środa, czerwca 03, 2015

W podróży z książką, readerem i audiobookiem - "Idealne życie" K. Kołczewskiej, "Fartowny pech" O. Rudnickiej i "Złodziejka marzeń" A. Sakowicz

Pomiędzy Irlandią a Polską, gdzieś nad Europą, zaczęłam czytać "Idealne  życie" Katarzyny Kołczewskiej. Oczywiście w formie ebooka, bo do torebki zmieścił się tylko czytnik. O tym,  by do Polski wieźć jakiekolwiek książki nie było mowy. Zresztą - ja lubię korzystać z mojego Kindla. Jest lekki, poręczny, a jednocześnie bardzo pojemny - mogę przy sobie mieć kilkaset książek... Dodatkową jego zaletą jest podświetlany ekran - sprawdza się każdej nocy, gdy nie chcę nikogo budzić, nie włączam żadnej lampki. Od razu muszę zapewnić wątpiących, że w ogóle nie męczy oczu. Mam dość poważną wadę wzroku, ale wieczorami łatwiej mi czytać  z czytnika niż  papierowej książki, na której światło nierówno się rozkłada.




"Idealne życie" to kolejna festiwalowa propozycja. To  historia dwóch sióstr. Jedną poznajemy ze strzępów informacji podczas śledztwa, bowiem akcję rozpoczyna scena pojawienia się policji na miejscu śmierci Elżbiety - popelniła samobójstwo. Fakty są zaskakujące - kobieta była dyrektorem, miała pieniądze, mieszkanie, syna na studiach w Londynie, pomoc domową.  Czemu podjęła taką decyzję. Czy na pewno była to jej decyzja? Co działo się przed jej śmiercią? Na te pytania odpowiedź próbuje znaleźć Ewa, siostra bliźniaczka. Nie jest w stanie zrozumieć, dlaczego nic nie wyczuła, nic nie wiedziała o problemach siostry. Była pewna, że ma idealne życie.
Ewa jest nauczycielką, matką, żoną. Oboje z mężem muszą dużo pracować, by utrzymać rodzinę. Wiadomość o śmierci siostry  jest  szokująca. Kobieta jest załamana, ale chce się dowiedzieć, w którym momencie straciła z Elżbietą kontakt.  Czemu nie wiedziała o swojej siostrze tak wielu istotnych rzeczy.
Książka pomimo ciekawego pomysłu niestety trochę mnie irytowała. Jak można z dnia na dzień zostawić pracę w szkole; jak można wyjechać na nieokreślony czas, zostawić dom, dzieci, chorą matkę. Ogólnie postać Ewy była denerwująca - niezdecydowana i bezwolna. Chciała rozwiazać zagadkę śmierci siostry, a brakowało jej energii i siły. Miała mnóstwo informacji przed sobą i nie potrafiła ich złożyć.
Nie jestem w stanie uwierzyć w tę siostrzaną więż z prostego powodu - autorka pokazuje tylko jej brak. Nawet we wspomnieniach Ewy pokazane są sytuacje, gdy kobietom brakowało czasu lub okazji, by porozmawiać. Autorka na pewno pokazała tylko to, że nic w życiu nie jest idealne. Chyba zawsze w życiu jest tak, że coś dzieje się najczęściej kosztem czegoś innego... Katarzyna Kołczewska  porusza ciężkie tematy. Pisze o korupcji, zastraszeniach, przemocy fizycznej i psychicznej w małżeństwach, zdradach, braku porozumienia. Nie ma tu wielkiej miłości ani happy endu.  Ale przeczytać warto. 

W Polsce sporo czasu miałam spędzić w autobusach. Pamiętając  o swojej  chorobie lokomocyjnej, zakupiłam pierwszego w życiu audiobooka. Oczywiście szukałam propozycji festiwalowej - muszę przyznać, iż za dużego wyboru nie miałam.  Wybrałam "Fartowny pech" Olgi Rudnickiej. I muszę przyznać, że był to bardzo dobry wybór. Autorka tak zachęca do zapoznania się z jej najnowszą książką.


