środa, lutego 04, 2015

"Córeczka" Liliany Fabisińskiej - o pewnym "natężeniu świadomości"


1 lutego święta  Brygida podobno  przynosi wiosnę. Pierwsze jej  oznaki  są już  widoczne - kwitną krokusy, hiacynty, żonkile;  ptaki śpiewają coraz odważniej; dzień staje się coraz dłuższy.

W Irlandii na ten dzień  czeka się podobnie jak za oceanem na dzień świstaka. Tradycja nakazuje  w przeddzień  wysprzątać dom, upiec ciasto, przyjąć gości, w żadnym wypadku nie odmawiać potrzebującym. Zeszłoroczny słomiany krzyż św. Brygidy należy spalić, a u sufitu powiesić nowy. Czasem wywiesza się również części ubrania i wstążki, aby Brygida, wędrując po kraju, dotknęła ich i pobłogosławiła ich właścicielom na następny rok. Wstażek nie wywieszałam, ale pranie suszyło się na dworze:) A krzyż ze słomy mam, bo Alicja zrobiła w szkole. Św. Brygida Irlandzka jest patronką wyspy, zwaną celtycką Marią, patronuje także  pracy na roli,  nowemu życiu, poezji, odnowie i lecznictwu.

Nietypowa ta wiosna w tym roku - mroźna, a  nawet odrobinę śnieżna. Codziennie  rano, patrząc na białe hiacynty, muszę walczyć ze szronem na szybach auta. Wieczorami wciąż  trzeba palić w kominku,  co zresztą lubię bez względu na porę roku... 
Gdy dzieci idą spać, zagrzebuję się pod kocem i otaczam się tym, co sprawia, że odpoczywam -  kubek owocowej herbaty, książka i muzyka... Czytam  niemalże do czwartej nad ranem, w tle mając delikatne dźwięki ukochanych piosenek - ostatnio za sprawą "Córeczki" Liliany Fabisińskiej - Starego Dobrego Małżeństwa i Grzegorza Turnaua.

.

"Córeczkę" dostałam od Magdy Witkiewicz w formie pliku  pdf - prosiła, bym przeczytała książkę, która powstawała równolegle z jej "Pierwszą na liście"
Pierwsze  podobieństwo obu książek można zauważyć dość szybko - obie zaczynają się od niespodziewanej wizyty -  w drzwiach głównych bohaterek staje nastolatka.  Młode kobiety żądają wyjaśnień,  zmuszają do spojrzenia w przeszłość, do stawienia czoła wydarzeniom sprzed lat. Epizodycznie w "Córeczce" pojawia się nawet Ina - dziennikarka - bohaterka książki Magdy.
Styl - podobny. Równie dobry. Lekki, ale daleki od banalności. Bliski życiu, codzienności - wydarzenia i postacie prawdopodobne, dialogi naturalne. 
I najważniejsze - najnowsze książki Liliany Fabisińskiej i Magdaleny Witkiewicz  mają silny wydźwięk społeczny. Poruszają ważny i aktualny problem, mają szansę wywołać coś dobrego. Nie robią tego nachalnie - wprost przeciwnie - edukacyjne przesłanie odczytuje się niejako przy okazji. To przede wszystkim bardzo ciekawe, wzruszające historie kobiet, które muszą sobie odpowiedzieć na pytanie, co jest dla nich najważniejsze. To piękne opowieści o tym, że miłość niejedno ma imię.


Główną bohaterką jest Agata - pani psycholog, ekspertka od wychowywania dzieci, wielokrotnie pojawiająca się w rozmaitych mediach z głosem doradczym, jak radzić sobie w trudnych sytuacjach z dziećmi, jak się z nimi komunikować. Jest mamą Filipa, żoną idealnego męża. Jest szczęśliwą, choć bardzo zapracowaną kobietą.  Wizyta Zuzy, dziwnie wyglądającej piętnastolatki, burzy jej spokój. 
Musi wrócić do wspomnień o romansie sprzed lat. Do wydarzeń jak z harlequina - niezwykłych, romantycznych, intensywnych, ale bardzo przy tym  prawdopodobnych. Okazuje się, że wykształcona i doświadczona kobieta także popełnia błędy. Przed laty przez kilka dni była mamą dla pewnej dziewczynki, która teraz potrzebuje jej pomocy. Tytułowa córeczka to  niejednoznaczna postać - jej tajemnice odkrywane są stopniowo.  Ta zbuntowana, i sprawiająca pozory silnej i niezależnej, dziewczyna, wciąż jest jeszcze dzieckiem -  samotnym i zagubionym. Żeby jej pomóc Agata musi przewartościować cały swój świat. 




Z czasów, gdy mieszkałam z braćmi pamiętam utwór, który bardzo pasuje do sytuacji, w której znalazła się Agata. Przez kilka dni w jej głowie przewijały się, niczym wersy hip hopowej piosenki zespołu Kaliber 44, słowa: "Plus i minus to jedyne, co słyszę; plus i minus, to jedyne, co widzę.." 
Tym, którzy nie słuchali hip hopu, wyjaśnię, że chodzi w niej o oczekwanie na wynik badania na obecność wirusa HIV. Agata musi zmierzyć się z podobnym lękiem. Dowiaduje się bowiem, że jej partner sprzed lat jest seropozytywny.


