środa, kwietnia 30, 2014

"Córka żywiołu" w Kinsale


Natalia i Alicja - moje kochane córki - są w takim wieku, że czasem podbierają mi książki (kosmetyki lub inne drobiazgi czasami też), ale także ja pożyczam coś od nich.
 Od czasu do czasu napiszę coś o książkach, które czyta "moja  młodzież". 



Już jakiś czas temu przeczytałyśmy książkę "Córka żywiołu". Podobała nam się ta historia, z co najmniej kilku powodów. Po pierwsze - akcja dzieje się w Irlandii, w miejscach, które są nam bardzo dobrze znane. Po drugie - to ciekawa historia, z ciekawymi bohaterami. Co prawda dla mnie wszystko było dość schematyczne, przewidywalne, ale nie męczące. Muszę przyznać, że nawet dość przyjemne - dobrze czasem przeczytać coś lekkiego, zabawnego.  Po trzecie - historię niezwykłych zdolności bohaterów oparto na jednym z celtyckich mitów, opowiadającym o boginie Danu. Zawsze interesowały mnie baśnie, mity, legendy, a od kilku lat próbuję zgłębiać mitologię celtycką. Ta książka mi ją w ciekawy sposób przybliżyła. 

Na półce u Natalii w pokoju czeka na mnie drugi tom serii - "Cień żywiołu". Z przyjemnością po nią sięgnę. 


W bogatych internetowych zasobach znalazłam wywiad z autorką, panią Leigh Fallon. Pozwoliłam sobie fragment skopiować. Zainteresowanych odsyłam do całego wywiadu 

"PB: Skąd w ogóle wziął się pomysł na książkę?

L.F.: Mieszkałam w Kinale, Co Cork przez pewien czas. Zainspirowało mnie to miasteczko, a tamtejsi ludzie naprawdę dali mi do myślenia. To naprawdę piękne. Spędzałam mnóstwo czasu, siedząc w samochodzie podczas, gdy moje dzieci uczęszczały na rożne zajęcia w miasteczku, a mój umysł zaczynał wymyślać inny świat. Gdy ziarno zostało zasiane, nie było odwrotu, to mnie pochłonęło.

PB: Czy tworząc „Córkę Żywiołu” czerpałaś z jakiś mitologii? W końcu okolice Wielkiej Bretanii i Irlandii kojarzą się z druidami i resztą istot wywodzących się od Celtów.

L.F..: Absolutnie! Irlandczycy są jak bohaterowie „Córki żywiołu”. Opisałam ich na podstawie własnej wiedzy o starożytnych, którzy zasiedlili Irlandię tysiące lat temu. Wróciły wspomnienia o szkolnych wycieczkach do różnych historycznych miejsc w Irlandii i użyłam ich, by wykreować świat w „Córce żywiołu”.

(...)

PB: Jak tradycja każe (a jak wiadomo trzeba jej podtrzymywać, bo to rzecz święta), powiedz nam proszę, z czym bądź kim kojarzy ci się POLSKA?

L.F.: Z bardzo przyjaznymi ludźmi. Sądzę, że Polacy są bardzo podobni do Irlandczyków, może dlatego tak wielu z nich mieszka w Irlandii i dlatego dogadujemy się tak dobrze. Poza samymi ludźmi, na pewno niesamowita historia Polski oraz piękne widoki. I oczywiście polska Wódka!" 



 

Leigh Fallon w Kinsale



 I ja w Kinsale :)

Gdyby Megan Rosenberg nie była postacią fikcyjną, spacerowałaby po tych uliczkach...
Kinsale to urokliwe, kolorowe  miasteczko - mnóstwo restauracji, galerii, pubów z muzyką na żywo.




Moja ulubiona kawiarenka


Najbardziej charakterystyczny punkt Kinsale


Marina

Pozostaje mi już tylko zaprosić do Kinsale:)

Moja ocena - 4/6 ( według moich córek 5/6)
Książka przeczytana w ramach wyzwania Z półki



wtorek, kwietnia 29, 2014

Ku uciesze, pod rozwagę - "Balzakiana"

Młody,  przystojny mężczyzna, ale jakiś niedzisiejszy - może z dwudziestolecia międzywojennego? Co to za poza? Kto tak się jeszcze ubiera? Co ma oznaczać to spojrzenie? A jaką funkcję w tej stylizacji pełnią kaczuszki? To pan Jacek Dehnel. Bardzo wyrazista i  oryginalna  postać na polskiej scenie literackiej. Ma opinię współczesnego dandysa - chadza po Warszawie z laską, w surducie, w cylindrze. W wywiadzie , który przeprowadził z nim Maciej Topolski powiedział, że to ironia. To wiele wyjaśnia...

