 09, 2016

Znów o trudnych relacjach - "Szepty dzieciństwa" Anny Sakowicz

Zaczynam uderzać w klawiaturę.  Ale nie idzie mi. W ogóle. Zmuszam się. Ale zdania jakieś takie drewniane. Zero polotu.  Brak lekkości. Nic sensownego. I co mam się upierać i pisać te okrągłe, grzeczne zdania? No mogłabym. Wykrzesałabym może kilka zgrabnych sformułować o fabule, bohaterach, ale nie czuję tych zdań. Nie lubię tak. Więc zapisuję tylko kilka pierwszych myśli, które kazały włączyć komputer i zamykam.
Ale czasami coś udaje się sklecić. Czasem trafiam na książki, które nie dają o sobie zapomnieć. Jedną z nich są "Szepty dzieciństwa". 
Narracja pierwszoosobowa nie należy do moich ulubionych. Pomyślałam, że fajnie nie będzie. Ale pamiętając, jak dobre wrażenie zrobiła na mnie "Złodziejka marzeń", stwierdziłam, iż dam książce szansę. I po raz kolejny Anna Sakowicz mnie nie rozczarowała, pomimo że bohaterką uczyniła kobietę niczym się nie wyróżniającą; matkę dwójki nastoletnich dzieci, mężatkę, córkę alkoholika, kasjerkę na kasie w hipermarkecie.
Basia mieszka z rodziną  na przedmieściach w niedużym domu. Całymi dniami zastanawia się, czy będzie za co żyć do końca miesiąca. Czy na budowie, na której pracuje jej mąż, nie będzie przestojów, czy jej ojciec przepije wszystkie pieniądze...


piątek, lipca 29, 2016

Wsiąść na rower... - "Sekretne życie Roberty" Małgorzaty Hayles

Wsiąść na rower, nie dbać o bagaż, nie dbać o bilet... Jechać wolno przed siebie, nie oglądać się wstecz.. Uciec od wszystkiego. Chciałoby się tak czasami, prawda? Każdy chyba czasami ma wrażenie, iż za moment wyjdzie z siebie. Dobrze byłoby wtedy wyjść na chwilę, nabrać dystansu i spokojnie wrócić.
Tym wstępem chcę Was naprowadzić na ślad książki, której tytuł czy okładka może sugerować jakieś słodkie, ckliwe romansidło. Jednak kobieta na rowerze, to po prostu kobieta na rowerze. Odważna, z każdym kolejnym kilometrem nabierająca pewności siebie kobieta, która działając pod wpływem chwili, postanowiła trochę się przejechać. Potem zadzwoniła do domu, że dziś nie wróci na noc. Jutro pewnie też nie, a potem znów zadzwoni. A wszystko przez to, iż znalazła kartkę pocztową z tajemniczą informacją, z datą i miejscem spotkania.  Gdy wsiadała na rower nie wiedziała, że pojedzie tak daleko. Gdy wychodziła z domu nie miała pojęcia, iż właśnie zmienia się jej życie.

czwartek, lipca 07, 2016

"Kasacja", "Zaginięcie", "Rewizja" Remigiusza Mroza, czyli co łączy Chyłkę i Zordona z Irlandią

 Czy da się napisać jeszcze coś o książkach Remigiusza Mroza? Coś oryginalnego? Tyle przecież już napisano i  powiedziano. To najgłośniejsze nazwisko ostatnich miesięcy. Książki tego autora są recenzowane na dziesiątki sposobów i co ciekawe - większość tych recenzji jest pozytywna, a można nawet powiedzieć więcej - entuzjastyczna. Irytowały mnie te zachwyty. Nie lubię sięgać po książki, o których wszyscy mówią. Ale tak się złożyło, iż musiałam jechać do Dublina autobusem; od nas to ponad trzy godziny jazdy. Chętnie bym ten czas wykorzystała na czytanie, ale choroba lokomocyjna nie pozwala mi w trakcie jazdy odczytać nawet smsa. Zajrzałam do audioteki. Trzeba przecież ten czas jakoś wykorzystać. I wybór padł na "Kasację".


