piątek, sierpnia 26, 2016

"Przeszłość jest to dziś - tylko cokolwiek dalej" - "Pokolenia. Wiek deszczu, wiek słońca" Katarzyny Drogiej

Słowa Cypriana Kamila Norwida zacytowane w tytule pojawiały się w każdym numerze ostrołęckiego tygodnika. Na długo przed tym jak poszłam na studia i swoje życie związałam z polonistyką, widziałam te słowa, nie analizując ich głębszego sensu. Jako młoda dziewczyna nie zastanawiałam się, jak wyglądało życie moich dziadków. Jak żyli mieszkańcy wiosek, gdzie spędzałam wakacje. Nie pytałam, nie zapisywałam ich wspomnień, nie wsłuchiwałam się w nie. Potem coraz rzadziej bywałam u dziadków. Wiadomo - szkoła, studia, rodzina, dzieci. Coraz bardziej nurtowały mnie pytania o przeszłość. Coraz więcej czytałam, szukałam odpowiedzi. Gdy dojrzałam do tego, by rozmawiać - dziadkowie coraz mniej pamiętali... A potem nie miałam komu zadawać pytań.

Katarzyna Droga na podstawie pamiętnika Janki znalezionego w starym kredensie odtwarza losy swojej rodziny. Na kartkach starego zeszytu odnajduje imiona swoich pradziadków, dziadków, kuzynów. Czyta o ich codziennych troskach, radościach, dylematach; o wystroju wnętrz domów swoich dziadków, ich strojach, rozrywkach. O tym, jak radzili sobie w pierwszych latach po odzyskaniu przez Polskę niepodległości, w czasie wojny, a także zaraz po niej. W pamiętniku Janka pisze miedzy innymi o żydowskich sąsiadach, ich tragicznym losie, o niezawinionych śmierciach.  A potem Janka przestaje zapisywać swoje wspomnienia, więc domyślam się, że o latach powojennych autorka dowiaduje się z bezpośredniej relacji. I to właśnie o latach PRL-u czytamy najwięcej. Drobiazgowe opisy codziennych zmagań z szarą rzeczywistością powojennej Polski są nie tylko wzruszające, ale i pouczające. Janka zostaje żoną studenta medycyny Leszka Borengi. Najpierw mieszkają w Poznaniu, potem przenoszą się do Białegostoku, gdzie doktor Borenga podejmuje pierwszą pracę.  Czytamy o tym, z jakim trudem urządzają się  w kolejnych mieszkaniach. Jak ważni są dla nich przyjaciele. Gdy tylko mają możliwość jeżdżą do Stokowa, do rodziny - zwłaszcza Janka na te wyjazdy bardzo czeka. Jej miłość do rodzinnych stron nie słabnie ani na moment. Spotkania z siostrą, braćmi, rodziną  są dla niej bardzo ważne.

A wszystko to na tle ważnych wydarzeń historycznych. Janka to kobieta o wyrazistych poglądach, odważnie wypowiadająca się na aktualne tematy. Wie, co jest modne, śledzi nie tylko to, co dzieje się polskiej polityce, ale i na świecie.  Obserwuje prace swojego męża, obserwuje rozwój medycyny, a zwłaszcza radiologii w powojennej Polsce. Śledzi nowinki techniczne, robi nawet prawo jazdy.
Jednak ktoś żądny sensacji może się zawieść. Moim zdaniem, jest to zdecydowanie książka dla ludzi cierpliwych. To nieśpieszna, ciepła opowieść, gdzie fabuła snuje się leniwie jak nurt rzeki Narew. Trudno to jednakże fabułą nazwać. Bo ta powieść to historia czyjegoś życia.
Fascynacja tą książką zwiększa się z każdą poświęconą jej stronom chwilą. A po skończeniu książki ma się uczucie, że przeżyło się niemal całe życie razem z jej bohaterami. 

"Człowiek ze wsi wyjdzie, ale wieś z człowieka nigdy" - mówiłam Ci Stachu*, że kiedyś zacytuje używane przez Ciebie powiedzonko. I masz. Ty też, tak jak Janka, często tymi słowami komentujesz rzeczywistość i zachowanie ludzi. Ale to zdanie, oprócz nieco ironicznej wymowy kryje w sobie prawdę o często zapominanym dziedzictwie, prawda? Mnie przyszło żyć w Irlandii, ale często wspominam moją małą ojczyznę - Kurpie; ścieżki nie zapisane na żadnej mapie, ludzi z tamtych stron...
Ta historia mogłaby być historią mojej rodziny. Katarzyna Droga opisuje głównie Podlasie, ale tę jego część, która graniczy z Kurpiami. Znam kilka miejscowości wymienianych we wspomnieniach Janki. Znam Łomżę, Zambrów, no i znam Narew. Nie zliczę, ile razy przejeżdżałam przez most w Ostrołęce spoglądając na jej leniwy nurt. Niejednokrotnie spędzałam czas nad jej brzegami. 