Jacek Dehnel (zdjęcie z okładki książki tegoż -  "Fotoplastikon")


 „Jacek Dehnel – pisarz (ostatnio wydał powieść Saturn), poeta, tłumacz (Larkin, Verdins) i malarz. Zajmuje się zbieractwem i łowiectwem (gratów), prowadzi blog poświęcony międzywojennemu tabloidowi Tajny Detektyw, nie prowadzi samochodu. Decyzją Rady Języka Polskiego został Młodym Ambasadorem Polszczyzny”

Tyle można dowiedzieć się z rubryki Kawiarnia Literacka tygodnika Polityka, do której Dehnel pisuje. Ale wpisując nazwisko tego pisarza do wyszukiwarki, można znaleźć niesamowite informacje - A to że pedał, że Żyd, że może Niemiec.  Nagrody (a ma ich kilka na swoim koncie np. Paszport Polityki, Nagroda Kościelskich...)  na pewno ma dzięki mafii ( pewnie gejowskiej) lub łapówkom, a może znajomościom...


Miałam ostatnio ogromną przyjemność poznać kolejną z jego książek - "Balzakianę". Sam autor o tej książce, zbudowanej z czterech minipowieści  mówi m.in.: "Starałem się, by dialog z wielkim cyklem powieściowym francuskiego pisarza za każdym razem przybrał inną postać". Zainteresowanych odsyłam też do nagrania  - tu rozmowa z pisarzem.


Przyznaję się, że nie znam twórczości Balzaka na tyle, by zauważyć wszystkie aluzje, ukryte cytaty i nawiązania. Jednak ani postać francuskiego mistrza literatury oraz nawiązania do jego twórczości w "Balzakianie"  nie są głównym motywem, więc po tę pozycję bez obaw mogą sięgnąć także ci, którzy z Balzakiem nie mieli żadnej styczności. Zresztą, uważam, że o wiele ciekawszym zajęciem jest zachwycanie się stworzonymi przez Jacka Dehnela historiami i postaciami,  a przede wszystkim językiem, którym się posłużył niż badania teoretycznoliterackie. "Lalę" tego pisarza czytałam już jakiś czas temu, ale do dziś pamiętam, że byłam pod dużym wrażeniem wykorzystanej polszczyzny. W obu książkach autor odkrywa przed czytelnikiem język polski, pokazuje jego piękno, wieloznaczność, bogactwo, zawiłość. Wirtuoz słowa! Dodatkowym atutem jest humor i ironia. Będę musiała częściej polecać tego autora znajomym, którzy narzekają, że zapominają, jak się mówi po polsku (lub z zupełną obojętnością posługują się pongliszem - o zgrozo!)

                     
O czym jest "Balzakiana"? Fabuła opowiadań nie należy do zbytnio wyszukanych czy skomplikowanych. Aż chciałoby się powiedzieć - to historie z życia wzięte. Bo czyż trudno w naszym społeczeństwie o dorobkiewiczów, którym marzy się, by ich córki bogato wyszły za mąż? Czy nie znajdziemy w naszym otoczeniu jakiejś cioci, starej panny, która pragnie czuć się potrzebna i kochana?
Nie zapytam czy są, zapytam - ilu jest mężczyzn niezdecydowanych,  rozdartych między dwoma czy trzema kobietami?  I po czwarte - kobieta przechodząca na emeryturę - czy ma prawo marzyć, próbować czegoś nowego ?
Ale w tych prostych historiach każdy szczegół jest istotny, przemyślany; każdy bohater prawdziwy, dynamiczny. Każde opowiadanie porusza, coś uświadamia, pokazuje, żadne nie pozostawia czytelnika w obojętności.

Jak dla  mnie - majstersztyk!  - 6/6



Książka przeczytana w ramach wyzwań:

 

Zdjęcia pochodzą z blogów Kurtula.blogspot.com i literackie-skarby.blogspot.com





środa, kwietnia 23, 2014

Dzień książki

Światowy Dzień Książki i Praw Autorskich – doroczne święto organizowane przez UNESCO w celu promocji czytelnictwa, edytorstwa i ochrony własności intelektualnej za pomocą praw autorskich. Dzień ten po raz pierwszy obchodzono w 1995 roku.

Logo tego roku


Światowy Dzień Książki i Praw Autorskich obchodzony jest 23 kwietnia. Data ta wybrana została jako symboliczna dla literatury światowej. W tym dniu w roku 1616 zmarli Miguel de Cervantes, William Szekspir. Jest to też dzień urodzin m.in Margit Sandemo czy

A że dzień święty należy święcić, chciałam pokazać swoją biblioteczkę.







I zdjecia książek, które dotarły do mnie właśnie dziś.