środa, lipca 06, 2016

Gdzie byłam, jak mnie nie było ? Na instagramie:)

Przez kilka tygodni tu nie zaglądałam. Nie wiem dlaczego. Zmęczenie? Brak czasu? Nadmiar wrażeń i emocji? Ostatnie tygodnie obfitowały w różne wydarzenia. Tematem numer jeden była matura najstarszej córki.   I w zasadzie to były jej egzaminy, jej stres i zmęczenie, ale przejmowałam się bardziej niż bym chciała.  Ale to już za nami. Wyniki w połowie sierpnia.
   Mieliśmy dwa tygodnie pięknej pogody, a to w Irlandii jest zjawiskiem wyjątkowym. Aż boję się pomyśleć, że to był początek i koniec lata na Zielonej Wyspie.  Korzystaliśmy z tej pięknej pogody, spędzałam z dziećmi całe dni na plaży i nawet nie pomyślałam o tym, by tracić czas siedząc przed komputerem.
Miałam zakończenie roku szkolnego.  Wypisywanie świadectw, cała końcoworoczna biurokratyczna zadymka też już za mną.
Miałam też gościa - kilka dni w Irlandii gościła moja mama. Cudowna, acz bardzo absorbująca kobieta.
I to wszystko złożyło się na to, że nie pisałam od kilku tygodni. Ale czytałam - o tym następnym razem:)

czwartek, maja 19, 2016

Wojenne panny młode - "Oblubienice wojny" Helen Bryan

Dobrze być blogerem. Mieć swoje małe poletko, pisać, wrzucać zdjęcia. Czytać. Nie wyrywać się przed szereg, nachalnie się nie promować, a pomimo tego czasami być zaskakiwanym. Jakiś czas temu bowiem w skrzynce mailowej  znalazłam propozycję, by przeczytać i zrecenzować książkę, która premierę będzie miała na początku czerwca. Dla "wielkich blogerów" to żadna atrakcja - oni egzemplarzy recenzyjnych mają czasami aż nadto, ale dla mnie, malutkiej (sic!) blogerki w dalekiej Irlandii była to niespodzianka. Dostałam książkę Helen Bryan "Oblubienice wojny", przeczytałam i mogę napisać, że tak przyjemnie zaskakiwana mogę być częściej.
Jest to opowieść o kilku kobietach, które znalazły się w czasie wojny w jednym miasteczku, w Crowmarsh Priors w Anglii. Nie do końca jasne są okoliczności zawiązania się ich przyjaźni, ale w tym trudnym czasie stają się dla siebie ważne i są sobie potrzebne. Powieść Helen Bryan po raz kolejny dowodzi, ze czas wojny był sprawdzianem człowieczeństwa. Niecodzienne okoliczności wymuszają w człowieku zaskakujące zachowania.

czwartek, maja 12, 2016

Wysyłamy za granicę - kilka informacji o księgarniach internetowych

Cork jest drugim co do wielkości miastem w Irlandii. Mieszka tu kilkanaście tysięcy Polaków, może nawet więcej -  po trwającym właśnie spisie ludności będzie dokładnie wiadomo. Mamy tu polskie sklepy, zakłady usługowe. Mamy polskie szkoły, są msze w języku polskim, ale nie ma księgarni. Nie ma nawet biblioteki. Doprecyzuję - polską prasę można kupić w sklepach ogólnospożywczych. Ostatnio pojawiły się w nich nawet jakieś książki, ale nie ma w Cork miejsca zajmującego się tylko sprzedażą książek. W miejskiej bibliotece jest dział z polską literaturą, ale jest tam zaledwie jeden regał. W polskiej szkole w Cork jest biblioteka, ale wypożycza głównie lektury swoim uczniom. Raz w miesiącu przyjeżdża do szkoły pan z księgarni Renatka i ... to jest chyba wszystko.
Wielokrotnie słyszałam pytanie - skąd ja biorę książki? Bo mam ich w swoim irlandzkim domu kilkaset. Kupuję! Sporo czasu spędzam na tym, by wyszukać najlepsze oferty. Problemem jest to, że wiele polskich księgarni, a tym bardziej dyskontów książkowych, nie wysyła książek za granicę. Przeprowadziłam małe dochodzenie, wysłałam do różnych księgarni zapytanie o taką wysyłkę i sporo
już wiem.