Świetnie wykreowani bohaterowie - to chyba główny walor tej powieści.  Gianni - włoski mafioso polskiego pochodzenia, który trochę niechętnie przyjmuje zlecenie od polskiego gangstera Padliny. Dziany Krystian - to policjant, który postanawia zostać prywatnym detektywem. a że jest niezbyt rozgarnięty, to łatwo mu nie będzie. I jeszcze Nadziany Filip - też policjant,  który przeprowadza się do malutkiej miejscowości Paszcze, licząc na to, że tu nie dogoni go jego opinia pechowca. Musicie przyznać, że świetne nazwiska dla bohaterów:)  Drogi mężczyzn się krzyżują i dzieje się.. Oj dzieje!  Uśmiałam się, słuchając tej historii. Nie wiem, co sobie myśleli inni pasażerowie w autobusie, patrząc na mnie - nieistotne. Grunt, że podróż ze słuchawkami w uszach minęła mi bardzo szybko i przyjemnie.

 Pierwszy audiobook niestety trochę mnie rozczarował, ale problemem nie była historia wymyślona przez Olgę Rudnicką, ale głos lektora, a konkretnie Macieja Więckowskiego.  Głosowa interpretacja  kompletnie do mnie nie trafiła. Powiem mocniej - wkurzała mnie. Na szczęście, historia  broniła się lekkością, inteligentnym humorem.
Sporo tu rozgrywek mafijnych, jednakże trudno tę książkę nazwać mocną sensacją - to raczej komedia obyczajowa z elementami sensacji. Na pierwszy plan wysuwa się humor  i to w każdej postaci: językowy, sytuacyjny i postaci. a afera kryminalna czy gangsterskie porachunki są tylko tłem. Książka jest bardzo sprawnie napisana, choć raczej subtelności i pięknej polszczyzny tu nie znajdziecie. Pojawiają się wulgaryzmy i  przekleństwa, ale jest lekko i zabawnie.  

A w drodze do domu, na moje zielone wzgórze, czytałam książkę, taką, jakie cenię najbardziej - papierową, w miękkiej oprawie, pachnącą farbą drukarską i papierem. Czytałam historię ciepłą, wzruszającą i humorystyczną jednocześnie. Powieść z pozytywnym przesłaniem, z wiarą w człowieka, w następny dzień, w miłość i przyjaźń.  Lekko napisaną, a jednocześnie coś przekazującą. Dzięki tej książce powrót do Irlandii stał się łatwiejszy. Lektura była czystą przyjemnością, bo czytałam o fajnej kobiecie. Bohaterka jest  nauczycielką, która bierze roczny urlop dla poratowania zdrowia i wyjeżdża, by pomóc chorej ciotce. Kocha czytać, marzy o napisaniu własnej książki. Jest samotną matką prawie dorosłej córki, trochę jak Judyta w powieści "Nigdy w życiu" K. Grocholi. Jest wyczulona na język, zwraca uwagę na gwarę kociewską, której używają mieszkańcy Starogardu, przysłuchuje się nowym słowom.  Piecze pyszne ciasta, którymi dzieli się z sąsiadami. Angażuje się  społecznie - pomaga dzieciom w hospicjum. Świetnie radzi sobie sama, ale marzy o miłości. I ta miłość ją odnajduje, jednakże z ckliwym romansidłem książka nie ma nic wspólnego.
"Złodziejka marzeń" to książka napisana w pierwszej osobie, przypomina trochę pamiętnik.  Czyta się ją szybko, za szybko. Ale od autorki dowiedziałam się, że dalsze losy Joanny i Lusi są prawie gotowe, więc cieszę się bardzo.
"Złodziejka marzeń" to historia bohaterki, która dwa razy upadła. Jak się z tych upadków podnosiła - trzeba przeczytać. To nie jest wybitna książka, ale ma w sobie cudowne ciepełko. Bardzo dobrze się czułam, czytając ją.  A na koniec dodam, że gdyby kiedyś udało mi się napisać własną książkę, to chciałabym, aby była podobna do tej:)



