
I to właśnie w kryminałach podoba mi się najbardziej - charakterystyczni, konkretni, inteligentni, twardzi dochodzeniowcy płci obojga. Lubię śledzić ich tok myślenia, lubię tę kryminalną logikę i analizę wielu śladów prowadzących do odkrycia sprawcy. A jednocześnie cieszę się, że kryminały nie są skupione tylko na opisach zbrodni i poszukiwaniu przestępców, ale jest w nich ciekawie rozbudowana warstwa społeczno-obyczajowa. Policjanci nie skupiają się tylko na pracy, są normalnymi ludźmi różnie radzącymi sobie z różnymi emocjami.
Pierwszym z serii ostatnio przeczytanych kryminałów jest "Czarny dom" Petera May.
Mroczny, celtycki klimat. Szum wiatru niemalże odczuwalny. Nie znam Szkocji, ale opisy skalistej wyspy Lewis, wysokich klifów ze skupiskami rzadkich, krzyczących ptaków przywodziły na myśl obrazy, które często widuję. Mieszkam na Zielonej Wyspie już 6 lat, ale jeszcze mi się te krajobrazy nie opatrzyły; nie znużyło mnie jeżdżenie wąskimi uliczkami wzdłuż oceanicznego wybrzeża, które za każdym razem jest inne. Czytając książkę Petera May łatwo mogłam sobie wyobrazić miejsca, o których pisał - skały, torfowiska, wybrzeże, klify oraz ocean rozbijający się o brzeg. Znam nie tylko łagodny szum Atlantyku, ale też jego huk, Potrafi być bardzo głośny. Znam male przybrzeżne miasteczka, gdzie wszyscy wszystkich znają i rozumieją bełkotliwy celtycki język, no może poza ludnością przybyłą, Poznaję wyspiarskie tradycje i obyczaje - niektóre ciągle są dla mnie niezrozumiałe bądź zadziwiające. Ale przecież ja o kryminale chciałam... Zagadałam się, bo Peter May sporo miejsca poświęca opisom szkockiej przyrody oraz tamtejszym zwyczajom.

Odwiedza znajomych sprzed lat, patrzy jak ułożyli sobie życie, dowiaduje się ciekawych rzeczy. Niektóre nim naprawdę wstrzasają. Spotyka swoją pierwszą miłość, najlepszego przyjaciela, kolegów, wspomina młodzieńcze, szkolne eskapady i ich konsekwencje. Wraca pamięcią do wyprawy na głuptaki, opisuje przebieg dorocznego, tradycyjnego polowania na te rzadkie ptaki. Przerażające fragmenty... Nie dziwię się, że jednym z bohaterów jest ekolog protestujacy przeciw tym rytualnym wyprawom.
Bardzo dobra książka, ciekawy styl - oryginalny, plastyczny, melancholijny - miałam wrażenie, że tę mroczną historię opowiada jakiś gawędziarz, takim męskim, zachrypniętym głosem. Snuje opowieść o tym, co było i co jest. Zawiesza głos. ale nie nudzi. O nie! Mówi tak, że te chwile milczenia tylko potęgują napiecie.
Zupełnie innym jeżeli chodzi o nastrój jest drugi tom kryminalnej serii Katarzyny Pużyńskiej. O ile u Petera Maya atmosfera była niemalże gęsta, o tyle tu powiedziałabym, iż jest duszna. Dużo się dzieje, pojawia się wielu bohaterów, ginie kilka osób. A to wszystko podczas upalnego sierpnia. Książka "Więcej czerwieni" podobała mi się tak jak "Motylek". Wróciłam do Lipowa, bo byłam ciekawa jak autorka poprowadziła losy Daniela Podgórskiego. Wiedziałam, że znów będzie pracował i rozwiązywał kolejną kryminalną łamigłówkę, ala bardziej chciałam się dowiedzieć, jak układają się jego relacje z Weroniką, co u Klementyny Kopp. Byłam też ciekawa, co u policjantów z posterunku w Lipowie - tym razem niestety ani słowa o nich. Moja babska ciekawość została zaspokojona tylko cześciowo. Katarzyna Pużynska potrafi dawkować informacje - i dobrze. Sięgnę po kolejne książki.

