środa, czerwca 25, 2014

Bez recepty. ("Szczęście pachnące wanilią" Magdalena Witkiewicz)

Moja najstarsza córka skończyła  gimnazjum w polskiej szkole, ma za soba Junior Cert, czyli tzw małą maturę w szkole irlandzkiej. Alicja kończy irlandzką podstawówkę, Gabi skończyła preschool, jest zapisana do szkoły polskiej i irlandzkiej - tyle zmian, poważnych zmian, a ja muszę jakoś to, jak mówi młodzież, ogarniać.
Emocje ostatnich dni były bardzo męczące. Dużo się działo, wiele łez wzruszenia popłynęło, dlatego też potrzebowałam lektury łatwej, przyjemnej, kojącej.
Długi czas, funkcję lektur, które pozwalały mi się odprężyć, pełniły książki Moniki Szwai. Teraz taką etykietą oznaczyłabym to, co pisze Magda Witkiewicz.
Sięgnęłam po jej najmłodsze dziecko - "Szczęście pachnące wanilią" - i po kilku stronach wiedziałam, że to jest to, czego potrzebuję.

Chciałabym kiedyś trafić do takiej kawiarni, jaką stworzyła na kartkach swojej powieści pani Magda. Dzieci wysłać pod opiekę Natalii, zamówić kawę z mlekiem i pyszną babeczkę z truskawką, przysiąść się do Karoliny i chociaż na chwilę zapomnieć o tym, gdzie jeszcze trzeba zdążyć, co zrobić, itd.
Natalia, Karolina, Adrianna, Magda, a także Milena, Zuzanna i Zofia Kruk to bohaterki tej książki. Trzeba je poznać - wzbudzają ogromną sympatię. W "Szczęściu.." występują głównie kobiety oraz dzieci. W Irlandii powiedziano by: so sweet, it's cute... Ale te kobiety muszą zmagać się z różnymi problemami, z trudnymi emocjami. I radzą sobie! Same lub wspólnie. Mężczyźni są, i owszem, ale są tylko tłem...
Takie książki jak ta mogłyby być sprzedawane w aptekach jako lek na chandrę, gorszy dzień. Lekko,  z humorem, optymistycznie o życzliwych ludziach, o pozytywnych obrotach sytuacji, o marzeniach - świetna książka!
Nie znajdziemy w niej skomplikowanej fabuły, egzystencjalnych dylematów, ale czasem potrzebujemy uciec od tego, co trudne i zawiłe,  i na takie właśnie ucieczki polecam "Szczęście pachnące wanilią"!



Mam nadzieję, że wkrótce przeczytam o tym, jaką matką jest Milaczek, jak w roli siostry odnajduje się Bachor i oczywiście, co u pani Zofii.
Żałuję, że nie odważyłam się napisać do pani Magdy, gdy byłam w Gdańsku...Żałuję, że nie zaprosiłam na kawę, nie zapytałam o plany literackie i o to, czy Magda Kondracka i jej dzieci to alter ego jej rodziny...Może jeszcze kiedyś będzie okazja...

Wszystkie książki pani Magda kończy podziękowaniem i prośbą do czytelników o wyrażenie opinii. Skorzystałam z tej mozliwości, by podziękować i pogratulować.
Piszę o tym, bo ja też mam prośbę. W statystykach wejść na mojego bloga widzę coraz większą liczbę. Nie umiem wyrazić, jak bardzo mnie to cieszy - dziękuję. Od znajomych słyszę pochlebne opinie, ale marzy mi się, żebyście napisali w komentarzu, co myślicie o tym, co piszę.  Napiszcie proszę, co wam się podoba, a co nie.
Możemy się umówić, że osobie, której komentarz wybiorą moje córki, wyślę pocztówkę z Kinsale oraz kilka zakładek do książek. Co Wy na to?


Dziekuję za przepis na babeczki - z malinami też są pyszne.



5 komentarzy:

  1. Na Wasze komentarze konkursikowe czekam do końca czerwca:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Twojego bloga Edytko czytam od początku i jest to dla mnie wielką przyjemnością....jak kawa o poranku w ogrodzie:-) Twoje wpisy są niewymuszoną historią....o książkach, przemyśleniach ale przede wszystkim mamie, która jak większość z nas zmaga się z radościami i troskami macierzyństwa ( w Twoim przypadku poczwórnego szczęścia!!!). Pisz jak najwięcej i jak najczęściej:-)))))) Życzę Ci coraz większej popularności i nieustającej radości z pisania!!!!!!!!!!!!!! Żaneta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo Ci dziękuję Żaneto - nawet nie wiesz jak cenne są dla mnie Twoje słowa.

      Usuń