Przez kilka tygodni tu nie zaglądałam. Nie wiem dlaczego. Zmęczenie? Brak czasu? Nadmiar wrażeń i emocji? Ostatnie tygodnie obfitowały w różne wydarzenia. Tematem numer jeden była matura najstarszej córki. I w zasadzie to były jej egzaminy, jej stres i zmęczenie, ale przejmowałam się bardziej niż bym chciała. Ale to już za nami. Wyniki w połowie sierpnia.
Mieliśmy dwa tygodnie pięknej pogody, a to w Irlandii jest zjawiskiem wyjątkowym. Aż boję się pomyśleć, że to był początek i koniec lata na Zielonej Wyspie. Korzystaliśmy z tej pięknej pogody, spędzałam z dziećmi całe dni na plaży i nawet nie pomyślałam o tym, by tracić czas siedząc przed komputerem.
Miałam zakończenie roku szkolnego. Wypisywanie świadectw, cała końcoworoczna biurokratyczna zadymka też już za mną.
Miałam też gościa - kilka dni w Irlandii gościła moja mama. Cudowna, acz bardzo absorbująca kobieta.
I to wszystko złożyło się na to, że nie pisałam od kilku tygodni. Ale czytałam - o tym następnym razem:)
Wychodzi na to, iż tłumaczę się po raz kolejny. Ale dziś po to, by opowiedzieć o pasji, która towarzyszy mi od lat - o fotografii.
Uwielbiam oglądać zdjęcia. Widzę na nich nie tylko główne postaci, ale sposób ich pokazania, tło, detale. Pamiętam, jak lata temu w ostrołęckiej czytelni przeglądałam czasopisma o podróżach. Zachwycałam się pięknymi fotografiami, zazdroszcząc autorom wspaniałych wojaży.
Sama też biegałam z aparatem - robiłam zdjęcia, by mnie na nich nie było. Mama zawsze na mnie się złościła, bo na wywołanych fotografiach według niej nic nie było. Kto to słyszał, żeby robić zdjęcia kwiatkom, kłosom zboża albo robaczkom? Aparat cyfrowy bardzo ułatwił mi życie; w swoim archiwum mam tysiące zdjęć.
I od ponad dwóch lat swoimi zdjęciami dzielę się na blogu, facebooku oraz na instagramie. W ostatnim czasie byłam tylko na tym ostatnim.
Czemu akurat instagram?
Po pierwsze - patrz powyższe akapity - lubię robić zdjęcia, lubię je oglądać. Dzielę się tym, co widzę, co mnie otacza. Dzielę się swoimi małymi przyjemnościami, fascynacjami. Utrwalam je.
Po drugie - z dziesiątek zdjęć wybieram jedno, które jest dla mnie kwintesencją danej chwili. Po bardzo intensywnym dniu decyduję, co było najsilniejszym wrażeniem. Instagram jest formą pamiętnika, a może raczej albumu. Dzielę się kawałkiem swojego życia, wpuszczam do niego obcych ludzi, ale sama decyduję, ile pozwolę im zobaczyć.
Po trzecie - hasztagi. Śmieszna z nimi sprawa. Mały znaczek #, a potrafi tak wiele. Słowo lub wyrażenie poprzedzone tym właśnie znakiem staje się odnośnikiem do wszystkich zdjęć i informacji z tym słowem się kojarzących. Mogę w ten sposób sprawdzać własne zdjęcia, ale też podglądać skojarzenia innych. Sprawdźcie, jakie ciekawe fotografie można znaleźć pod hasztagiem #booklove albo #czytampopolsku:)
Po czwarte - zrobienie zdjęcia nie jest tak wymagające jak napisanie recenzji, a stanowi świetne uzupełnienie bloga. Na swoim instagramie pokazuję Irlandię, jej piękno. Robię zdjęcia moim kotom - cudownie pozują - nie mogę się oprzeć. Ale robię też zdjęcia przeczytanym książkom. Zdjęcie też jest formą wyrażenia opinii. Zwłaszcza, gdy brakuje słów lub czasu na pisanie.
Powodem piątym niech będą serduszka. Facebook ma słynne lajki, a instagram ma właśnie serduszka. Kliknięcie tego symbolu pod czyimś zdjęciem jest wyrażeniem sympatii dla danego ujęcia. Można też komentować. W ten sposób udało mi się wirtualnie poznać właścicieli kilku cudnych profili; odnaleźć ludzi o podobnych zainteresowaniach i bliskim poczuciu estetyki.
Być może zbyt chętnie rozdaję instagramowe polubienia, ale liczę na to, że kogoś być może ucieszą podobnie jak mnie.
Obserwuję profile wielu blogerów, pisarzy, dziennikarzy, ale też ludzi, którzy po prostu lubią robić zdjęcia, ciekawie widzą świat i kreatywnie go pokazują.