 




Wiosna w Irlandii - dech zapiera, słów brak

Uwielbiam irlandzką wiosnę -  to najpiekniejsza pora roku. Mieszkam tu już kilka lat, ale co roku nie mogę się nadziwić i nacieszyć różnorodnością kwiatów, krzaczków.
Umieszczam zdjęcia tylko niektórych gatunków ...



Kamelie


Magnolie


   Kolcolist


Hiacynty


Żonkile ( już niestety przekwitają)

Tulipan w mojej doniczce



Migdałki



Krzaczek, którego liście mają niesamowity kolor - kto wie jak się nazywa?


Anielskie klimaty ("Anielski kokon" Karolina Wilczyńska)

Na facebooku znalazłam ciekawą akcję. Pani Karolina Wilczyńska swoją powieść "Anielski kokon" wysłała w świat. Zgłosiłam się i dość szybko książkę dostałam do przeczytania.



Książka ma piękną, subtelną okładkę, jednak nie należy do najprostszych. Dlaczego? Trudno jednoznacznie orzec, czy jest to baśń, czy powieść fantastyczna, czy może psychologiczna. Nie będę się zajmować jej klasyfikacją - to nieistotne; będę o niej długo pamiętać:  jest wzruszająca, nostalgiczna, przejmująca, prowokująca.



Bohaterką jest Olga - piękna, młoda i inteligentna kobieta, która otacza się aniołkami. "Wszędzie je miała -  na obrazkach, naczyniach,  nawet na pościeli".  Z aniołkami i przygarniętym  kundelkiem było jej dobrze. Z wiecznie niezadowoloną matką, wymagającą ciągłego wysiłku pracą w korporacji  i narzeczonym przypominającym rekina - niekoniecznie. Pewnego dnia dostaje mail:

"ZOSTAŁAŚ WYBRANA, BY STAĆ SIĘ ANIOŁEM"

Jak zareagować na taką wiadomość? Większość, by nawet nie otworzyła tego maila. Potraktowalibyśmy go jako spam. Olga pomyślała, że to głupi żart - przecież wszyscy wiedzieli o jej pasji. Jednak nadawcą okazuje się tajemniczy Ananke (według mitologii Ananke to bogini przeznaczenia, uosobienie konieczności). Dziewczyna zaczyna coraz bardziej myśleć o swoim anielskim powołaniu. Uzmysławia sobie jałowość i bylejakość swojego życia. Zaczyna zauważać wszechobecne maski, gęby, pupy... Ananke obdarza ją wielkim darem - widzi ludzi takimi jakimi są. 
Jej rozważania i przemyślenia prowokują czytelnika do wielu pytań.
 Czym jest normalność? Czy umiem zajrzeć w głąb siebie? Czy umiem rozpoznać, co jest istotne? Czy jestem dobrym człowiekiem? Jak wyglądają moje relacje z innymi ludźmi - czy umiem, czy chcę zobaczyć w nich dobro? Czy umiem powiedzieć "nie", gdy widzę zło? ... 
Czytając o tym, co spotyka Olgę, zastanawiałam się, czy czytam o tym, co niepoznawalne, pozazmysłowe, czy też o budzącej się schizofrenii. Trudno rozstrzygnąć, gdzie kończy się rzeczywistość, a zaczyna fantazja - wszystko jest bardzo prawdopodobne, tak realne, że we mnie budziło się pragnienie spotkania z aniołem...

" Przez prawie trzydzieści lat tkwiłam w kokonie, który otrzymałam, nie prosząc o niego, i który, nieswiadoma prawdy, budowałam wokół siebie sama i przy pomocy innych - matki, nauczycieli, znajomych. Dopiero Ananke (...)  pomógł mi zrozumieć, że jedyną naprawdę żyjącą częścią mnie są myśli i uczucia, a reszta to jedynie maszyneria, której zmuszona jestem używać, bo inaczej nie będę istnieć dla innych." 
"Zrozumiała, o co toczy się gra; o ludzkie dusze, o to, żeby o nich nie zapomniano. A ona została wybrana, żeby przypominać. Uświadomić ludziom, że mogą trwać wiecznie, że ciało jest im dane tylko na pewien czas, że to nie prezent, ale niewola."


Bardzo podobała mi się postać Filipa - młodego sąsiada Olgi. Chłopaka w kapturze na głowie, budzącego postrach osiedla, jednak bardzo wrażliwego i zagubionego. Został  wplątany w anielską historię przez przypadek, ale jego wątek rozwija się bardzo ciekawie.
Postać pani Stanisławy przypomniała mi czasy mieszkania w bloku. Jej irytująca ciekawość przypomniała mi kilku sąsiadów...

