wtorek, września 08, 2015

Obłędnie! "Lot nisko nad ziemią" Ałbeny Grabowskiej

Zakładając blog, postanowiłam sobie, że albo pisze po mojemu albo wcale. Miałam jedno ważne założenie - nie powielać tego, co już było, tego, czego wokół jest pełno.  Nie wbijać się w jakieś szablony (powiedziała ta, która korzysta z darmowego blogerra:P). Wyrażać własne zdanie. Nie chcę pisać krótkich streszczeń i pustych polecanek. Nie chcę u siebie pisać, że coś mi się podobało,  przeczytajcie koniecznie. Chciałabym, żeby każdy wpis  był zestawieniem mnie, mojej osobowości, tego, co mnie otacza i wrażeń po lekturze. Czemu o tym piszę? Bo czytam dużo recenzji. Czytam sporo książek i męczą mnie te podobne do sobie. W przypadku książki, o której chcę dziś napisać jest inaczej. Powieści Ałbeny Grabowskiej wyłamują się ze schematów. Ałbena pisze inaczej. Wyróżnia się stylem, sposobem obrazowania, portretowania. Wyróżnia ją wrażliwość, celność spostrzeżeń, psychologiczna głębia spojrzenia i piękny, plastyczny język.

Po mocnej "Lady M", zaskakującej historii "Coraz mniej olśnień" i fascynującej sadze o losach Winnych przyszła kolej na smutną opowieść o pewnej kobiecie.




Bohaterką powieści "Lot nisko nad ziemią" jest Weronika. Jedyna córka swoich rodziców, niezbyt szczęśliwa w tej rodzinie. Jest przytłoczona charakterami rodziców - zmęczona stanowczością i oschłością ojca, bezwolnością matki. Ona miała być w tym wszystkim gdzieś pośrodku. Miała się nie wychylać, nie rzucać się w oczy. Być spokojną, normalną dziewczyną. Ale to oznaczało, że miała być przeciętna, czyli nijaka?  Ona się w tym dusi, nie zgadza się na to. Myśli, jak się z tego wyrwać. 
Rodzice chcieli, żeby pracowała na kolei, a ona zostaje przedszkolanką - spełnia się w tej pracy. Czuje się potrzebna, doceniana, wręcz kochana. A potem pojawia się w jej życiu mężczyzna - Sławek.
Związek z nim jest dla niej wyzwoleniem, ucieczką, wybiciem się do lotu. Jest im razem bardzo dobrze. Od rodziców słyszą, że powinni zostać rodzicami, pełną komórką społeczną, że nie można współżyć tylko dla przyjemności. Dla Weroniki jest to bardzo trudne. Marzy o dziecku, a przez taką presję czuje się mało kobieca. Marzenia się nie spełniają.  Małżeństwo Weroniki i Sławka  nie trwa zbyt długo. To nie jest bajka, gdzie wszyscy żyją długo i szczęśliwie.
Sławek umiera. Weronika spada.
Jej lot nie kończy się miękkim lądowaniem. Upadek boli. Żałoba trwa długo. Być może zbyt długo... Weronika wchodzi w nowe relacje. Wynajmuje mieszkanie i swoich lokatorów traktuje dość specyficznie.  Te nowe relacje na nowo ją określają. Ona funkcjonuje tylko dzięki tym obcym ludziom.
"Ale każdy tęskni za prawdziwym życiem, nawet tak samotna osoba jak ja. Tyle że ja z konieczności podglądam cudze, tylko do takiego miałam dostęp. Rozsmakowałam się w historiach, które oglądałam. Do tych strzępów ukradzionych, podejrzanych skrycie, dodawałam resztę, nie troszcząc się o prawdę."


Kim jest Weronika? Córką, która nie chce i nie umie rozmawiać ze swoimi rodzicami. Przedszkolanką, która miała świetny kontakt z dziećmi. Żoną swojego męża. Chciała być matką, zupełnie inną od swojej,  ale nie było jej to dane. Jest wdową i w tym swoim wdowieństwie,  w poczuciu straty się zatraca, zanurza. Wynurza się tylko dzięki lokatorom. Ale nie potrafi być sobą. Dopasowuje się, gra, udaje. A może to nie jest gra? Ona była jak robak, zresztą sama się do niego porównuje. Czasem fascynuje jak motyl, jest pomocna jak pszczoła, pracowita jak mrówka, a czasem namolna jak komar czy mucha, a nawet uciążliwa jak kleszcz...
"Nie miałam swojego życia. Czułam się tak, jakbym samolotem wylądowała na lotnisku zbudowanym wysoko nad ziemią i mogła wprawdzie  opuścić samolot, ale nie zejść na  ziemię i dotrzeć do domu. Pilot już sobie poszedł, sobie tylko znaną drogą, innym pasażerom udało się zejść albo skoczyć, a ja tkwiłam ciągle na wysokości, nie znajdując odpowiedniego podłoża. Nie mogłam ani odlecieć tam skąd przybyłam, ani naprawdę wrócić do domu."