sobota, maja 07, 2016

"Istniejemy dotąd, dokąd sięga pamięć tych, którzy nas wspominają." "Dziedzictwo" Krystyny Januszewskiej

Czasami mam wrażenie, że urodziłam się w nieswojej epoce. Od zawsze czułam, iż jestem rozdarta między nowoczesnością i tempem czasów, w których przyszło mi żyć, a moim dziedzictwem, pamięcią osób, których słuchałam, historią miejsc, w których się wychowałam. Często pytałam dziadków i rodziców o wspomnienia związane z jakimś miejscem czy osobą. Niestety  nie zawsze uzyskiwałam odpowiedź. Do do dziś czuję żal, że nigdy nie poznam historii rodzinnych wiosek, nie dowiem się, jak wyglądało dzieciństwo dziadków; nikt mi nie powie, jak się poznali, jak wyglądały ich lata młodości. On Mazur, ona Kurpianka - czemu zamieszkali w tym, a  nie innym miejscu?  Jak wyglądało ich życie na skraju Puszczy Kurpiowskiej?
"Przemijamy, zostaje tylko mgła naszych oddechów, trochę nawozu, garstka wspomnień, i one kiedyś odejdą. Jak po latach, gdy nie żyją już świadkowie zdarzeń, odtworzyć zapachy, uczucia i tamte czasy? Czy współcześnie,  nie przeinaczając faktów, nie przekłamując prawdy, dałoby się wszystko opisać?"

środa, maja 04, 2016

Festiwalowe propozycje - "Płaczący chłopiec" Agnieszki Bednarskiej i "Jutro zaświeci słońce" Joanny Sykat

W Polsce zaczęły się matury. Moja córka swoje egzaminy maturalne, tzw. leaving cert zaczyna dopiero za miesiąc. Jednak już odczuwam stres. Dziś na przykład zdawała egzamin z LCVP. Punkty dziś uzyskane będą na świadectwie maturalnym. I tak co chwilę. Jutro bowiem jedzie do Dublina na egzamin wstępny na studia. I jak tu zachować spokój?!
Dzięki czytaniu udaje mi się na chwilę uciec od codzienności. Nie zawsze są to proste ucieczki. Krótko napiszę o przeczytanych ostatnio książkach zgłoszonych do Festiwalu Literatury Kobiet.
Duże wrażenie zrobił na mnie "Płaczący chłopiec" Agnieszki Bednarskiej. Jest to historia pewnego obrazu, a raczej ciążącej podobno  na  nim klątwy. Jak to możliwe, że w domach, w których pojawia się portret Dominika po jakimś czasie wybucha pożar? Czemu ogień niszczy wszystko poza obrazem? Niewiarygodne, prawda? Co ciekawe, autorka nie wymyśliła tej historii od podstaw. Fabułę swojej powieści oparła o znaną i wielokrotnie w różnych mediach poruszaną sprawę tajemniczych pożarów. Można o nich przeczytać np. TU.

czwartek, kwietnia 28, 2016

Codzienne wyzwania

Nie żebym nie miała o czym pisać. Mam. Tematów aż nadto. Nie jest bowiem łatwo być mamą czwórki dzieci. Znajomi mówią mi, żebym napisała o tym książkę, bo mogę wypowiedzieć się na temat opieki nad małymi dziećmi, bajek, zabawek, książeczek. Znam proces dojrzewania, wchodzenia w dorosłość. Dużo wiem o nastolatkach i ich problemach. Co nie znaczy, że umiem sobie z nimi radzić.
Tematem numer jeden jest matura najstarszej córki, jej egzaminy wstępne na studia. Od 10 lat gra na skrzypcach, kocha muzykę, wiec zdecydowała się studiować ten kierunek. Nie jestem pewna, czy to dobry wybór, ale kto to może wiedzieć, Jest prawie dorosłą kobietą - nie chcę i nie mogę jej niczego narzucać. Mogę rozmawiać i tłumaczyć, ale ona ma już plan i niestety moje argumenty nie są najważniejsze. Martwię się o moje dziecko - dużo się w jej życiu teraz dzieje - ma chłopaka, Irlandczyka. Dyskutujemy, mniej lub bardziej spokojnie, ile czasu może z nim spędzać. Robi prawo jazdy; w Irlandii wygląda to trochę inaczej niż w Polsce - po zdaniu egzaminów praktycznych, trzeba wziąć lekcje z instruktorem, a potem można jeździć z osobą posiadającą uprawnienia. Więc córka mnie wozi. Jeździ bardzo dobrze, pewnie czuje się za kierownicą, ale trochę się denerwuję, bo widzę, że coraz mniej mnie potrzebuje...


