środa, grudnia 17, 2014

Oddać hołd ofiarom I Wojny Światowej

Ten post miał mieć  tytuł "Ostatnie takie lato", ale podczas lektury książki Theresy Revay zrozumiałam, że ukazanie schyłku ery brytyjskiej arystokracji jest tylko elementem tej powieści. Im dłużej czytałam, tym bardziej uświadamiałam sobie, czemu fabuła tak silnie jest osadzona w czasach wojennych. Doceniam wysiłek włożony w zarysowanie historycznego tła, bo dzięki temu autorce udało się pokazać ogrom zmian społecznych, a także straszny czas I Wojny Światowej.
Czytałam wiele niepochlebnych opinii o tej książce - nawet je trochę rozumiem, bo sama mam pewne krytyczne uwagi, ale ogólnie uważam książkę Theresy Revay "Ostatnie lato w Mayfair" za dobrą i wartościową pozycję.
Czemu?
Autorka bardzo przygotowała się do pisania tejże powieści, na końcu ksiązki podaje żródła z jakich korzystała. Dzięki temu powstał wiarygodny, ciekawy portret pewnej epoki. Zastanawiam się, czy nie napisać, że czytałam o dwóch epokach - tej sprzed wojny i tej po jej wybuchu...
W 1911 roku spokój życia rodu Rotherfieldów  zostaje zmącony. Rodzina z czterystuletnią historią musi zmierzyć się z  coraz wyraźniejszymi zmianami społecznymi, politycznymi i technicznymi. Aroganccy, uznajacy bogactwo za coś co im się słusznie  należy; pewni, że stanowią elitę są zaskoczeni tempem zachodzących zmian. Gdy umiera lord Rotherfield w rodzinnej posiadłości zostają zatrzymane wszystkie zegary, zakryte są  lustra, jednak to nie zatrzymuje postępu. Kolejny z rodu, już czternasty, lord Julian Rotherfield musi zmierzyć się z problemem reputacji siostry Evangeline, która  wspomaga sufrażystki i co chwilę pakuje się w nowe kłopoty. Musi zadbać o to, by druga z sióstr - Victoria, która przed chwilą bawiła się na balu debiutantek, dobrze wyszła za mąż. Musi też uporać się  z problemami, których przysparza mu brat Edward - pilot aeroplanu, kochliwy, lekkomyślny i próżny młody człowiek. Ciągle coś musi...  Przede wszystkim jednak w swoim sercu musi rozstrzygnąć dylemat, co jest dla niego ważniejsze: obowiązek czy uczucie...
Najbardziej spodobała mi się postać Evie  - jej intuicyjna inteligencja, prawość serca tylko nieznacznie zmącona próżnością, jej zangażowanie w pomoc biednym rodzinom z robotniczego East Endu pokazuje ludzką twarz angielskiej arystokracji.
Tłem dla losów tego rodu jest Historia. Świadomie używam wielkiej litery, bo należy ją uznać za jedną z bohaterek. Pierwsze loty aeroplanami, pojedynki z sekundantami, rekordowy upał sierpnia 1911 roku, obrady brytyjskiego parlementu, zatonięcie Titanica, strajki robotników czy wspomniane walki sufrażystek ... Czytałam o świecie, z którego  zniknęli psi postrzygacze  i ptasi trenerzy - przerywałam lekturę, by to sobie wyobrazić. Czytałam o spacerach po pałacowych ogrodach z pawilonami chinskim  i  rzymskimi świątynkami...
Niesamowity  rozmach autorki zrobił na mnie wrażenie. Ta historia miała zadatki na piękną, epicką sagę. Jednakże  trudno powiedzieć, by ta historia mnie porwała. Płynie ona spokojnie, niemal leniwie. Brak tu niespodziewanych zwrotów akcji czy choćby jej przyśpieszenia.  Dlatego też lektura przebiega raczej powoli i bez emocji. To właśnie  tego zabrakło tej powieści - napięcia! Bohaterowie  kochają, nienawidzą, walczą , a nawet  przegrywają – ale nie umiałam się zaangażować w ich losy.