Nigdy nie można mieć pewności, że przeszłość do nas nie wróci w najbardziej zaskakującej postaci. Czasem okazuje się, iż decyzje podjęte lata wcześniej odbijają się rykoszetem na chwili obecnej. Książka potwierdza prawdę starą jak świat:  nie można się zarzekać, że nigdy, że na pewno... Życie lubi weryfikować naszą pewność siebie...

O tym, że wirus HIV wciąż budzi lęk, przekonałam się ostatnio, oglądając serial "Na Wspólnej".
Nie będę streszczać problemów serialowych postaci, ale akurat tego dnia, gdy kończyłam lekturę "Córeczki", Kamil i Zuza walczyli w sądzie o to, by wróciła do nich ich adopocyjna córeczka. Serialowa Zuza jest nosicielką wirusa. Wrażenie zrobiła na mnie scena przed sądem - krzyki, wyzwiska... Okazuje się, że wciąż trzeba pracować nad świadomością społeczną, walczyć z uprzedzeniami, ze stereotypami. Książka Liliany Fabisińskiej pokazuje, że test nie jest wyrokiem. Wyrokiem może być nieświadomość.
Podobała mi się bardzo scena w książce, pokazująca zakochanych wspólnie robiących test na HIV - ciekawa walentynkowa inicjatywa, prawda? 
Miałam robiony taki test w czasie ciąży. Pamiętam  napięcie związane z oczekiwaniem na wynik.  Gdzieś w podświadomości był lęk,  bo przecież tyle razy miałam pobieraną krew... Czysto irracjonalny lęk, ale potem była też ulga i zadowolenie, że wiem. 
Książki Liliany Fabisińskiej nie można nazwać przewidywalną  - wzrusza,  zaskakuje,  intryguje. I co najważniejsze -  każe zadać sobie pare pytań, pozostawia  w głowie ślad. 
Mam nadzieję, że Wam też się spodoba.
Polecam.

8 komentarzy:

  1. Obecność takich książek bardzo doceniam. Jednocześnie lekkie i społecznie ważne.

    OdpowiedzUsuń
  2. Edytko, zachęciłaś mnie do przeczytania powieści Fabisińskiej :) Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Pani Edytko .Dziękuję za cudowny post ,za propozycję kolejnej , ciekawie zapowiadającej się książki, którą muszę przeczytać ! Dziękuję za piękne wprowadzenie, za historię o Irlandii ,znowu dowiedziałam się kilku nowych , interesujących faktów, za piękną otoczkę ...za całokształt !!! Czy ten słowiański bląd warkocz należy do którejs z Pani córeczek ? Myslę , że tak . Serdecznie pozdrawiam i z niecierpliwoscią czekam na więcej tak wspaniałych recenzji . A tak między nami-pożeraczami Pani bloga - czy nie zastanawiała się Pani nad napisaniem własnej książki ? myslę, że to bardzo dobry pomysł. Wszystkiego dobrego Pani Edytko.Joanna

    OdpowiedzUsuń
  4. Ps.Wysłuchałam kolejny raz utworu Starego Dobrego Małżeństwa... Aż łzy cisną się do oczu... Odżywają piękne wspomnienia z młodych lat . Ogniska , gitara, poezja spiewana Edwarda Stachury, Jacka Wójcickiego , Marka Grechuty i innych ...Jakże inne to były czasy...Dziękuję Pani Edytko . Za całą piękną otoczkę i mądrosć , którą wieje z każdego przeczytanego postu . Po prostu dziękuję !!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pani Asiu, jest Pani moją najwierniejszą czytelniczką:) Dziękuję!
      Bardzo lubię czytać o kulturze, tradycji i historii irlandzkiej i z przyjemnością będę się dzielić zdobytą wiedzą - może uda mi się przy okazji pokazać moją sympatię do tego kraju.
      Warkocz należy do Gabrysi:)
      Uwielbiam słuchać piosenek z mądrymi tekstami, zwłaszcza tych sprzed lat. Cieszę się, że nie tylko we mnie wywołują miłe wspomnienia.
      A własna książka - raczej nie...

      Usuń
  5. Kochani Zaczytani i nie tylko . Dzięki uprzejmosci Czytającej Mamy dane mi było przeczytac Córeczkę. Dawno nie czytałam tak dobrej, lekko napisanej książki . Daje nam ona wiele do myslenia, porusza bardzo ważne tematy . Jedyne co mnie irytowało w tej książce to zachowanie Zuzy , trzymanie w niewiedzy Marcina i trochę lekkomyslnosć głównej bohaterki . Nie spodziewałam się takiego rozwinięcia akcji pod koniec lektury . Hanna, Gocha , Grzegorz ! nie będę zdradzac Wam fabuły , bo nie każdy to lubi. Edytko jeszcze raz bardzo Ci dziękuję za super post( przeczytałam go ponownie po zakonczeniu Córeczki ) , za Twoje opinie , ciepłe słowa z ww komentarza , za książkę . Jak dobrze , że wpadłas na pomysł prowadzenia bloga. Nie wiesz ile radosci sprawia nam jego czytanie . Czekam na każdą srodę i zastanawiam się czym nas znowu zachwycisz ?!!! Dziękuję za to , co robisz . Za to , że dzięki Twojej pracy dowiadujemy się o tylu nowych książkach , o których nawet nie mielibysmy pojęcia wsród tylu pozycji na rynku . Chylę czola ! Pozdrawiamy Cię gorąco . Joanna.

    OdpowiedzUsuń