To własnie rzeki w jakiś sposób wyznaczyły teren mojego dzieciństwa. Wychowałam się pomiędzy Omulwią, Rozogą i Narwią. Wioski rozrzucone na kurpiowskich piaskach wspominam najczęściej.  Rozumiem tęsknotę Janki za tymi terenami. Czytając o losach rodziny Zajewiczów i Borengów oraz ich znajomych wyobrażałam sobie,  że słucham wspomnień moich bliskich. Byłyby podobne. Ta powieść to taka gawęda. Historia, której wspaniałe by się słuchało przy kominku czy ognisku.  Ale i bez ciepła ognia ta powieść otula serdecznym stosunkiem do opisywanego świata.
W losach Janki i jej rodziny być może odnalazłam historię swoich przodków. Zresztą nie tylko moich. Takich rodzin i podobnych losów mogły być setki. Przecież wszystkie szczęśliwe rodziny są do siebie podobne. I w każdej rodzinie szczęście przeplata się z chwilami smutku, płaczu. czasem rozpaczy. W każdej rodzinie jest czas narodzin i czas śmierci. Jakkolwiek górnolotnie by to nie zabrzmiało - przecież tak jest. Po prostu czasem trzeba usiąść i pomyśleć o tym, że świat nie istnieje tylko tu i teraz, a każde pokolenie przeżywa swoje chwile smutku i radości.

Bez starych korzeni nie będzie nowych gałęzi. Banał. Ale powieść Katarzyny Drogiej pokazuje, że historia nie jest zamkniętym pudełkiem, lecz jest skarbnicą, do której wciąż możemy sięgać, odczytywać dawne dzieje, spoglądając na twarze swoich bliskich lub patrząc na stare, często wyblakłe zdjęcia. Historia zapisana jest w nas, nasze życie jest odbiciem życia naszych przodków. Oni też kochali, tęsknili, martwili się o dzieci, itp.

Wyszedł mi bardzo patetyczny wpis, być może przesadnie wzniosły, ale tłumaczy mnie trochę miejsce zamieszkania. Tysiące kilometrów od rodzinnych stron, wspomnienia o terenach nadnarwiańskich, ludziach tam żyjących odbiera się zupełnie inaczej. Po lekturze książki "Pokolenia. Wiek deszczu, wiek słońca" przed oczyma stawali ludzie, których od lat już nie ma. Po raz kolejny utwierdziłam się w przekonaniu, że nie mogę zapomnieć, iż muszę opowiadać, przypominać dzieciom skąd pochodzą, kim byli ich pradziadkowie. Wiem, że nasze czasy nie sprzyjają takim wspomnieniom, tendencja jest raczej odwrotna - parcie do przodu, ciągle szybciej i mocniej, ale wystarczy od czasu do czasu znaleźć czas na rozmowę o przeszłości, bo jak pisał Norwid: "Przeszłość jest to dziś, tylko cokolwiek dalej: Za kołami to wieś, nie jakieś tam coś, gdzieś, gdzie nigdy ludzie nie bywali!…"

Mam już drugi tom powieści Katarzyny Drogiej:) Są w niej zdjęcia głównych bohaterów.
Będę tę książkę czytać w długie, chłodne wieczory...
* Stanisław - to jeden z moich najwierniejszych czytelników. Przyjaciel.

8 komentarzy:

  1. Piękna książka. Muszę przeczytać w końcu drugi tom. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na mnie już czeka na półce przy łóżku - będę podczytywać wieczorami:)

      Usuń
  2. Korzenie to nasza tożsamość, dobrze znać tę część siebie. Fanie napisane! Jak zwykle! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Dagmaro:)
      Trzeba dbać o tożsamość zwłaszcza, gdy mieszka się poza granicami ojczystego kraju.

      Usuń
  3. Bardzo dobra pozycja, polecam! Pozdrowienia z Albar :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Edytko.Dziękuję bardzo!!!!.Dzięki Twojej uprzejmości mogłam przeczytać tę piękną książkę.Starym zwyczajem ,po skończonej lekturze przeczytałam ponownie Twój post. Lgné do tego bloga jak ćma do światła ...Uwielbiam takie klimaty...Dowiedziałam się bardzo ciekawych faktów z czasów PRL.Cudowna,ciepla książka.Polecam .Jeszcze raz dziękuję😍😍😍

    OdpowiedzUsuń
  5. Katarzyna Droga, Katarzyny Drogi (nie: Drogiej)

    OdpowiedzUsuń