wtorek, kwietnia 05, 2016

Sensualnie - "Poza czasem, szukaj" Katarzyny Hordyniec



Pamiętam, jak po jednym z pierwszych moich wpisów Kasia napisała w komentarzu:
- Cieszę się, że się odnalazłyśmy. Dzięki książkowym aniołom spotkały się dwa mole.
Od razu poczułam, że się polubimy. To niesamowite, że w tej ogromnej wirtualnej przestrzeni odnalazłam kogoś o podobnej wrażliwości.
Pierwszy raz spotkałyśmy się w zeszłym roku na targach. Katarzyna Hordyniec to wspaniała kobieta, energetyczna, uśmiechnięta, piekielnie inteligentna i wygadana. Pisała felietony dla "Tygodnika Siedleckiego" oraz irlandzkiego "Tygodnika Gazeta Polska". Blogerka (zajrzyjcie tu i tu). Umie niesamowicie opowiadać, jest cudowną rozmówczynią. potrafi słuchać, ale też wspaniale doradzić. Jest mistrzynią facebookowych postów. Nie raz i nie dwa jest poranny wpis zrobił mi cały dzień. Jest odważna w swoich poglądach i bardzo wrażliwa. Podobnie jak ja mieszka w Irlandii, tylko jak na złość na jej drugim krańcu, w hrabstwie Donegal. Możemy ze sobą rozmawiać, bo mamy tę samą sieć komórkową, ale spotkać się jest nam łatwiej w Polsce. Po autograf pojadę jednak na północ Irlandii!


piątek, kwietnia 01, 2016

Gdzie bohaterem jest księżyc i ocean - "Księżyc myśliwych" Katarzyny Krenz, Julity Bielak

"Księżyc myśliwych" to książka dwóch autorek, które poznały się w internecie - Katarzyny Krenz i Julity Bielak. Nie widziały się, nie wiedziały zbyt wiele o swoim życiu, ale spotkały się na kartach stworzonej przez siebie powieści. Obie  wyjątkowo wrażliwe,  nie śpieszące się, wpatrzone w księżyc, znaki, wsłuchane w głosy. Stworzyły niepokojącą opowieść z mnóstwem odwołań do książek, muzyki i filmów - zwłaszcza Bergmana,  gdzie rzeczywistość jest nierzeczywista.  Dużo można się dowiedzieć o autorkach i książce ze świetnego artykułu - wiele wyjaśnia, warto zajrzeć.

"Księżyc myśliwych" to przede wszystkim piękna proza, subtelna i klimatyczna, misterna i skomplikowana, niełatwa i wymagająca, ale wywołująca wiele emocji. To książka pełna niedopowiedzeń, a jednocześnie tak pełna znaczeń, że aż gęsta.

środa, marca 16, 2016

"Cześć, co słychać?" Magdaleny Witkiewicz

- Cześć, co u ciebie słychać?
- A... jakoś się żyje. Nic ciekawego. Po staremu...
Zazwyczaj taka zaczepka, gdzieś na ulicy nie rozpoczyna niczego ważnego, najczęściej rzucamy kilka takich formułek, nie dowiadując się zbyt wiele i rozchodzimy się w swoje strony. Z jednej strony cieszymy się, że kogoś interesuje,  jak wygląda nasze życie, a z drugiej jesteśmy zadowoleni, że nie musimy zdradzać naszych osobistych spraw. Irlandczycy takie rozmowy najczęściej kierują ku zagadnieniu pogody. O tym  można tu rozmawiać zawsze i wszedzie.
Inaczej to pytanie zadaje się w Polsce, inaczej na wyspach. Inne słyszy się odpowiedzi - inna mentalność, ale nie o tym mam pisać. Takie pytanie zadaje Zuzanna, bohaterka najnowszej książki Magdaleny Witkiewicz. Zadaje je dawno nie widzianemu mężczyźnie - Pawłowi, swojemu byłemu chłopakowi. Nie powiem Wam, co on jej odpowiada i co dzieje się dalej, ale na stronie wydawnictwa Filia i w zapowiedziach Empiku bez problemu można znaleźć informację,  że czasem takie standardowe pytanie może być niebezpieczne.