 "Lot nisko nad ziemią"  to nie jest łatwa książka, taka na jeden wieczór. Czytanie jej to nie jest rejs po spokojnym morzu.
Podczas lektury Lotu czułam się jak podczas trudnej, dalekiej wyprawy. Z jednej strony fascynowała przyroda, widoki, wyzwanie, przygoda,  a z drugiej czułam lęk przed zagrożeniem,
każda następna strona jawiła sie jako wyzwanie. Czasem czułam się tą historią osaczona i przygnieciona, ale przecież nie mogłam jej zostawić.

Wszystkie powieści Ałbeny Grabowskiej są  wyśmienite. Mam nadzieję... Nie! Jestem pewna, że  na Festiwalu Literatury Kobiecej któraś ze zgłoszonych książek zostanie nagrodzona. Nagrody będą przyznawać czytelniczki, jurorki krajowe, blogerki polonijne i na pewno któreś z wyrożnień trafi do tej autorki. Jeżeli nie, to wymyślę specjalną nagrodę irlandzkich czytelniczek. Bo pisarka ta na Zielonej Wyspie ma ich szerokie grono.
 Już jest nagradzana sympatią, niezwykle pochlebnymi recenzjami, wyróżnieniami, wznowieniami książek, ale ciągle zasługuje na więcej.


Za co ta nagroda?
Po kilku książkach tej autorki powiem, że za całokształt, za pójście inną, niewydeptaną ścieżką. Za takie konstruowanie swoich historii,  że czytelnik do końca nie wie, nie ma pewności. Do końca angażuje się w los bohaterów.
W przypadku tych powieści trzeba być skupionym na każdym słowie, zdaniu, wydarzeniu.
Prawdziwy pisarz tak skonstruuje świat, tak przedstawi  swoich bohaterów, tak poplącze wątki, by nie można było przewidzieć, co się wydarzy. Książki Ałbeny Grabowskiej są naprawdę przemyślane, specyficzne, inne,  "ałbenowskie".
Za wiarygodne, wręcz porażające emocje - w Locie za łzy i ból - odczucia oczyszczające niczym katharsis, ale i pozostawiające ślad.
To nie są łatwe, puste, kolorowe historyjki z happy endem. To opowieści wzruszające, poruszające, wstrząsające -  klasa sama w sobie. 
Bohaterka Lotu to kobieta, o której nie sposób zapomnieć, jest tak prawdziwa, tak realna - fikcyjna postać niczym bohaterka reportażu. Przyczyny jej zachowań można  analizować, zastanawiać się, rozpatrywać.
To niejednoznaczna, smutna opowieść. O beznadziei, samotności, bezsilności. Braku poczucia własnej wartości, zależności od drugiego człowieka, norm, wymagań,  stereotypów. O chorobliwej zależności.
 Ciężka, przygnębiająca, ale jak najbardziej godna polecenia, bo czasem dobrze poczytać o sile i mocy człowieka, ale czasami trzeba też o jego  słabości.
"Wszystko zależy od człowieka, pomyśłałam, ale nie powiedziałam tego głośno. Jednemu mąż umrze i to sprawi, że się już nigdy nie podniesie, a drugiemu umrą wszyscy, dostanie zawału, odetnie mu nogi, a ten będzie sadził rabatki na drogach, jeżdżąc na wózku, i organizował grupy wsparcia dla podobnych do siebie beznogich nieszczęśników."


Festiwal Literatury Kobiecej coraz bliżej. Mało piszę, bo staram się jak najwięcej przeczytać. Robię notatki, więc mam nadzieję, że zdążę jeszcze napisać o kolejnych wartościowych i ciekawych propozycjach polskiej, kobiecej literatury.  Mam już swoje typy, Wiem, które książki zapamiętam, które będę polecać. Ale bardzo się cieszę, że nie muszę sama decydować o wyborze tej najlepszej:)

6 komentarzy:

  1. Ałbena Grabowska - to nazwisko chodzi za mną od dawna, trafiam na recenzje jej książek, gdzie nie spotkałam się do tej pory z żadną negatywną reakcją. Sama jednak nie czytałam nic, choć cała trylogia o Winnych stoi na półce i czeka na swoją kolej. To kolejny tytuł, który zapisuje i po który z wielką chęcią sięgnę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Magda, Kobieto - nie czekaj, tylko sięgaj po książki Ałbeny. Jestem pewna, ze Ci się spodoba!

      Usuń
  2. Edyta, pięknie napisałaś, zgadzam się z każdy słowem, też uwielbiam Ałbenę i jej mądrość pisarską. Niech nam żyje i pisze sto lat :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam prozę tej autorki. To moja prywatna mistrzyni suspensu!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Lot nisko nad ziemią" też zaskakuje, chociaż myślę, że zakończeniu Olśnień nic nie dorówna.:)

      Usuń