piątek, października 03, 2014

Niezwykła moc słowa pisanego ("Jedwabnik" R. Galbraith)


Pięknej jesieni ciąg dalszy... Mieszkam w Irlandii pięć lat, a takiego września nie było. Nawet najstarsi Irlandczycy nie pamiętają... To niezwykłe.

Niezwykle jest też to, co dzieje się w książkowej blogosferze. Tyle o blogowaniu to chyba jeszcze nie było. Zewsząd słychać głosy  świętego oburzenia blogowego światka. Napisali o blogerach (w Wyborczej napisali!!!)  - dobrze,  nieprawdę napisali - źle. Zdjęcia wydrukowali - dobrze, nie o wszystkim napisali - źle;  że zacytowali - dobrze, że cytaty wyrwane z kontekstu - źle...
Trochę nie rozumiem tego wzburzenia, bo przecież wiadomo, że w jednym artykule zagadnienia się nie opisze - można coś zasygnalizować, na coś zwrócić uwagę... A to, że dziennikarze ogólnokrajowej gazety postanowili temat potraktować bardzo potwierzchownie, trochę nas dotknęli, obrazili - ale to świadczy o nich. Nie ma o co piany bić...
Gosiarelli biorącej udział w dyskusji o artykule, znalazłam świetne zdanie - "siłą blogera jest jego niedoskonalość". Jasne, że tak. Siłą blogosfery książkowej jest jej różnorodność.  Rozpiętość tematyczna - można przeczytać o książeczkach dla dzieci, młodzieżowych lekturach mniej lub bardziej oderwanych od rzeczywistości; o czymś dla kobiet i dla twardych mężczyzn; o powieściach elitarnych, trudnych, nagradzanych, ale też o tych zapomnianych, krytykowanych, kontrowersyjnych... Wiek blogerów, stopień  znajomości zagadnień teoretycznoliterackich czy zasad pisania recenzji - nikt nie ustalił reguł rządzących blogowym światem - i mam nadzieję, iż tego nie zrobi! 
Niektórzy piszą recenzje, inni teksty krytyczne, inni recki (niektóre sa nawet miodzio), inni między opinie o książkach wplatają swoje wynurzenia osobiste. I dlatego w to weszłam, i dlatego będę pisać.
 A to,  że ktoś chce przeczytać, co piszę - cieszy, wzrusza, daje siłę, pozytywnie nakręca:) A że czasem ktoś powie  - zachęcilaś, podobało mi się. Kochani - to mnie uszczęśliwia! Naprawdę!

Ważne są teraz te wszystkie wypowiedzi na wielu blogach, bo przecież ilu blogerów - tyle opinii. Ja sobie to wszystko obserwuję ze swojego zakątka na Zielonej Wyspie. Czytam o festiwalach literackich, dyskusjach o literaturze kobiecej i przyszłości blogosfery. Wyczuwam napięcie przed rozdaniem nagród wszelakich. I tylko jedno się nie zmienia  -  czytanie dalej jest czytaniem. Ma sprawiać przyjemność. Książki (a coraz częściej ebooki) jak kupowałam,  tak kupuje... Lubię pisać o książkach i będę. Mogę, więc będę. 


Słowem bym o tym szumie nie wspomniała, gdyby nie to, że "Jedwabnik" trochę mi korespondował z tym, o czym piszą w Polsce.
 Dobrze, że u nas nie ma trupa w szafie - chyba?!

Nowa książka pani Rowling jest o niezwykłym wpływie słowa pisanego.
Kontrowersyjny pisarz ukończył książkę, w której obraża niemalże wszystkich ze swojego otoczenia - dostaje się żonie, kochance, kolegom po fachu, wydawcom. Ukończył, narobił szum i zniknął.
Zadaniem Strike'a najpierw ma być odnalezienie zaginionego pisarza, męża zaniepokojonej żonie. Dociera do wspomnianej książki i jest zniesmaczony. W toku śledztwa odnajduje zwłoki, strasznie zmasakrowane. Główną podejrzaną policji zostaje żona. Zlecenie detektywa zostaje zmienione - udowodnić, że jest niewinna. Szósty zmysł Cormorana każe kobiecie wierzyć. Podczas przesłuchań okazuje się, że głównym motywem morderstwa jest owa książka. Zainteresowani?

Czego możecie się spodziewać po lekturze ? Perwersji, wyciągania brudów, rodzinnych tajemnic, pomówień, dziwnych obscenicznych obrazów. A wszystko to w przedświątecznej atmosferze. Choć to listopad, to czuć już bożonarodzeniową gorączkę. Zaśnieżony Londyn, świat pubów, taksówek, metra - gdyby włączyć google maps można by podążać za Strike'em niemal krok za krokiem. Miejscami spowolniało to akcję, ale budowało klimat. Opisy ulic, witryn, przechodniów - bardzo ciekawe!
Cormoran Strike - prywatny detektyw. Polubiłam gościa. Niesamowicie inteligentny, z niezwykłym darem dedukcji, niesamowitej pamięci. Chętnie posługujący się ironią. Z dystansem do siebie i do świata. Metodyczny i intuicyjny zarazem. Prawdziwy facet - twardy, nie skarżący się na swój los. Przez swoją niepełnosprawność - bliski i prawdziwy. Z ciekawą przeszłością. Wrażliwy twardziel - weteran z Afganistanu czytający Katullusa, kibic Arsenalu Londyn, czasem potrzebujący kobiety na jedną noc. Głównie zajmuje się obserwowaniem mężczyzn z charakterystycznymi torbami cudzołożnika. Przestrzega tylko jednej zasady: "rób, co do ciebie należy, i rób to dobrze".