piątek, marca 04, 2016

Co najmniej 36 powodów do radości

Naprawdę mam się z czego cieszyć. Jest tyle powodów do dumy i radości, a tak mało okazji, by o tym powiedzieć. Szkoda, że nie obchodzimy Święta Dziękczynienia - czuję, że byłoby moim ulubionym. Ale doszłam do wniosku, iż nie potrzebuję specjalnego pretekstu, by napisać o tym, że jestem szczęśliwa. Nie będę przejmować się tym, iż mogę wydać się komuś banalna. Ani myślę martwić się tym, że zdradzam swój wiek - liczba przeżytych lat jest pretekstem pozwalającym uporządkować powody do wdzięczności i radości. I jeśli ktoś nie ma ochoty na osobiste wynurzenia jakiejś obcej baby w tym dokładnie momencie  przesuwa wzrok w górny, prawy róg ekranu i zamyka tę stronę.

czwartek, lutego 25, 2016

Jak w czeskim filmie - "Ostatnia arystokratka" Evžen Boček

Kto nie marzył o tym, by zamieszkać w zamku, mieć służbę, szlachecki tytuł, przywileje, itp? Kto  by nie chciał móc się pochwalić całą galerią szlachetnie urodzonych przodków? Ja może nie chciałabym zamku - boję się zimna i  przeciągów - ale bardzo bym chciała mieć dużo przestrzeni, dużo pokojów. Przynajmniej sześć - dla każdego własna przestrzeń.  Plus jeden dla gości. Plus jeden na mój gabinet z piękną dużą biblioteczką. Niezbyt oryginalne marzenie, ale o tym, by choć przez chwilę poczuć się ekskluzywnie czasami marzy każdy.
O tym też marzyli Kostkowie. Czeska rodzina mieszkająca w Ameryce. Gdy pewnego dnia dowiadują się, że mają zamieszkać we wspaniałej  siedzibie swoich przodków, decydują się na przeprowadzkę. Bez oporów zgadza się na to nawet Vivien - amerykańska żona głównego spadkobiercy majątku. Przecież będzie mogła żyć jak ukochana księżna Diana. Niespełna dziewiętnastoletnia Maria również bez żalu się pakuje, bo przecież ziści się jej sen o Kopciuszku...


wtorek, lutego 23, 2016

Najdziwniejszy superbohater - "Mężczyzna imieniem Ove" Fredrika Backmana

Ta powieść sprawiła, że mąż musiał mnie długo uspokajać. Po raz pierwszy po lekturze książki przyszłam do niego zapłakana i po prostu się przytuliłam. Biedak nie wiedział, co tym razem wymyśliła jego żona. Często nie nadąża za moimi humorami i kaprysami, ale wiernie przy mnie trwa.
Gdy w końcu przestałam szlochać i nieskładnie zaczęłam opowiadać o facecie, który uznawał tylko saaby, tolerował volvo, pokłócił się z najlepszym przyjacielem tylko dlatego, że ten kupił BMW, mąż przytulił mnie jeszcze mocniej i  powiedział, że rozumie, bo beemkami jeżdżą tylko ... Nie napiszę, jakich słów użył, ale było to raczej bliskie stereotypowemu postrzeganiu właścicieli tych aut.
Jednakże uwaga mojego męża sprawiła, że znów się rozpłakałam. Rozryczałam się. Ze łzami w oczach i zasmarkanym nosem popatrzyłam na mojego mężczyznę i poważnie, acz retorycznie, spytałam go - czemu nie czyta książek? Ta by mu się spodobała.
Czemu o tych samochodach piszę? Autor powieści "Mężczyzna imieniem Ove" Fredrik Backman kilka razy w powieści przytacza zdanie:
"Na pewno istnieją ludzie, którzy nie wierzą, że można wytłumaczyć uczucia mężczyzny poprzez samochody, jakimi jeżdżą."
 Mój mąż zdecydowanie wierzy. Rzadko mu opowiadam o swoich lekturach; o tej bardzo chciałam porozmawiać i mogłam to zrobić tylko w ten sposób. Jestem pewna, że małżonek zrozumiał mój płacz, bo on kocha auta, a saaby uwielbia. Bo jak Ove wie, o co powinien walczyć.