Fabułę spowalniają ciekawie, ale nużące fragmenty, np. o laicyzacji Francji czy pracy brytyjskiego parlamentu, wzmianki o trudnym sąsiedztwie Irlandii i Anglii - przysypiało mi się...
Każde wydarzenie zostało  opisane  pięknym, bogatym językiem, niemal arystokratycznym, gdyż  dużo w nim wyszukanych zwrotów i słów, tak w dialogach, jak i w narracji, ale zdecydowanie niecodziennym (np. primogenitura, dyzenzoltura).
 Zawsze powtarzałam, że cenię sobie piękne dobrane słownictwo,  ale ta książka jest dowodem na to, że zbyt okrągłe zdania sprawiają, że fabuła gubi  płynność, powieść przez to stała się ciężka i duszna.
Uważny czytelnik w tym momencie mógłby mi zarzucić nierzetelność. Pisałam, że to dobra książka, a wymieniam tyle jej wad. Moim zdaniem, to, że w tej powieści jest tak dużo Historii, iż ona jest tak, a nie inaczej pokazana, jest po coś. 
Znaczenie takiego obrazowania zrozumiałam w trakcie opisów działań wojennych oraz szpitali polowych.
Myślę, że przepych, buta czy arystokratyczne rozkapryszenie zostało pokazane tak pomnikowo, tak monumentalnie, by wyraźniej ukazać okrucieństwo czasów wojny.
Losy bohaterów czasami są tylko zarysowane, w kilku zdaniach przedstawione jest to, co mogłoby być oddzielnym rozdziałem - budziło to moją irytację. Ale jednocześnie dochodziłam do wniosku,  że losy jednostki - choćby szlachetnie urodzonej - nie są tak istotne jak los pokolenia. Autorka niezwykle autentycznie oddała warunki na froncie, czy walkę pielęgniarek o życie żołnierzy. ale przede wszystkim wspaniale pokazała trudne dojrzewanie tego złotego pokolenia zmuszonego do przewartościowania dotychczasowych zasad. Do poukładania swojego świata na nowo. To prawda, że momentami raził ten monumentalizm i dydaktyzm, ale w kontekście tego, z czym musieli się zmierzyć członkowie rodu Rotherfieldów, myślę, ze był zamierzony i chyba potrzebny.
Wyobraźcie sobie np. opis szpitala polowego w zamku hrabiego du Forestel - ranni poukładani na marmurowych podłogach, na zamkowym dziedzińcu; ze ścian patrzą na to przodkowie. Wszedzie czuć straszny zapach gangreny, eteru, jodoformu, brudu, ekskrementów, krwi... Zamiast karet czy rolls royców  podjeżdżają ambulanse...

Widziałam gdzieś porówniania książki z serialem "Downton Abbey" - i owszem są całkiem wyraźne podobieństwa, jednak  mi książka kojarzyła się głównie z obejrzanym niedawno w polskiej telewizji   miniserialem "Wielka wojna". Porównując "Ostatnie lato w Mayfair" do tych seriali, można w skrócie podsumować - ostatnie chwile świata arystokracji.
Polecam wszystkim, którym nie przeszkadza nieśpieszna akcja. ceniącym historię i pięknie zbudowane zdania oraz wielbicielom serialu "Downton Abbey".
Moja ocena 5/6













4 komentarze:

  1. Świetny, pracochłonny post. Książkę z chęcią przeczytam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytałam tę książkę kilka miesięcy temu i troszkę się zawiodłam. Czytałam o wiele lepsze dotyczące I wojny światowej...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Muszę przyznać, że poprzednie książki T. Revay zrobiły na mnie dużo większe wrażenie (też tłem wydarzeń była wojna,a nawet dwie). W tej jednak też doszukałam się wielu plusów. Też znam lepsze, ale zawsze staram się w czytanych książkach szukać pozytywów.

      Usuń