niedziela, lutego 09, 2014

Domowa biblioteczka


Od kilku lat mieszkam w Irlandii, moje córki chodzą do irlandzkich szkół; w większości codziennych sytuacji musimy posługiwać się językiem angielskim. Stwierdziłam, że w moim domu będę bronić polskości. Mówimy wyłącznie po polsku, chociaż po tych kilku latach zauważam, że niektóre zwroty angielskie jakoś same cisną się na język np. next time znacznie krótszy od polskiego odpowiednika... Moje córki chodzą do polskiej szkoły - pomimo, że jest to ich szósty dzień nauki w tygodniu, to nie mają prawa zrezygnować. Bo nie...Oglądamy polską telewizję, chociaż ostatnio coraz rzadziej..., wolę obejrzeć film - oczywiście z polskim lektorem lub chociaż z napisami...
 I, by w końcu zacząć pisać na temat, czytamy polskie książki, polską prasę...
W Polsce na półkach zostawiłam kilkaset książek, nie wszystkie zdążyłam przeczytać, czasami wspominam jak są poustawiane, co bym chciała sobie  tu przywieźć... Ale nie narzekam na brak lektur.. Pomimo tego, że naszą rodzinę utrzymuję mój mąż ( bo moje dochody są raczej niewielkie), to materialnie jest nam na Zielonej Wyspie lepiej niż w ojczyżnie...Dzięki temu mogłam sobie pozwolić na budowanie tu domowej biblioteczki. Na początku korzystałam z polskiej  księgarni znajdującej się w pobliskim mieście - jednak ceny po przeliczeniu euro na złotówki były bardzo wysokie. Zrezygnowałam... Do polskiej szkoły zaczął przyjeżdzać pan z polskimi książkami - było nieco taniej, lecz dalej drogo...Zaczęłam szukać księgarni   wysyłkowych - Merlin i Empik wysyłają za granice za całkiem przyzwoite pieniądze i ... zostałam ich stałym klientem.
Na chwilę obecną na moich półkach jest 439 książek; kolejne kilkadziesiąt jest u moich córek.
Wszystkie swoje książki mam skatalogowane... - pracowałam kiedyś w bibliotece, więc korzystam z doświadczeń, a i na Androidzie znalazłam bardzo przyjemną aplikację ...

Zapisuję też ksiązki, które pożyczam... Bardzo chętnie dzielę się swoimi książkami. Cieszy mnie to, że przeważnie umiem doradzić, dobrać lekturę do osoby. Czasem jest nawet tak, że czytając coś mam konkretną osobę przed oczyma, wiem, kto powinien daną książkę przeczytać, wiem, komu może coś uzmysłowić, coś pokazać, sprawić przyjemność...

O mojej pasji wiedzą już chyba wszyscy moi znajomi... Potwierdziły to chociażby dzisiejsze rozmowy z koleżankami:
- Warto przeczytać "Dziewczynkę w czerwonym płaszczyku"?
- Romy Ligockiej?
- Tak? Chyba tak...
- Kochana, Ligocka pięknie buduje obrazy, w niewielu słowach potrafi przekazać coś, co innym sprawia wiele trudu, chociażby opisywali godzinę...
- To chyba przeczytam...
- Mogę ci pożyczyć, mam na półce...

i kilka chwil później:
- Nie wiesz, czy Lackberg coś piszę? Bardzo mi się podoba ta seria, którą mi poleciłaś...
- Nie, z tego co wiem, to po napisaniu kryminałów o Fjallbacke, powstała tylko krótka książeczka a la Agatha Christie "Zamieć śnieżna i zapach migdałów". Miała powstać jakaś książka kucharska tej autorki, ale nic nie słyszałam, by tak było...
- Szkoda, bo ma kobieta talent do tworzenia mrocznych historii, które się lekko czyta.
- Na swojej stronie umieściła instrukcję, jak napisać kryminał, więc może skorzystasz z jej rad...
- Żartujesz?!

I tak jest bardzo często... Lubię to. Bardzo.

Skończyłam czytać pierwszy tom kryminałów Jo Nesbo "Człowiek - nietopierz".
Muszę przyznać, że zrobiła wrażenie fabuła, zagadka kryminalna, budowanie napięcia, jednak coś przeszkadzało w odbiorze lektury. Nie wiem, czy problemem jest język autora, czy tłumaczenie, czy fakt, że książkę czytałam korzystając z Kindla... Pomysł na umieszczenie głównego bohatera, norweskiego policjanta w Australii wydał mi się trochę naciągany, ale autor obronił swoją wizję. Sporo dowiedziałam się o Aborygenach, australijskich tradycjach... Ciekawe
5/6

7 komentarzy:

  1. W takim razie ja koniecznie muszę nadrobić zaległości i w końcu przeczytać coś pani M. Gutowskiej-Adamczyk :) Znasz mnie, więc liczę na to, że sama coś wybierzesz :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytając "Podróż do miasta świateł", wiedziałam, że na pewno Ci się spodoba...

    OdpowiedzUsuń
  3. A zatem pomyślałaś o mnie :) Dziękuję...

    OdpowiedzUsuń
  4. Edytko, niezmiernie sie ciesze ze cie mam.:) Leze w lozku powalona jakas "straszna" choroba i gdy tylko pomysle, ze obok mnie lezy "zawsze do uslug" Kindelek, a w nim tyle dobroci... to mi temperaturka ladnie spada. Dziekuje za wszystkie rady...:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam to samo. Z tego wszystkiego założyłam kilka lat temu bloga (piąty roku już leci), jak również bibliotekę polską przy polskiej szkole, bo bez rozmów o książkach żyć nie mogłam, a moje polecanie przynajmniej znalazło ujście w bibliotece. Zaczynaliśmy z setką książek, a teraz mamy już grubo ponad 2 tysiące, głównie nowości kolejnych lat. Dumna jestem z tego bardzo. Masz profil bloga na FB?

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak Ty to zrobilaś? W naszej szkolnej bibliotece sa głównie lektury... Rodzice mogą sięgać do klasyki.. nowości - marzenie. Znajomi wiedzą, ze prędzej u mnie....co mnie zresztą bardzo cieszy...

    OdpowiedzUsuń