środa, grudnia 03, 2014

Nic ważnego

Listopad się skończył. Czas przecieka mi między palcami. Nie poznaję sama siebie - brakuje mi energii, weny, pomysłów. Mam ochotę na nicnierobienie. A nawet nicniemówienie... Nawet czytać mi się za bardzo nie chcę... Czyżby przesilenie jesienno-zimowe? Chociaż w Irlandii wciąż jest zielono... Magda Witkiewicz ciągle zwracała na to uwagę. Nie mogła się nacieszyć listopadową zielenią. Zaczynają kwitnąć właśnie krzaczki - takie  żółte i  kolczaste, mocno pachnące  - niemalże identycznie jak waniliowa choinka kupowana na stacji benzynowej. Nic i nikt ich nie rusza - kłują bardzo mocno. Rozsiane przy niskich murkach razem z jeżynami stanowią naturalne ogrodzenie dla owiec i krów wciąż  pasących się na pastwiskach.


Dojrzewają ostrokrzewy, czuć zbliżające się święta. Wszędzie są już widoczne świąteczne dekoracje. W domu przygotowania do świąt - staram się zmobilizować: sprzatam, myślę o koniecznych sprawunkach, ale nie umiem się tym cieszyć. Najbardziej przeżywa ten czas moja Gabrysia - ona lubi widzieć we wszystkim sens i zasadność, więc nie dość, że mi pomaga, to jeszcze ciągle podpytuje. Tłumacząc jej - rezolutnej pięciolatce- zasadnicze kwestie, sama porzadkuje myśli...


Ekscytacja związana z pierwszym dniem w nowej szkole dawno wyparowała, za nami trzy miesiące  roku szkolnego. Dziewczyny w gimnazjum mają za sobą  tydzień egzaminów - żadnych lekcji - uczniowie idą do szkoły, by zaliczać kolejne przedmioty. To stresujący czas dla mnie, ale przede wszystkim dla nich. Wywiadówka jednak nas uspokoiła - każdy z rodziców chciałby słuchać podobnych pochwał. Posprzeczaliśmy się z małżonkiem, kto ma pójść - padło na niego. Wrócił dumny i zadowolony. Tu nie ma jako takich zebrań z rodzicami. W wyznaczonym czasie nauczyciele czekają na rodziców i rozmawia się indywidualnie.
Gabrysia przeczytała mi kilka dni temu swoją pierwszą książeczkę po angielsku - kilknaście wyrazów, ale przeczytanych samodzielnie - jestem dumna!
Nie wiem, czy wiecie, ale w Irlandii jest inny system uczenia czytania - dzieci czytają globalnie - uczą się całych wyrazów. Spellingowanie to następny etap. Gabi ma problem, bo w irlandzkiej klasie uczą ją właśnie tak, a gdy w niedzielę idzie do polskiej zerówki, uczy się pierwszych literek.  Jeszcze na dodatek inaczej wymawianych... Ale daje radę. Dajemy...
Ostatnio czytaliście u mnie o wizycie Magdy Witkiewicz - to było dla mnie niesamowite wyróżnienie. Czułam się ważna. Okazało się, że z Magdą i Anią szybko nawiązałyśmy bardzo dobry kontakt. Niemalże codziennie się z sobą kontaktujemy. Jestem na bieżąco informawana o tym, na jakim etapie procesu wydawniczego jest najnowsza książka Magdy "Pierwsza na liście". Z przeczytanych fragmentów wiem, że ta książka ma szansę zrobić wiele dobrego. Już nie mogę się doczekać... Kibicuję jej bardzo.
Nic ostatnio nie recenzowałam, bo czytałam książkę, której jeszcze nie ma. To znaczy jest, została napisana, ale jeszcze nie wydana. Zajmowałam się trochę korektą. Niestety nie mogę zdradzić szczegółów, ale mam nadzieję, że autorowi uda się znaleźć wydawnictwo, które ją wyda... Muszę trzymać kciuki... Po rozmowach z ludźmi pióra nieco inaczej spojrzałam na wiele kwestii, o których nigdy nie myślałam, nie zdawałam sobie sprawy, jak trudno wydać książkę, jak wiele pracy to wymaga...

Szukalismy z mężem prezentów dla dzieci - bawiliśmy się w Mikołajów. Muszę o tym napisać, bo wygląda to inaczej niż w Polsce. Sklep z zabawkami otwarty jest do 11  w nocy. Niesamowity wybór - półki pod sam sufit. Do ostatniej chwili jest w nim tłoczno. Ludzie mieli kosze pełne zabawek... Płacili za nie po kilkaset euro. Nikt mi nie wmówi, że w Irlandii jest kryzys...



Myślę  o porządkach w swojej biblioteczce - czy bylibyście zainteresowani zakupem  w ogóle niezniszczonych książek? Może polscy  corkowianie?  Wiem, że jedzie do mnie karton kolejnych książek, a ja nie mam miejsca na półkach... Dajcie znać.


Wybaczcie chaos wpisu... Chciałam napisać o tym, co aktualnie mnie zajmuję - wiem, że niektórzy czekają na wieści z mojego zielonego wzgórza.
 Pomimo,  że jest już grudzień, to piosenka  będzie listopadowa... Jeszcze chwila jesiennej zadumy, jeszcze trochę pomilczę, by za moment wpaść w wir świątecznej gorączki...


1 komentarz:

  1. Witaj Edyto! Od jakiegoś czasu podczytuję, teraz sama założyłam bloga, Zapraszam, może się spodoba :)

    OdpowiedzUsuń