Byłam na rewelacyjnym przedstawieniu. Byłam na przedstawieniu przygotowanym przez uczniów. Ogladałam wczoraj spektakl "Bodyguard" w szkole moich córek - w Kinsale Community School. Miałam pisać o ostatnio przeczytanej książce, ale jestem pod tak dużym wrażeniem, że spróbuję opisać to, co widziałam. Oczywiście, według mnie, najważniejszą osobą była skrzypaczka - moja córka Natalia. Zagrała wspaniale! Ze wszystkich swoich dzieci jestem dumna, ale wczoraj moje myśli zdominowało moje najstarsze dziecko. Zewsząd słyszałam, że jest amazing, incredible... Niesamowita po prostu - jakże nie być dumną, gdy się wie, ile musi na taki efekt pracować... Miała 90 stron nut... Oprócz niej w orkiestrze byli sami dorośli - wykształceni muzycy.
Jednakże nie o tym chciałam pisać. Wiem, jak wyglądały przygotowania; wiem, jakie były wsparcie szkoły, widziałam efekt. I odczuwam żal i smutek, bo pamiętam, jak wyglądały prace nad jakimikolwiek przedstawieniami w Polsce, gdy pracowałam w szkole. Nieco inaczej... Zawsze zmagałam się z różnymi problemami. Trzeba było zmotywować uczniów, namówić, żeby chcieli zostać po lekcjach. Trudno było się doprosić o wsparcie dyrekcji, więc o wszystko trzeba było zadbać samemu. Pamiętam, jak w domu robiłam różne dekoracje lub stroje. Zawsze cieszyłam się z efektu pracy swojej i swoich uczniów, ale nigdy nie doczekałam się żadnych podziękowań. Przykre...
Tu przygotowania do spektaklu trwają kilka miesięcy. Są castingi wśród uczniów - im zależy na udziale. Wszyscy chętni dostają jakąś rolę. Na scenie lub w obsłudze. Zaangażowanych zostało ponad 50 uczniów i kilku nauczycieli. Szkoła dba o profesjonalne nagłośnienie, oświetlenie, stroje, scenografię, reklamę. Wiem, ile czasu wszyscy spędzili na próbach, np. niemalże całą niedzielę
(od 13 do 22 - wyobrażacie sobie, żeby w polskiej szkole ktoś chciał spędzić tyle czasu?!) Dziewczyna grająca Rachel widać było, że długo pracowała nad śpiewem. Miała wypracowany każdy sceniczny ruch. I może nie dorównała Whithey Houston, ale i tak była fantaastyczna. Wszyscy byli świetni. Wśród uczniów były charakteryzatorki i fryzjerki, więc aktorzy prezentowali się wyśmienicie.
Jednakże nie o tym chciałam pisać. Wiem, jak wyglądały przygotowania; wiem, jakie były wsparcie szkoły, widziałam efekt. I odczuwam żal i smutek, bo pamiętam, jak wyglądały prace nad jakimikolwiek przedstawieniami w Polsce, gdy pracowałam w szkole. Nieco inaczej... Zawsze zmagałam się z różnymi problemami. Trzeba było zmotywować uczniów, namówić, żeby chcieli zostać po lekcjach. Trudno było się doprosić o wsparcie dyrekcji, więc o wszystko trzeba było zadbać samemu. Pamiętam, jak w domu robiłam różne dekoracje lub stroje. Zawsze cieszyłam się z efektu pracy swojej i swoich uczniów, ale nigdy nie doczekałam się żadnych podziękowań. Przykre...
Tu przygotowania do spektaklu trwają kilka miesięcy. Są castingi wśród uczniów - im zależy na udziale. Wszyscy chętni dostają jakąś rolę. Na scenie lub w obsłudze. Zaangażowanych zostało ponad 50 uczniów i kilku nauczycieli. Szkoła dba o profesjonalne nagłośnienie, oświetlenie, stroje, scenografię, reklamę. Wiem, ile czasu wszyscy spędzili na próbach, np. niemalże całą niedzielę
(od 13 do 22 - wyobrażacie sobie, żeby w polskiej szkole ktoś chciał spędzić tyle czasu?!) Dziewczyna grająca Rachel widać było, że długo pracowała nad śpiewem. Miała wypracowany każdy sceniczny ruch. I może nie dorównała Whithey Houston, ale i tak była fantaastyczna. Wszyscy byli świetni. Wśród uczniów były charakteryzatorki i fryzjerki, więc aktorzy prezentowali się wyśmienicie.
Integralną cześcią przedstawienia były filmiki zrobione poza szkołą, a wyświetlone na tablicy multimedialnej. W tych filmikach wystąpiła szkolna dyrekcja, lokalne VIP-y - wszyscy z humorem, z dystansem do siebie. Największą furorę zrobił jeden z nauczycieli, który wyszedł na scenę w stroju kowboja i zaśpiewał. Rewelacja! Uczniowie wystawiali "Bodyguard" - na podstawie filmu. Wyobraźcie sobie, że zrobili to całkiem wiernie. Mick Jakson wyreżyserował melodramat, wersję z Kinsale można określić jako komedię, gdyż tutejszemu reżyserowi udało się wpleść sporo odniesień do irlandzkiej rzeczywistości. Show trwało prawie dwie godziny - w szkole można było kupić popcorn, lody, specjalnie przygotowane foldery. Rewelacja!
Usłyszałam wiele znanych kawałków - "I wanna dance with somebody", "All at once", "Candy", "Demons" ("Imagine Dragons") i słynne "I will always love you". Największe wrażenie zrobiło na mnie "Bohemian Rhapsody"... Spektakl zakończyły fontanny sztucznego ognia oraz serpentyny.
Następne show za dwa lata, może zagra moja druga córeczka...
Odtwórczyni głównej roli
Wspaniała choreografia
Fantastycznie tańczący młodzi mężczyźni
I świetnie tańczące dziewczęta
Orkiestra - ta ślicznotka ze skrzypcami to moja Córka
Uśmiałam się do łez podczas występu No Direction
Finał - wszyscy na scenie. Brawo! Brawo! Brawo!
A takie plakaty można było zobaczyć w wielu miejcach w Kinsale
Wygląda to wszystko świetnie! I dla najważniejszej skrzypaczki gratulacje :)
OdpowiedzUsuńDziękuję w imieniu córki:)
UsuńDla takich chwil warto żyć.
OdpowiedzUsuńOj, tak. Długo się je pamięta...
Usuń