Równie ciekawa postać - Robin - asystentka Strike'a. Inteligentna młoda kobieta marząca o karierze detektywa. Nie ulegając fochom narzeczonego, pomaga w rozwiązaniu zagadki, kierując się trochę kobiecą intuicją i niezwykłym zmysłem ciekawości. Kibicuję jej - chciałabym, żeby została współpracownicą, panią detektyw. Ciekawe, jak rozwinie się wątek Strike'a i Robin - oby nie było za słodko...
Minus - akcja chwilami nieco zamotana. Podejrzanych dużo, mylili mi się... Za dużo chodzenia po pubach, siedzenia w barach, gadania - część przesłuchań mogła być krótsza...
Ale było kilka momentów, gdzie wstrzymałam oddech, gdy owracałam wzrok, a nawet się uśmiechałam.

Klimatyczny kryminał z ciekawą stroną obyczajową, z Londynem w tle, z nietuzinkowymi bohaterami. Czyta się bardzo dobrze - warto!
Podejrzewam, że pani Rowling pracuje już nad następną książką o nietypowym detektywie -
z przyjemnością ją przeczytam.



 Podczas lektury "Jewabnika" po raz kolejny zdawałam sobie sprawę z tego, że kryminały tak na mnie nie działają, jak powieści o ludzkich uczuciach. Choćby trup był najbardziej rozbebeszony, to nie wzrusza mnie tak jak emocjonalnie poharatany człowiek. I tylko dlatego nowa książka J.K. Rowling dostaje ode mnie 5 punktów (na 6 możliwych w mojej subiektywnej ocenie)
I co wy na to? Jestem frajerką - bo za ebooka zapłaciłam, dobrze o książce napisałam, nic z tego nie mam.... Jestem zadowoloną z siebie frajerką !

9 komentarzy:

  1. Muszę przeczytać. Dzisiaj dostałem "Wszystko, co lśni". Jestem pod wielkim wrażeniem, ma dziewczyna talent, a nagroda jak najbardziej zasłużona. W Polsce już jest dostępna wersja na czytniki. Premiera papierowa nieco później :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam chrapkę na książkę panny Catton, ale na razie pustka w portmonetce...

      Usuń
  2. Podejrzewałam, że za to zdanie mi się oberwie, a tu proszę! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj, ręce mi opadły, gdy przeczytałam artykuł w gazecie :( Najtrafniejsze chyba słowo, które by go opisało, to >niesprawiedliwy<. Tak, uważam, że artykuł jest niesprawiedliwy i krzywdzący, ale jak ktoś chce w taki sposób zwracać na siebie uwagę - to proszę, jego wola. Ja uwielbiam zaglądać na Twojego bloga, czytać Twoje osobiste przemyślenia -pisane nie pod publikę, nie dla kogoś i za coś, ale od serducha. Dzięki Tobie czytam, czytam i czytam, mimo że czasu mam jak na lekarstwo. Dziękuję! A teraz pędzę do mojej Rose, bo dziś nawet jeszcze do niej nie zajrzałam, a księciuniu coś mi się tu nie podoba z tym swoim zachowaniem!
    Buźka <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kasiu - Ty wiesz, jak sprawić koleżance przyjemność... Piszę prosto z serca i cieszę się, że jakieś inne serce znajduje u mnie coś dla siebie... To ja dziękuję<3
      Już nie mogę się doczekać Twoich wrażeń po lekturze Rose de Valenord - pamiętasz, kto Ci ją polecił?

      Usuń
    2. Pamiętam, jak powiedziałaś mi, że czytając tę powieść, myślałaś o mnie :) Dziękuję <3

      Usuń
  4. Post przez złośliwość losu zniknął i został przeze mnie odbudowany...

    OdpowiedzUsuń
  5. zachęciłaś mnie, bo zastanawiałam się nad tą książką i teraz już wiem, że niedługo ją na pewno przeczytam. :)
    i też właśnie lubię w blogosferze to, że jest taka różnorodna i każdego dnia można kompletnym przypadkiem natrafić na coś naprawdę świetnego. sama bardzo dużo czytam, kiedyś nawet próbowałam pisać o tym co przeczytałam, ale jednak w tym się nie odnalazłam, lepiej z innymi opowieściami mi wychodzi. :)
    pozdrawiam.
    http://poprostumadusia.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A znasz "Wołanie kukułki"? Mnie się bardzo podobały obie książki Roberta vel Joanne.
      Różnorodności blogosfery nie doceniają chyba tylko ci, którzy za bardzo sobie cenią swoje poletka...
      Pozdrawiam

      Usuń