środa, lutego 10, 2016

Kto sieje zło, zbiera nieszczęście - "Żniwa zła" Robert Galbraith

English Market w Cork
Tak jak kiedyś spieszyłam się do księgarni, by kupić kolejną książkę z serii o Harrym Potterze, tak teraz czekam na kolejne książki o Cormoranie Striku. J. K. Rowling potrafi pisać, potrafi tworzyć napięcie. Umie budować atmosferę, tworzyć fikcyjne światy, odmalowywać miejsca, kreować postacie - i to w jej powieściach jest najciekawsze.  Gdy tylko w pojawiła się jej najnowsza powieść w postaci ebooka i mogłam ją mieć niemalże od ręki, bez namysłu po nią sięgnęłam. Joanne po raz kolejny  kryjąca się pod pseudonimem Roberta Galbraitha, który jak sama pisze jest jej placem zabaw, wie, iż  nie musi pracować. Dożywotni dochód zapewnił jej Harry Potter  i nie ma w tym żadnej magii - jest praca i talent. Tworzenie kolejnych powieści jest tym, co prawdopodobnie po prostu lubi. Pisanie o zbrodniach, psychopatach sprawiało jej frajdę.  Czuć jej pasję, czuć jej emocje. Nie zawiodłam się. A powiem więcej, czekając na najnowszą książkę tej serii miałam nadzieję, że w końcu   dowiem się więcej o głównych bohaterach i dostałam właśnie to czego chciałam.


czwartek, stycznia 28, 2016

Zatańczyć raz jeszcze... "Co się wydarzyło w Madison County" Robert James Waller

Nie wiem, czy chcę Wam o niej opowiedzieć. Nie wiem, czy chcę się nią dzielić. Chciałabym ją schować, traktować jak skarb.  Jest piękna. Jest moja, o mnie, dla mnie, będzie ze mną. Będę do niej wracać. Jeśli nie do całej historii, to do zaznaczonych fragmentów. Będę znów je przeżywać. Będę znów płakać.  I od razu uprzedzam pytania - nie pożyczę jej. Żadna inna książka nie poruszyła mnie tak jak ta. "Co się wydarzyło w Madison County" Roberta James'a Wallera jest tą, którą jako pierwszą wyniosę z płonącego domu.

"Są pieśni, które wznoszą się znad błękitnej trawy, z kurzu tysięcy polnych dróg. Ta jest jedną z nich."


czwartek, stycznia 14, 2016

Kryminalnie - Peter May, Katarzyna Pużyńska, Alek Rogoziński i dwa zdania o Camilli Lackberg

Naszło mnie ostatnio na kryminały. Przeczytałam kilka. Tak jeden po drugim. I mogłabym powiedzieć, że mam  na razie dość zbrodni i śledztw, ale  wczoraj właśnie miała premierę najnowsza książka  Joanne Rowling, czy jak kto woli Roberta Galbraitha -  "Żniwa zła"  i muszę ją przeczytać! Przede wszystkim dla Cormorana Strike'a - to dopiero ciekawie wykreowany bohater:)
I to właśnie w kryminałach podoba mi się najbardziej - charakterystyczni, konkretni, inteligentni, twardzi dochodzeniowcy płci obojga.  Lubię śledzić ich tok myślenia, lubię tę kryminalną logikę i analizę wielu śladów prowadzących do odkrycia sprawcy. A jednocześnie  cieszę się, że kryminały nie są skupione tylko na opisach zbrodni i poszukiwaniu przestępców, ale jest w nich ciekawie rozbudowana warstwa społeczno-obyczajowa. Policjanci nie skupiają się tylko na pracy, są normalnymi ludźmi różnie radzącymi sobie z różnymi emocjami.