Nie mam obleganego profilu, chociaż cieszy mnie rosnąca liczba obserwatorów. Moje zdjęcia nie są idealne i każde zdaje się być z innej beczki, ale naprawdę to uwielbiam!
Mieliśmy dwa tygodnie pięknej pogody, a to w Irlandii jest zjawiskiem wyjątkowym. Aż boję się pomyśleć, że to był początek i koniec lata na Zielonej Wyspie. Korzystaliśmy z tej pięknej pogody, spędzałam z dziećmi całe dni na plaży i nawet nie pomyślałam o tym, by tracić czas siedząc przed komputerem.
Miałam zakończenie roku szkolnego. Wypisywanie świadectw, cała końcoworoczna biurokratyczna zadymka też już za mną.
Miałam też gościa - kilka dni w Irlandii gościła moja mama. Cudowna, acz bardzo absorbująca kobieta.
I to wszystko złożyło się na to, że nie pisałam od kilku tygodni. Ale czytałam - o tym następnym razem:)
Wychodzi na to, iż tłumaczę się po raz kolejny. Ale dziś po to, by opowiedzieć o pasji, która towarzyszy mi od lat - o fotografii.
Uwielbiam oglądać zdjęcia. Widzę na nich nie tylko główne postaci, ale sposób ich pokazania, tło, detale. Pamiętam, jak lata temu w ostrołęckiej czytelni przeglądałam czasopisma o podróżach. Zachwycałam się pięknymi fotografiami, zazdroszcząc autorom wspaniałych wojaży.
Sama też biegałam z aparatem - robiłam zdjęcia, by mnie na nich nie było. Mama zawsze na mnie się złościła, bo na wywołanych fotografiach według niej nic nie było. Kto to słyszał, żeby robić zdjęcia kwiatkom, kłosom zboża albo robaczkom? Aparat cyfrowy bardzo ułatwił mi życie; w swoim archiwum mam tysiące zdjęć.
I od ponad dwóch lat swoimi zdjęciami dzielę się na blogu, facebooku oraz na instagramie. W ostatnim czasie byłam tylko na tym ostatnim.
Czemu akurat instagram?
Po pierwsze - patrz powyższe akapity - lubię robić zdjęcia, lubię je oglądać. Dzielę się tym, co widzę, co mnie otacza. Dzielę się swoimi małymi przyjemnościami, fascynacjami. Utrwalam je.
Po drugie - z dziesiątek zdjęć wybieram jedno, które jest dla mnie kwintesencją danej chwili. Po bardzo intensywnym dniu decyduję, co było najsilniejszym wrażeniem. Instagram jest formą pamiętnika, a może raczej albumu. Dzielę się kawałkiem swojego życia, wpuszczam do niego obcych ludzi, ale sama decyduję, ile pozwolę im zobaczyć.
Po trzecie - hasztagi. Śmieszna z nimi sprawa. Mały znaczek #, a potrafi tak wiele. Słowo lub wyrażenie poprzedzone tym właśnie znakiem staje się odnośnikiem do wszystkich zdjęć i informacji z tym słowem się kojarzących. Mogę w ten sposób sprawdzać własne zdjęcia, ale też podglądać skojarzenia innych. Sprawdźcie, jakie ciekawe fotografie można znaleźć pod hasztagiem #booklove albo #czytampopolsku:)
Po czwarte - zrobienie zdjęcia nie jest tak wymagające jak napisanie recenzji, a stanowi świetne uzupełnienie bloga. Na swoim instagramie pokazuję Irlandię, jej piękno. Robię zdjęcia moim kotom - cudownie pozują - nie mogę się oprzeć. Ale robię też zdjęcia przeczytanym książkom. Zdjęcie też jest formą wyrażenia opinii. Zwłaszcza, gdy brakuje słów lub czasu na pisanie.
Powodem piątym niech będą serduszka. Facebook ma słynne lajki, a instagram ma właśnie serduszka. Kliknięcie tego symbolu pod czyimś zdjęciem jest wyrażeniem sympatii dla danego ujęcia. Można też komentować. W ten sposób udało mi się wirtualnie poznać właścicieli kilku cudnych profili; odnaleźć ludzi o podobnych zainteresowaniach i bliskim poczuciu estetyki.
Być może zbyt chętnie rozdaję instagramowe polubienia, ale liczę na to, że kogoś być może ucieszą podobnie jak mnie.
Obserwuję profile wielu blogerów, pisarzy, dziennikarzy, ale też ludzi, którzy po prostu lubią robić zdjęcia, ciekawie widzą świat i kreatywnie go pokazują.
Nie mam obleganego profilu, chociaż cieszy mnie rosnąca liczba obserwatorów. Moje zdjęcia nie są idealne i każde zdaje się być z innej beczki, ale naprawdę to uwielbiam!
Ever wanted to get free Facebook Followers and Likes?
OdpowiedzUsuńDid you know you can get these AUTOMATICALLY AND ABSOLUTELY FOR FREE by getting an account on Like 4 Like?