Nieco irytujące były powtórzenia - wymienianie za każdym razem pełnego imienia i nazwiska, zawodu, stopnia czy przezwiska. Te same teksty komisarza Wiktora Cybulskiego, nużąco powtarzalne rozmyślania Klementyny czy zbyt częste odczucia głodu Daniela. Szybko odkryłam, że tak ma być - taka maniera, jednakże było to trochę męczące.
Pod koniec 2015 roku przeczytałam najnowszy kryminał Camilii Lackberg. "Pogromcę lwów", teraz jej polską konkurentkę - Pużynską. U obu autorek charakterystyczne jest to, że ich książki składają się z trzech linii tematycznych - sensacyjno-kryminalnej, prywatnej oraz historycznej. Te wątki świetnie się plączą, zazębiają i śledzenie ich sprawia, że lektura tego typu kryminałów jest ciekawa. Kryminały obu pań należą raczej do nurtu literatury popularnej, znawcy i miłośnicy rasowych powieści gatunku mają zapewne im wiele do zarzucenia, jednakże według mnie to świetne książki, po które sięgam z przyjemnością i które oczywiście polecam.
Przy okazji kryminałów Alka Rogozińskiego pozwolę sobie na małą dygresję dotyczącą formy książek po jakie sięgam. Jestem czytelnikiem hybrydowym - określenie odnalezione niedawno na portalu Lubimy czytać, tzn. wybierając lektury, z przyjemnością mieszam książki drukowane i elektroniczne. Bardzo często korzystam z kindla, ostatnio łapię się na tym, iż coraz częściej czytam ebooki, ale na szczęście niektóre książki nie ukazują się w wersji elektronicznej. Z jednej strony to odważne ze strony autorów bronić tradycyjnej formy wydawania, bo siłą rzeczy pisarz ogranicza grono czytelników, a z drugiej - mobilizuje tych, którym naprawdę zależy na przeczytaiu do zakupu czy pójścia do biblioteki. Ebooki są wygodniejsze - dla czytelników podobnych do mnie, znajdujących się gdzieś w świecie są łatwiej i szybciej dostępne, nie ma problemu z ich przechowywaniem czy transportem, ale wiem, że prawdziwego miłośnika książek nie przekonam, aby zrezygnował z domowej biblioteczki.

W drugiej książce miały odpocząć od siebie i bawienia się w detektywki (dziwna forma - czemu nie ma rodzaju żeńskiego?) Joanna miała skupić się na pisaniu kolejnego rewelacyjnego romansu. Miała pracować w bardzo przyjemnych okolicznościach przyrody z dala od Polski, bo aż na Korfu, ale jakoś tak się złożyło, że zginął właściciel pensjonatu, w którym miała mieszkać. Pech chciał, że to ona odnalazła zwłoki. I przecież nie mogła zostawić sprawy niezaradnej greckiej policji, prawda? Wezwała na pomoc Betty oraz zaprzyjaźnionego kapitana policji, by rozwikłać zagadkę, który z gości zabił. A że każdy miał motyw, to dzieje się dużo... Kompozycja obu powieści nawiązuje do najlepszych wzorców - do kryminałów Joanny Chmielewskiej i Agaty Christie, więc nie muszę tłumaczyć, że te kryminały czyta się z uśmiechem na ustach.
Krótkie podsumowanie? Zbędne. Idę poczytać :)
To nie do końca jest prawda :) "Ukochany..." jest już na e-booku. Ale i tak dziękuję pięknie za miłe słowa i pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńAlku, przepraszam za delikatne, nieświadome przekłamanie - nadrabiam; tu można wybrać najlepszą ofertę i kupić "Ukochanego z iekła rodem" w wersji elektronicznej: http://upolujebooka.pl/oferta,59985,ukochany_z_piekla_rodem.html
UsuńKryminały baaardzo! Chociaż nie rozumiem zachwytu nad Mrozem. Próbowałam, naprawdę...
OdpowiedzUsuńNie lubię czytać tego, czym zachwycają się wszyscy. Muszę poznać fenomen Mroza, ale chyba nie teraz.
Usuń