Książka Karoliny Wilczyńskiej bardzo mi się podobała, wiele uświadomiła. Lekka narracja; nieszablonowa fabuła; ciekawi bohaterowie; intrygujący temat, no i przesłanie. Niejednoznaczne zakończenie sprawia, że o bohaterce myśli się długo po odłożeniu książki na półkę. 

 I o to chyba chodzi w literaturze, by wzbudzała emocje...
We mnie wzbudziła - dziękuję pani Karolino.
Moja ocena 5,5/6


Ja też uwielbiam aniołki...Wierzę w Anioły, w ich opiekę... 

Książka przeczytana w ramach wyzwań Z półki i Polacy nie gęsi

 


Cytowane fragmenty pochodzą z książki "Anielski kokon", Warszawa 2013

czwartek, kwietnia 17, 2014

Jak zdobyć zamek ? ("Zdobywam zamek" Dodie Smith)

Czy tak mieszkała Cassandra? Czy zamek, który zamieszkiwała z rodziną był choć odrobinę podobny do tych, które można zobaczyć w Irlandii? Czytając książkę Dodie Smith  "Zdobywam zamek" moja wyobraźnia podsuwała mi różne obrazy. Przypominałam sobie między innymi zamki,  które mogę oglądać w pobliżu:


Cork


Blarney - zamek ze słynnym kamieniem elokwencji i przepięknym ogrodem


Kinsale

 Nie dalej jak wczoraj byłam z dziećmi na placu zabaw w Kilbrittain; tam też jest zamek, którego część jest przystosowana do mieszkania:...






Na początek garść faktów:

- autorka jest Dorothy Gladys "Dodie" Smith, autorka między innymi książki "101 dalmatyńczyków";

- powieść ukazała się w 1948 roku w USA, Wielkiej Brytanii i Kanadzie;

- w Anglii miała 28 oficjalnych wydań  książkowych oraz 9 w postaci audiobooka;

- była wystawiana w teatrze, doczekała się ekranizacji (polecam film "Nie oddam zamku" z 2003 roku); na jej podstawie powstał też musical;

- książka zajęła 82 miejsce w głosowaniu na „100 ulubionych powieści narodowych” w ankiecie czytelniczej The Big Read z 2003, zorganizowanej przez BBC;

- znalazła się wśród 1001 książek dla dzieci i młodzieży, które trzeba przeczytać w opracowaniu 1001 Children’s Book You Must Read Before You Grow Up, obejmującym wartościową literaturę światową dla młodszych czytelników;

- polskie wydanie ukazało się w 65 lat po premierze - dopiero...



O czym jest ta książka? 
O pewnej rodzinie, która wynajmuje mieszkanie w zamku. O pewnej nietypowej rodzinie, która mieszka w zamku, który chyba już nie pamięta czasów swojej świetności. O rodzinie składającej się z pięciu osób: ojca - pisarza, autora jednej książki, dość ekscentrycznego jegomościa; jego drugiej żony, byłej modelki - Topaz; Rose, najstarszej z trójki rodzeństwa; Cassandry - siedemnastoletnej dziewczyny,  która pisze pamiętnik (i to własnie z niego wszystkiego się dowiadujemy) oraz syna Thomasa. W zamku mieszka też Stephen - syn dawnej służacej oraz Abelard i Heloiza, czyli kot i pies. 
Jak się mieszka na tym zamku?
Chyba niezbyt dobrze - jest zimno, nie ma praktycznie żadnych mebli, lokatorzy nawet nie bardzo mają co jeść...Aż do dnia, gdy na zamku zjawiają się dwaj przystojni goście z Ameryki, którzy swoim przybyciem nieźle "namieszają"...
Akcja dzieje się w latach 30-tych dwudziestego wieku, gdzieś w hrabstwie Sussex.
Co mi się w tej książce podobało najbardziej - klimat, nastrój, atmosfera... Niesamowite. W wielu recenzjach można znaleźć uwagi o podobieństwach do "Ani z Zielonego Wzgórza", do "Błękitnego zamku", czy do "Dumy i uprzedzenia" - owszem, ja również je zauważam, ale książkę Dodie Smith odebrałam inaczej. Może przez to, że bardziej współczesna; może właśnie przez bogactwo nawiązań...
Bardzo podobały mi się opisy przyrody: kwiatów, zapachów.
Muszę na jeszcze jedną rzecz zwrócić uwagę - język. Piękny, niezwykle plastyczny;  nieco staroświecki, a przez to - użyję określenia - uroczy. I ten angielski humor...

" Zrobię przerwę i zajrzę w najskrytsze zakamarki swojej duszy...

Badałam ją przez pełne pięć minut"  

Słowami Cassandry kończę peany na cześć tej książki - ocena oczywista- 6/6

Książka przeczytana w ramach wyzwania  Z półki