poniedziałek, stycznia 12, 2015

"Obraz upleciony z lodu i śniegu" - "Miasto z lodu" Małgorzata Warda


Od kilku lat nie chodziłam po śniegu. Mimo, że jestem zmarzluchem, to brakuje mi w Irlandii zimy. Chciałabym pobawić się z dziećmi w śnieżki, ulepić bałwana. Popatrzeć na ośnieżone drzewa, usłyszeć dźwięk skrzypiącego pod stopami śniegu i ... szybko wrócić do ciepłego domu.

Ta zimowa nostalgia sprowokowała mnie do sięgnięcia po książkę Małgorzaty Wardy "Miasto z lodu". Ostatnio duże wrażenie zrobiło na mnie opowiadanie tej autorki w przeczytanym niedawno zbiorze "Cicha 5".
Jedno mogę powiedzieć od razu -  książka "Miasto z lodu" z pocztówkowym wyobrażeniem zimy nie ma nic wspólnego.  Chyba nikogo nie pozostawi obojętnym. Porusza. Mocno!
"Powieść zaczyna się od przysłowiowego "trzesięnia ziemi": turyści znajdują w górach nieprzytomną, wyziębioną dziewczynkę".  Te słowa otwierają pytania do dyskusji zamieszczone na końcu książki. Bosonoga nastolatka leżąca na śniegu - poruszający obraz, prawda?
Narratorką i bohaterką jest owa 13-letnia dziewczynka, czy może raczej powinnam napisać -  młoda kobieta. To książka o niej i jej matce Teresie zmagającej się z chorobą afektywną dwubiegunową. Matka z córką prawie się nie znają. Dziewczynką przez wiele lat zajmowała się babcia. Teresa często  przebywała w szpitalu.
"Znaleziono mnie rankiem następnego dnia, kiedy okolica pokryła się grubą warstwą śniegu"...
 Nieco irytowala mnie taka narracja. Owszem, przyznaję bardzo ciekawy pomysł, żeby głos oddać Agacie, 13-latce, ale ona nie mogła wszystkiego widzieć, o wszystkim wiedzieć, nie mogła znać myśli swojej matki. Swoje pokazała jakby mniej. Taka wiedza narratorki przywodziła na myśl to, że niestety ona jest bliska śmierci i tylko wtedy jest w stanie tyle wiedzieć. Ten sposób prowadzenia historii przypomniał mi książki "Nostalgia anioła" Alice Sebold i "Potem" Rosamund Lupton. Jednak nie chcę zbyt wiele porównywać, by nie zdradzić zakończenia. Opowieść nastolatki jest nieco chaotyczna - czasem opowiada o dzieciństwie swojej mamy, o jej młodości, o momentach nawrotu  choroby. Opowiada trochę o sobie i swoich uczuciach. Do tego dochodzą szczegóły pracy dziennikarzy. Ten chaos irytuje, ale też wzmacnia zrozumienie sytuacji Agaty - ta dziewczynka właśnie w takim świecie żyła. Nie mogła być pewna, jak następnego dnia będzie czuła się jej mama. Nastrój Teresy zmieniał się czasem szybciej niż w kalejdoskopie. Jednego dnia Agata była córką, następnego dnia zaś stawała się opiekunką własnej matki. 

Teresa, czując się lepiej, postanowiła w końcu zaopiekować się swoim dzieckiem. Zafundowała córce wycieczkę po całej Polsce - tysiące kilometrów, hotele, pensjonaty i w końcu nowe miejsce zamieszkania - w domu, który przeniknięty jest obecnością zmarłej niedawno właścicielki.  Wysłała do nowej szkoły. Znalazła pracę, w której musiała być czasem do późna. Wszystko by odbudować, a może stworzyć więź matki i córki.  Czytanie o tym, jak w tym wszystkim odnajdywała się Agata jest bolesne, przykre i niezwykle smutne. Jestem mamą trzynastolatki, wrażliwej dziewczyny, która bardzo przeżywa wszystkie problemy dnia codziennego. Nawet nie próbuję przykładać jej wrażliwości do sytuacji Agaty...


Jak ocenić Teresę - "czasem figlarną piękność, czasem kobietę o bladej cerze z podsinionymi oczami",  na ile można ją usprawiedliwić? Co tłumaczy jej choroba, a na co wpłynęły nierozsądne, pochopne decyzje? Jak przeszłość wpływa na jej teraźniejszość? Jak na jej zachowania działa miejsce, w kórym się osiedliły i ludzie, wśród których zamieszkały? 
"Miasto z lodu" pozwala odczuć zimno. Miałam wrażenie, że czytam o zmrożonych ludzkich odczuciach, o emocjonalnym chłodzie. Czemu? 
Wszystko dzieje się w małej społeczności rządzącej się swoimi prawami, gdzie "ludzie trzymają się razem, stoją ramię przy ramieniu tworząc ścisły mur i nie wpuszczają odmieńców". Teresa próbuje zapewnić córce normalne życie, ale wszystko okazuje się zbyt trudne, bowiem jest samotną matką, chorą kobietą, na dodatek szybko wplątującą się w romans ze swoim szefem.  W miasteczku szybko rodzą się plotki, pochopne i niesprawiedliwe osądy, które rykoszetem odbijają się na Agacie.  

