środa, grudnia 30, 2015

Oby spełniło nam się więcej niż siedem życzeń

Za oknem szaleje Frank. Szósty w tym roku potężny huragan. Gdy mieszka się niemalże na wybrzeżu Atlantyku, należy się tym martwić. Podwórko musi być uprzątnięte, samochód ustawiony w bezpiecznym miejscu, zapas węgla do kominka poczyniony. Należy obserwować też oceaniczne pływy, bo gdy ulewa połączy się z przypływem, drogi będą nieprzejezdne. Ale najgorszy w tym wszystkim jest wiatr - gwałtowny, nieprzyjemny, głośny. Nie lubię takiego wiatru, boję się go - widziałam, co potrafi zrobić. A na pewno nie daje spać.
I mniej więcej tym tematem zaczynało się każde okołoświąteczne spotkanie ze znajomymi. Depresyjna irlandzka pogoda męczy już wszystkich. Za każdym razem wracamy do domu zmoknięci. Brakuje nam słońca. Brat, który zdecydował się spędzić święta ze mną i z moją rodziną miał tak straszny lot, że bał się, czy w ogóle wyląduje. Turbulencje potrafią przerazić. Podziwiam pilotów, którzy opanowują wielkie samoloty przy takiej pogodzie.


czwartek, grudnia 24, 2015

Wesołych świąt!

Życzenia zewsząd płyną. To dobrze. Bo to piękny czas. Życzliwości, bliskości, radości - i oby było nam świątecznie jak najdłużej. Niech będzie nam ciepło na sercu i lekko na duszy (i żołądku) Emotikon wink 
Życzę wszystkim pięknych, błogosławionych, radosnych Świąt Bożego Narodzenia.

wtorek, grudnia 08, 2015

Wyimki z Ziomeckiego

Nie chcę, by te zdania mi uciekły. Chciałabym do nich wracać. Chciałabym, by zachęciły Was do sięgnięcia po rewelacyjną powieść Mariusza Ziomeckiego "Mr Pebble i Gruda"



"Co ja tu robię - daleko od nich? W obcym kraju, którego problemy nie są moimi problemami, a który wbrew obietnicom, nie chroni... Czuje przyplyw tęsknoty za szorstką wesołością mojego rodzeństwa, bezpiecznym gwarem rodziny. I za poczuciem ciepła, jakie daje bliskość znajomych kątów. Wreszcie za doliną tamtej rzeki, moim matecznikiem, prawdziwym punktem zero naszego wszechświata."

"Emigranci są nielogiczni. Opuszczają rodzinny kraj, bo nie potrafią w  nim dalej żyć, ale w nowym miejscu irytuje ich wszystko, co jest inne."

"U progu dorosłości, gdy uwalniamy się od rygorów rodzinnego domu, wolność uderza do głowy jak musujące wino. Bawimy się wtedy z energią, jakiej nie mamy nigdy potem, a przyjaźnie dają nam nowe poczucie bezpieczeństwa. To niewzruszona wiara, że na naszych przyjaciół możemy liczyć zawsze i że zrobią dla nas wszystko bez zadawania pytań i podzielą się z nami ostatnią kromką chleba, daje nam odwagę do ostatecznego opuszczenia świata dzieciństwa i rodziców."


Totalnie - "Mr Pebble i Gruda" Mariusza Ziomeckiego

Na długo zostanie ze mną ta historia. Długo będę myśleć o rodzinie Kamyków, w końcu poznawałam ich prawie miesiąc. W końcu odsłaniali swoje rodzinne tajemnice przez prawie tysiąc stron.  To nieprzeciętna rodzina. Nie da się ich zapomnieć. Słuchałam opowieści Jana Kamyka - głównego bohatera i narratora. Poznałam jego syna, chłopca z zespołem sawanta, rodzeństwo, rodziców, przyjaciół, a przede wszystkim żonę - Mariettę.  Pomimo tego, że na pierwszych stronach powieści dowiedziałam się, że nie żyje, to jest ona postacią zaborczą, obecną w pamięci nie tylko jej męża.
Ale po kolei - książka Mariusza Ziomeckiego "Mr Pebble  i Gruda" jest dobra jak scenariusz najlepszych hollywoodzkich produkcji - najpierw trzesięnie ziemi, a raczej skok kobiety z dachu, a potem jest tylko mocniej. Ciekawiej. Jak w dobrym wysokobudżetowym filmie bohaterów dużo - wszyscy charakterni, nieprzeciętni. Miejsc akcji też dużo - jest nawet międzykontynentalnie.
Jan Kamyk to poeta, który opuścił Polskę w 1985 roku  po tym, jak jego żona popełniła samobójstwo. Wyjechał z kraju, który go zawiódł. Był na tyle rozczarowany, że zmienił nazwisko, nie chciał  nawet utrzymywać kontaktów z rodziną. Nie chciał wracać. Ale przeszłość go odnajduje. I następuje wielki come back.