Z Ostrołęki do Gdańska jest prawie 300 km. Nie chciałam nikogo obarczać odwożeniem mnie. A jednocześnie chciałam pokazać dzieciom polskie pociągi. Od  wieków nie korzystałam z usług polskich kolei.  Jakość tego rodzaju podróżowania znacznie się poprawiła.  Nie wspominając o drobnym paradoksie, gdzie na trasie Olsztyn-Szczytno jechałam  - tyłem. Nie tylko ja. Wszyscy w pociągu. W przeciwnym kierunku pasażerowie też siedzieli tyłem do kierunku jazdy...  Ale nie o tym chciałam.  Nie mogłam oderwać wzroku od widoków za oknem. Chłonęlam cała sobą. zapatrywałam się.  Wzięłam czytnik do ręki, gdy dzieci przez chwilę zajęły się gierkami, ale jakoś mi nie szło. Czytanie dokończyłam w samolocie.
Zaserwowałam dziś aż trzy dania:) Ebooka, audiobooka i książkę analogową. Jakie są Wasze doświadczenia z korzystania z readera lub słuchania audiobooków? Które najczęściej wybieracie?



9 komentarzy:

  1. Edytko . Dziękuję. Przyznam się szczerze , ze korzystam z readera jak nie mam innego wyjscia , ale ksiązka zawsze u mnie jest na miejscu pierwszym . Tak bylo, jest i będzie...
    Ostatnio złapałam się na tym, że chciałam przewrócić kartkę na drugą stronę(na kindlu ).Ebooków raczej nie lubię, rozpraszam się, mysli podążają w nieznanym kierunku ?
    Bardzo Ci dziękuję, że mimo natłoku obowiązków znalazłas czas, aby zamiescic kolejny bardzo ciekawy post. Zlodziejkę marzeń przeczytam. Uwielbiam takie książki.Cieszę się, że wreszcie dorosłas do decyzji napisania książki, na którą czekam z utęsknieniem! Zauważyłam ostatnio, że rosnie nam coraz młodsze pokolenie autorek ... Dziękuję Edytko . Za wszystko !!!! Serdecznie pozdrawiam . Joanna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niech wszyscy mi zazdroszczą Takiej wiernej wspaniałej czytelniczki!!! Dziękuję Ci Asiu <3
      A do napisania własnej książki jeszcze nie dojrzałam. Nie lubię powielania schematów, więc dopóki w mojej głowie nie pojawi się jakiś oryginalny pomysł, nawet nie będę próbować.

      Usuń
    2. Edytko dziękuję za ciepłe słowa. Oops myslałam oczywiscie o audiobookach , nie o ebookach. To nad nimi nigdy nie mogę zapanować . Mysląc o książce - myslałam o tej w wersji papierowej . Wiem, że Ty, kobieta mysląca ,zrozumiałas mnie-kobietę chaos. Wiem , że się powtarzam, ale pomysł ze sztućcami super. Sama bym zasiadła do tak wspaniałej uczty. Najpierw na żer poszłaby książka analogowa.Edytko mysl, mysl ,cały czas mysl , gdyż ja czekam... Sciskam gorąco . J

      Usuń
    3. I jeszcze jedno GRATULUJĘ CI WSZYSTKICH WIERNYCH CZYTELNIKÓW I CZYTELNICZEK , TYCH DUŻYCH , A W SZCZEGÓLNOSCI TYCH MALUTKICH !!!

      Usuń
    4. Nikt mi nie uwierzy, że te anonimowe, fantastyczne, ciepłe komentarze jakiejś Joanny nie są przeze mnie podstawione... Znajomość z Joanną jest dowodem na to, jaką moc ma internet. Poznałyśmy się dzięki mojemu pisaniu. Okazało się, że podobne dusze muszą się odnaleźć... Gdy długo nie piszę, dostaję wiadomości, czy u mnie wszystko dobrze. Za każdym razem, gdy coś napiszę, Asia od razu czyta, komentuje... Wspaniała!!! Choćbym miała pisać tylko dla niej jednej - będę. Warto. Asiu - dziękuję <3

      Usuń
  2. Ja kocham ebooki i książki wydane w tradycyjnej formie. Przy audiobookach zwyczajnie zasypiam. Mój organizm buntuje się w chwili kiedy ma wejść w stan zupełnej bierności i zazwyczaj zasypiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyznam, ze gdybym wybrała do słuchania jakąś obyczajówkę, a nie wesoły kryminał, też prawdopodobnie bym przysypiała. Olga Rudnicka nie pozwala zasnąć w trakcie lektury!

      Usuń
  3. Odpowiedzi
    1. To ja dziękuję Pani Aniu. Czekam na "Szepty dzieciństwa" oraz dalsze losy złodziejki marzeń;) Pozdrawiam

      Usuń