środa, października 15, 2014

Spacerem po Corku

Moja najstarsza córka w każdą środę ma zajęcia w szkole muzycznej. Jak tylko wróci ze szkoły, którą nazwę tu gimnazjum, choć w rzeczywistości to  Community School, wsiadamy do samochodu i jedziemy. Z Belgooly do Corku jedzie się ok. pół godziny - to już mała wyprawa, bo oczywiście jadą też ze mną najmłodsze pociechy. Przeważnie czekam aż Natalia skończy zajęcia - jest już dużą dziewczynką i czasami korzysta z transportu publicznego, ale bardziej opłaca mi się na nią poczekać niż dać siedem euro na autobus...
Staram się ten czas jakoś wykorzystać - robię  zakupy w polskim sklepie - przywiązanie do rodzimych produktów jest zbyt silne, by całkowicie przestawić się na zakupy w irlandzkich sklepach. Najczęściej jednak spacerujemy sobie z dziećmi po Corku. 

Mała dygresja fleksyjna - dlaczego po Corku. Jakoś od początku  pobytu w Irlandii większość nazw traktowałam po polsku - odmieniałam, nie zastanawiając się nad zasadnością. Ostatnio wpadł mi w oczy komentarz  profesora Mirosława Bańki: 

<< Skoro odmienny jest York, a także Nowy Jork, to analogicznie powinien się odmieniać Cork: Corku, Corkowi, Cork, Corkiem, (o) Corku. Wątpliwości biorą się stąd, że stosunkowo liczne obce nazwy miejscowe, które można by odmieniać po polsku, w rzeczywistości są nieodmienne, np. Cambridge, Bonn, Los Angeles, niektóre inne zaś są fakultatywnie nieodmienne, np. mając na myśli stolicę Macedonii, można powiedzieć „Mieszkam w Skopiu” lub „Mieszkam w Skopie”. >>

Odczułam niesamowitą satysfakcję - specjalista od języka polskiego usankcjonował moje językowe przeczucia! 

Gdzie najchętniej idzie na spacer książkoholik? 
Do księgarni oczywiście! 
Oprowadzę Was dziś po kilku. 

Ale od razu muszę wyjaśnić, że bardzo rzadko coś w nich kupuję - cenię sobie czytanie po polsku. Nie potrafię wyobrażać sobie świata opisanego po angielsku - za bardzo skupiam się na gramatyce, nieznanych mi zwrotach... 
W Polsce każda wizyta w księgarni kończy się zakupem przynajmniej jednej książki - tu mimo tego, że z półek wyglądają ciekawe tytuły i kuszących ofert wokół pełno - potrafię się powstrzymać. 


Moja ulubiona księgarnia - Waterstones.
 Elegancki, klasyczny wystrój, ciemne regały - robią na mnie duże wrażenie. 
Wyraźnie wyeksponowane nowości. Zawsze świeże kwiaty. 
Tylko książki i książkowe gadżety - nie ma materiałów papierniczych;
 podręczników - jak na lekarstwo. 
Jest  kącik z książkami dla dzieci, gdzie moje maleństwa zawsze coś dla siebie wynajdą. 



W samym centrum miasta można  znaleźć piękny antykwariat. 
Zwróćcie uwagę na książki na parapetach na zewnątrz - można podejść, poczytać... 
W środku niezwykły klimat - książki od podłogi aż po sufit - na regałach, schodach, podłodze. W nowoczesnych księgarniach tego się nie zobaczy - takiej ilości literatury w tak małym pomieszczeniu.
I ten intensywny zapach starych książek...


Największą i najbardziej znana siecią księgarni w Irlandii jest Eason - tu można kupić nie tylko książki, ale i prasę, podręczniki szkolne i akademickie. Tu zakupi zrobi pisarz, malarz, fotograf, itp. Tu można wypić kawę, zjeść ciastko, kupić prezent na dowolną okazję. Moje dzieci znalazły sobie miejsce do siedzenia, gdy ja oglądałam półki z lietraturą piękną. Znalazłam najnowszą książkę Jodi Picoult (widzicie cenę?), a także C. Ahern. 


Nieco na uboczu znajdują się kolejne sklepy z książkami. Liam Ruiseal to najstarsza księgarnia w Corku. Można w niej znaleźć przede wszystkim podręczniki, książki o historii państwa i  miasta. Przyjrzyjcie się dekoracji - czuć już Halloween ...
A tuż obok maleńki antykwariat, gdzie oprócz książek można kupić płyty Cd lub winyle. 


Chciałam Was też zabrać do miejskiej biblioteki, ale jak na złość była zamknięta. Można w niej wypożyczyć nawet polskie książki!


Jak Wam się podobała wycieczka? Chcecie, żeby Wam coś jeszcze pokazać?  

3 komentarze:

  1. Oj, jak to dobrze, że w sprawie odmiany odezwał się ktoś taki mądry jak profesor Bańka. Ja też zawsze odmieniałam nasze miasto Cork przez przypadki :) Pamiętasz ostatnią rozmowę z koleżanką Edytą? Koniecznie trzeba jej o tym powiedzieć, że wcale nie popełniałyśmy błędu, mówiąc: "mieszkam w Corku"! Pozdrawiam ciepło :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cork jak Nowy York - ciekawe porównanie, prawda? :)
      Czyli możemy też mówić Blacrocku, Blackpoolu... Powiemy o tym Edycie

      Usuń
  2. Ja zawsze tak mówiłam :) Jakoś intuicyjnie, tak po polsku samo wychodziło ;) Buziaki!

    OdpowiedzUsuń