Książka porusza wiele spraw - pokazuje, jak funkcjonuje szkoła i jej programy wychowawcze i profilaktyczne. Agata opowiada o relacjach między nastolatkami - akceptacji i odtrąceniu, o okrucieństwie i przemocy. Wiem, że młodzież pragnie tej akceptacji, wiele dla niej poświęca; wiem, jak boleśnie odczuwa jej brak... W relacji Agaty znalazłam potwierdzenie tego, co czasem opowiadają mi córki...  Koleżanki Agaty - Ida i Bernadetta - to postacie ilustrujące fakt, z którego dorośli nie zawsze zdają sobie sprawę - jak bardzo zimni potrafią być młodzi ludzie, że często nie radzą sobie z własnymi emocjami. 
W powieści "Miasto z lodu" sporo miejsca zajmują dziennikarze. Zwłaszcza jeden - Aleksander. Poznaje on Teresę i nie przyznając się do swojej tożsamości zawodowej towarzyszy jej w trudnych chwilach. Pokazuje, jak potężny wpływ mają media na opinię publiczną. Jak potrafią manipulować, 
Małgorzata Warda  porusza też sprawę ostatnio coraz bardziej wszechobecnego hejtowania, czy też może powinnam napisać -wyrażania nienawiści, czasami niczym nieuzasadnionej; atakowania, dręczenia, poniżania. Pełno tego w internecie - hejterzy wszystko wiedzą, każdego potrafią osądzić, wydać wyrok. Agresorzy, zawistnicy, nienawistnicy, osoby bezwględne...  Ale hejt - zawiść jest nie tylko w internecie - jest wszędzie.  Komu nie zdarzyło się kogoś zbyt szybko osądzić,  niech od razu zamknie tę stronę. Biję się w piersi - mnie się zdarzyło..., a najgorsze jest potem naprawienie sytuacji. Czasem się nie da... 
 "Miasto z lodu" to przede wszystkim powieść o matce i córce. O trudnej miłości czy też raczej o jej silnej potrzebie.  O próbach jej ratowania. 
 "Mama jednak zawsze powtarzała, że życie to nie tylko tragedia, ale właśnie te wszystkie małe rzeczy, które do niej prowadzą".  


Świetna, niejednoznaczna książka. Historia niczym z magazynu reporterów napisana w przekonujący sposób. Angażująca. Bulwersująca. Nie sposób jej szybko przeczytać, bo emocje nie pozwalają. Uwielbiam to w literaturze -  nie tylko słowa, nie tylko fikcyjna historia z fikcyjnymi bohaterami, ale właśnie  te wszystkie refleksje, które zostają, gdy zamykamy książkę.
Gorąco polecam!

Cytaty pochodzą z omawianej powieści.
Zapraszam do polubienia Czytającej mamy na facebooku:)

6 komentarzy:

  1. Okładka zachęcająca, jednak historia mnie nie przekonuje...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Historia jak najbardziej przekonująca, jednak trudna i smutna. Trzeba mieć nastrój i wtedy warto!

      Usuń
  2. Mam w planach. Proza Małgorzaty Wardy do mnie trafia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Muszę przeczytać inne książki Małgorzaty Wardy - ta bardzo mi się podobała.

      Usuń
  3. Po przeczytaniu pięknego , wzruszającego opowiadania pt. ,, Serce,, Małgosi Wardy ze zbioru,, Cicha 5 ,, koniecznie sięgnę po ,, Miasto z lodu ,,.Zapowiada się interesująco . Przeraża mnie ostatnio wszechobecne hejtowanie. Jako jedna z niewielu zabraniam dzieciom wyrażania takich opinii na temat czegokolwiek lub kogokolwiek . Pani Edytko bardzo dziękuję za propozycję super lektury. Podzielę się wrażeniami . Wszystkiego dobrego.

    OdpowiedzUsuń
  4. Po wielu godzinach , wreszcie przeczytałam !!! Dawno nie czytałam tak długo tylko 168 stron !!!Ale było warto . Od pierwszej strony książka wciskała w fotel , mimo to czytało mi się ją strasznie wolno. To chyba za sprawą narracji . Gubiłam się czasami . Nie wiedziałam już czy historię opowiada Agata czy Teresa. Przeczytajcie koniecznie. Straszna historia , jak nam wszystkim bliska. Wszechobecny bowling , zmowa milczenia małych miasteczek , prawdziwy obraz z lodu nienawisci, polskiej nietolerancji , wszystkiego , co najgorsze. Edytko bardzo Ci dziękuję ! Sciskam gorąco . Joanna

    OdpowiedzUsuń